Ferrari 250 GTO to niezmiennie najdroższy samochód świata. Pobił rekord aukcyjny, ale nie cenowy

Wszyscy wiedzieliśmy, że jest to najdroższy samochód na świecie. Tym razem jednak granicę znowu przesunięto. Ferrari 250 GTO o numerze nadwozia 3765 LM sprzedano na aukcji RM Sotheby's za astronomiczną kwotę.

Na świecie są samochody i jest Ferrari 250 GTO. Ta włoska maszyna osiągnęła status bóstwa, cenionego i uwielbianego przez kolekcjonerów z najgrubszymi portfelami. Nie ma w tym jednak niczego, co by dziwiło. Dlaczego? To naprawdę niezwykła konstrukcja, która przez lata królowała na torach wyścigowych na całym świecie.

Ten egzemplarz jest jednak wyjątkowy. Mowa o samochodzie, który był wykorzystywany przez fabryczny zespół Ferrari. Pojawił się też w nim znacznie mocniejszy silnik, który pokazał swoje możliwości podczas wielu wydarzeń, w tym w trakcie liczącego 1000 kilometrów wyścigu na Nurburgringu, oraz 24-godzinnego wyścigu w Le Mans.

Przed Wami Ferrari 250 GTO, numer nadwozia 3765 LM. Sprzedano je za rekordową sumę

Podczas aukcji RM Sotheby's ostatni młotek opadł przy kwocie wynoszącej 47 milionów dolarów. Doliczając koszty aukcyjne, finalna kwota sięgnęła 51 705 000 dolarów.

W przeliczeniu na naszą walutę jest to 214 058 700 złotych. Osiągnięto tym samym rekord, ustanowiony 5 lat temu przez ten sam model, choć w zupełnie innym wydaniu. Wówczas egzemplarz z numerem nadwozia 3413 sprzedano za 48 405 000 dolarów.

Ferrari 250 GTO 3765 LM

Paradoksalnie jednak nie jest to najwyższa kwota, którą osiągnięto za ten samochód. Kilka lat temu pojawiła się informacja o prywatnej sprzedaży Ferrari 250 GTO 4153GT za 70 milionów dolarów. Tutaj jednak jest bardzo mało informacji dotyczących transakcji.

Czym wyróżnia się nowy rekrodzista?

Odpowiedź jest bardzo prosta i krótka - wszystkim. Po pierwsze, ten samochód jako jedyny należał do fabrycznego zespołu Scuderia Ferrari. Po drugie, pod maską drzemało tutaj nie 3-litrowe V12 Colombo, a 4-litrowa V12-ka, którą stworzono w oparciu o mniejszy silnik.

Jednostka o numerze 42 SA przeszła testy w maju 1962 roku i trafiła do dziewiątego skonstruowanego 250 GTO. Egzemplarz w kolorze Rosso Cina bardzo szybko trafił na tor, gdyż już 27 maja tego samego roku wystartował w wyścigu na Nurburgringu liczącym 1000 kilometrów.

Kierowcy Scuderii, Mike Parkes i Willy Mairesse, zajęli pierwsze miejsce w swojej klasie i drugie w klasyfikacji generalnej, co pokazało, że 4-litrowa jednostka była strzałem w dziesiątkę. Tak zaczęła się historia zwycięstw i startów w wielu imprezach tego egzemplarza.

Na potrzeby 24-godzinnego wyścigu w Le Mans pod maską pojawiła się nowa, poprawiona jednostka o numerze 48 SA. Zainstalowano w niej 6 gaźników Weber 42 DCN, a moc sięgnęła 390 KM. Tu niestety pojawiły się drobne słabości Ferrari w zestawieniu z konkurentami. Mowa o hamulcach, które były nieco mniej skuteczne. W efekcie auto wypadło w pułapkę piaskową na zakręcie Mulsanne.

Mike Parkes spędził 30 minut z łopatą, aby wydostać samochód. Udało się to zrobić, ale jego pozycja przesunęła się na tył stawki. Co więcej, piach najprawdopodobniej dostał się do silnika, co zaczęło doprowadzać do jego przegrzania. Finalnie auto wycofano z rywalizacji.

Ferrari 250 GTO 3765 LM

Po sezonie wyścigowym w 1962 roku zmieniły się przepisy, a 4-litrowa wersja 250 GTO nie spełniała wymogów regulaminów

W efekcie Ferrari uznało, że to dobry moment na sprzedaż tej maszyny. Nowym właścicielem został Pietro Ferraro z Triestu. W jego rękach auto przeszło konwersję do fabrycznej wersji 250 GTO, przeprowadzoną oczywiście przez Ferrari w Maranello. Tym samym pod maskę powróciła 3-litrowa jednostka, zastępując większego i mocniejszego "potwora".

W kolejnych latach aut przechodziło przez ręce kolejnych osób. Ferdinando Latteri, który odkupił auta od Pietro Ferraro, uczestniczył w wielu wyścigach na Sycylii. Tu jednak powoli kończy się historia obecności tego auta w motorsporcie, a zaczyna się czas rekreacyjnego użytkowania pojazdu.

W 1967 roku ten egzemplarz dotarł do USA, a dokładniej do Kalifornii. Z kolei w 1973 roku jego właścicielem został prezes Ferrari Club of America, Fred Leydorf. W jego rękach 250 GTO pozostało do 1985 roku, kiedy to trafiło w ręce dotychczasowego właściciela. Ten chętnie pokazywał swój nabytek na wielu imprezach, zgarniając najważniejsze nagrody - takie jak FCA Platinum Award podczas Cavallino Classic, czy Best of Show podczas Amelia Island Concours d’Elegance.

Klikając tutaj znajdziecie pełną dokumentację techniczną tego samochodu. Warto ją przejrzeć - to cała historia tego konkretnego egzemplarza, zawarta na kilkuset stronach.