No głupio wyszło, tak zwyczajnie. Ferrari Roma pojedzie na lakierowanie

Sezon ogórkowy w pełni, tak więc serwujemy Wam dzisiaj mizerię z nowym Ferrari Roma w roli głównej. Otóż kierowca tego auta delikatnie nie wymierzył i wpakował się w wyjątkowo wąską lukę.

Wiecie jak to jest. Emocje, nawigacja, stres, duże auto i wąskie włoskie uliczki. Każdy z pewnością choć raz w życiu zaliczył przejazd po jednej z malutkich mieścin we Włoszech. Są takie miejsca, gdzie nawet stary FIAT 500 bywa gigantem. Pamiętam, jak kilka lat temu wjechałem w dość wąski przesmyk w niewielkiej miejscowości w Toskanii. Wykonanie prostego skrętu (90 stopni w lewo) zajęło mi 8 minut, gdyż nie tylko musiałem przecisnąć się "na żyletki", ale po drodze miałem jeszcze schodek, ozdobny element przy ścianie budynku i obserwujących zewsząd pieszych. Dzisiaj z kolei pokażemy Wam pięknie zaklinowane Ferrari Roma, które bez wątpienia zaliczy wizytę w lakierni.

Ferrari Roma to wbrew pozorom bardzo szerokie auto

Mierzy dokładnie 1977 mm szerokości. Z reguły wiele uliczek w małych włoskich miejscowościach oznaczonych jest ograniczeniem szerokości do 1,8 metra (a czasami nawet do 1,5 metra!). Oczywiście jest tam pewien zapas, gdyż ideą jest odstraszenie odważnych osób, gotowych wjechać tam czołgiem.

Jak widać jednak nie wszyscy podeszli do tematu rozsądnie. Ten kierowca zdecydowanie miał zbyt dużo wiary w siebie i wcisnął się "na żyletki" pomiędzy dwie ściany. Co ciekawe pomimo widocznego braku przestrzeni wjechał na tyle głęboko, że przesunięcie się w którąkolwiek stronę stało się sporym wyzwaniem.

Można być pewnym, że auto zostało zarysowane

Patrząc na absolutny brak przestrzeni po lewej i prawej stronie oraz na próby przejazdu do przodu lub do tyłu można odnieść wrażenie, że błotniki niemal na pewno zostały lekko zarysowane.

Swoją drogą - przypomniało mi to film sprzed wielu lat, kiedy to pewien śmiałek postanowił pokonać stromy i wąski podjazd gdzieś w Grecji. To była droga idealna na Suzuki Jimny czy Samurai, a on tam zapuścił się za kierownicą Ferrari F430.

Szaleniec? Owszem. Do tego wycieczka po takiej trasie stała się zabójstwem dla skrzyni F1, która absolutnie nie znosi takiego traktowania. Efekty widoczne są w końcowych sekundach filmu, kiedy to spod pokrywy silnika unosi się biały dym z palonego sprzęgła.