Wygrana z EURO 7. Restrykcyjne przepisy zostaną złagodzone. Uratuje to ceny samochodów
Regulacja EURO 7, wprowadzająca nowe normy emisji spalin i dwutlenku węgla, budziła od początku wiele emocji. Wielu producentów sugerowało, że będzie to gwóźdź do trumny branży motoryzacyjnej. Wszystko wskazuje jednak na to, że Unia Europejska postanowiła zmienić podejście i poluzować zasady - tak donosi Politico, powołując się na zmodyfikowaną wersję ustawy.
Norma emisji spalin EURO 7 od samego początku budzi wiele emocji. Unia Europejska bardzo długo forsowała przepuszczenie przepisów w pierwotnej formie, aby maksymalnie wpłynąć na redukcję emisji, wszystkiego, co wydostaje się z rur wydechowych pojazdów.
O ile idea jest szczytna, o tyle jej wykonanie wywołało poruszenie wśród producentów samochodów. Problem tyczył się limitów emisji CO2 i innych szkodliwych cząsteczek. Był on na tyle wyśrubowany, że wymagał stosowania bardzo drogich rozwiązań.
Efekt byłby oczywisty - nawet tanie samochody stałby się bardzo drogie i wręcz niedostępne dla wielu osób. Zresztą już norma EURO 6D doprowadziła do kuriozalnej sytuacji. Wielu producentom bardziej opłaca się produkować duże SUV-y plug-in hybrid.
Takimi autami łatwiej jest paradoksalnie zmieścić się w wytyczonych widełkach - nawet jeśli mają mocne silniki pod maską. Uzyskanie dobrych wyników w małych i tanich autach stanowi zaś ogromne wyzwanie, któremu trudno sprostać.
Czołowe koncerny podkreślały, że norma EURO 7 wymaga technologii, których nie ma jeszcze na rynku
Producenci zwrócili także uwagę na fakt, że pandemia, zaburzenie łańcucha dostaw, a teraz wojna w Ukrainie drastycznie wpłynęły na całą branżę.
A motoryzacja to nie tylko samochody poruszające się po drogach, ale przede wszystkim setki tysięcy miejsc pracy, które mogłyby być zagrożone. Spadek popytu na samochody automatycznie oznaczałby masowe zwolnienia i redukcje etatów.
Motoryzacja napędza także gospodarkę. Tak więc nagłe zaciągnięcie ręcznego nie tylko oznaczałoby szybkie wyhamowanie, ale nawet "mocny wypadek", który dotknąłby portfele wszystkich mieszkańców Europy.
Zaproponowane rozwiązanie ma być kompromisem, choć producenci aut mają swój własny pomysł
Norma EURO 7 zostanie złagodzona w takim stopniu, aby nowe regulacje nie wpłynęły na drastyczne podwyżki cen aut i na spadek popytu na nowe samochody. Szczegółowe informacje znajdziecie w dokumencie, który opublikowało Politico.
Producenci aut uważają z kolei, że obecne regulacje są już wystarczającym kompromisem. Za 13 lat i tak z rynku mają zniknąć nowe auta spalinowe. Według Carlosa Tavaresa, szefa Stellantis, jest to idealny okres pomostowy, który połączy obecną motoryzację z pełną elektryfikacją.
Patrząc jednak na zawirowania na rynku można postawić wielki znak zapytania przy tych wszystkich zmianach. Sytuacja geopolityczna i ogólna niepewność sprawia, że ciężko jest myśleć o nadchodzących miesiącach, nie mówiąc już o kolejnych latach.