To Ferrari Enzo ma już 144 000 kilometrów przebiegu (i dwie turbosprężarki)
Ten egzemplarz Ferrari Enzo nie spędza swojego życia w garażu. Zaliczył wypadek, odbudowę, tuning, a teraz nabija kilometry jak szalone. Tak trzeba żyć!
Wiadomo, hipersamochody często kupowane są jako inwestycja, która musi się zwrócić. Na szczęście obok takich kolekcjonerów nie brakuje osób, które lubią jeździć swoimi autami, bez większych ograniczeń. Jedną z takich osób jest Richard Losee, który to od nowości posiada Ferrari Enzo.
Nie jest to zwykły egzemplarz. Już po odbiorze założył, że celem będzie tutaj uzyskanie możliwie największego przebiegu. Samochód dostał pseudonim MM ENZO (Most Miles Enzo) i ruszył w świat.
Dosłownie - pierwsze kilometry za kierownicą zrobiła redakcja gazety Road&Track, która to przygotowała test długodystansowy Enzo. Brzmi to jak marzenie, nieprawdaż? Chłopaki z R&T przejechali tym samochodem aż 1500 mil, dzięki czemu stworzyli jeden z najdokładniejszych materiałów na temat topowego Ferrari.
A to była jedynie rozgrzewka, gdyż Ferrari Enzo wyruszyło później w świat
Losee po krótkiej przerwie ponownie udostępnił Enzo zespołowi R&T, tym razem jednak oferując auto na dłużej. W ich rękach samochód pokonał 10 000 kolejnych mil, a łącznie na liczniku pojawiła się już wartość z trójką z przodu.
W 2006 roku niestety doszło do nieoczekiwanego zwrotu akcji. Podczas imprezy charytatywnej na zamkniętym odcinku drogi Losee stracił panowanie nad autem przy 331 km/h. Samochód wzbił się w powietrze i dosłownie roztrzaskał na części. Kierowca przeżył, aczkolwiek do zdrowia dochodził przez ponad rok.
W tym czasie zdecydowano się na nietypowy krok, jakim jest odbudowa samochodu. Cały proces zajął 30 miesięcy i był wspomagany przez wiele firm, w tym przez Ferrari North America.
Wtedy też podjęto nietypową decyzję - wolnossąca V12-ka została wzmocniona dwoma turbosprężarkami, dzięki którym moc wzrosła do 800 koni mechanicznych. W takim wydaniu Losee zaczął wypożyczać auto znajomym, aby Ci nabijali w nim kolejne kilometry.
Teraz auto jest w rękach człowieka kryjącego się pod nickiem @dryl8k
Ten jegomość naprawdę intensywnie użytkuje Enzo i cały czas zabiera je w długie podróże, także w dość nietypowe miejsca. Ferrari jeździ po śniegu, w upalne dni i podczas najgorszej możliwie pogody.
W samochodzie wprowadzono też nietypową modyfikację. Zakupiono tutaj drugi komplet drzwi, z którego wycięto część zachodzącą na dach. Przy okazji usunięto w nich także okna. W efekcie jest to pierwsze Ferrari Enzo z dachem typu T-TOP, pozwalające na jazdę z wiatrem we włosach.
Obecnie na liczniku pojawiła się wartość przekraczająca 88 000 mil, czyli 144 000 kilometrów. Na placach obu rąk można policzyć hiperauta, które osiągają takie przebiegi.
Myślę, że wartość na poziomie 200 000 kilometrów będzie tutaj celem do osiągnięcia. Enzo z pewnością prędzej czy później trafi w ręce kolejnego użytkownika, który to zadba o stan jego licznika. Cała reszta nie gra większej roli.