Fiat 500 L Living 1.6 MultiJet II 16V 105 KM Lounge

Po sukcesie sympatycznej 500-ki Włosi pokusili się o stworzenie całej linii modelowej stylistycznie odwołującej się do tego modelu. Jeden z najnowszych jej reprezentantów to powiększona wersja 500L obdarzona przydomkiem Living. Czy ma w sobie urok mniejszego braciszka?

Jestem wielkim fanem obecnie produkowanej 500-ki. Uważam, że ten model to najlepsze, co przydarzyło się Fiatowi w ciągu ostatnich 10 lat. Jego wygląd powoduje, że od razu robi mi się wesoło, sposób prowadzenia usprawiedliwia zawyżoną cenę a sportowa wersja sprzedawana pod szyldem Abartha odbiera mi rozum i zmienia w absolutnego maniaka przyspieszeń. Mówiąc krótko: 500-ka jest super. Ale czy jej większy brat 500L też jest tak przyjemnym samochodem?

Ze sporą rezerwą podszedłem do testu "dużej" 500-ki w odmianie Living (opcjonalnie z dwoma dodatkowymi miejscami w bagażniku). Historia motoryzacji zna wiele przypadków samochodów, w których foteliki rozkładane z podłogi kufra zamiast funkcjonalnego dodatku pełniły wyłącznie rolę marketingowego "bajeru". Testowany samochód już na pierwszy rzut oka wydaje się kolejnym tego rodzaju pomysłem.

Włosi, zachowując standardowy rozstaw osi, przedłużyli zwykłą L-kę o ok. 20 centymetrów wyciągając jej tylny zwis. Wpłynęło to na powiększenie bagażnika i – nie ma co ukrywać - wpuściło nutę brzydoty do rozciągniętej karoserii. Tylne boczne okienka w miejscu łączenia z "czapkowatym" dachem legitymują się dziwnym kształtem, a profil samochodu nabrał "owadzich" proporcji z długim tyłem i krótkim przodem. Czy to się może podobać? Cóż - gusta bywają różne. Mając na uwadze liczne internetowe szyderstwa tworzone na temat Multipli, pozostaje mi tylko życzyć fanom włoskiej motoryzacji, by 500 L nie podzieliła losu przytoczonego vana...

Geniusz przestrzeni?

Najważniejsze w tym samochodzie jest jego wnętrze, zatem zajrzyjmy tam i przekonajmy się czy jego "6000 konfiguracji", których doszukał się Fiat, potrafi zachwycić pasażerów. Nim to jednak nastąpi, zaatakuje nas pełna garmażerka stylistyczna, tj.: hamulec ręczny w kształcie bułki, kierownica ze spłaszczonym wieńcem i drążek zmiany biegów przywodzący na myśl... "męski organ". Okazuje się, że dziwactwa designerskie dotyczą nie tylko kabin samochodów z palety MINI. Rozumiem całą tę fantazję, ale trudno mi oprzeć się wrażeniu, że jednak Włosi poszli "zbyt grubo"...

Pierwsze skojarzenie po zajęciu miejsca za "kwadratową" kierownicą 500L, wyposażoną w duże pokrętła i przyciski przystosowane do obsługi w rękawiczkach, jest następujące: ten samochód ma w środku tyle przestrzeni, że doskonale nadawałby się na taksówkę. Wrażenie swobody ruchów nie opuści nas po zajrzeniu na tylną przesuwaną, dzieloną i sprytnie składaną kanapę. Kąt pochylenia oparcia można regulować, a siedzisko jest bardzo długie, co widać nawet na zdjęciach. Pozycja, którą zajmują pasażerowie - "kinowo" podniesiona względem przednich miejsc - zapewnia przyjemną podróż.

Dla fakirów i dla dzieci

Niestety, tego samego, co o tylnej kanapie, nie można powiedzieć o przednich fotelach. Po pierwsze, podparcie boczne praktycznie w nich nie istnieje, po drugie, nie wiedzieć czemu, tylko lewy z nich ma podłokietnik (czyżby jedynie kierowca posiadał łokcie?) i w końcu po trzecie, nie wiem kto i w jaki sposób wykonywał testy komfortu na etapie przedprodukcyjnym, ale moje plecy ledwo przeżyły kontakt z oparciami siedzeń. Na dziwacznie ukształtowaną część lędźwiową nie ma skutecznej recepty. Nawet regulacja nic nie daje. Po 150-kilometrowej trasie człowiek czuje się niczym fakir posadzony na drewnianym wałku ugniatającym dolną część pleców. Niestety, to nie koniec złych wieści.

Rozczarowanie przyniesie też wizyta w ostatnim rzędzie foteli. Dodatkowe siedzonka rozkładane z podłogi bagażnika zgodnie z danymi producenta wydłużają czas rozpędzania samochodu do 100 km/h o ok. 0,2 sek. Wszystko wskazuje na to, że ich rola sprowadza się wyłącznie do tego. Moje próby rozgoszczenia się na nich spełzły na niczym, a nie jestem wielkim człowiekiem. Noszę buty z podeszwami długości ok. 28 cm i już tyle wystarczy, by nie mieć gdzie zmieścić stóp, nie mówiąc o trzymaniu głowy między kolanami. Szkoda, że tak to wygląda, bo Fiat opracował sprytny system składania i podnoszenia środkowego rzędu siedzeń, dzięki któremu dostęp do dodatkowych foteli jest dużo łatwiejszy niż na przykład w Kii Carens.

Wnętrzu 500L należy się więc zróżnicowana ocena. Z jednej strony mamy mnóstwo przestrzeni dla 5 pasażerów (z przodu, między drzwiami a fotelami - nawet za dużo!) i ciekawe rozwiązania podnoszące funkcjonalność (schowki, wygodny system przesuwanej/podnoszonej kanapy), zaś z drugiej niefortunnie zaprojektowane oparcia siedzeń i na siłę upchnięte dodatkowe 2 miejsca.

Twardo, ale funkcjonalnie

Kabinę wykończono twardymi plastikami, ale montaż elementów jest poprawny. Nie wszystkim prowadzącym Fiata przypadnie do gustu zestaw pokładowych zegarów. Prędkościomierz wyposażono we wskazówkę, której przeciwny koniec potrafi pomylić się z tym właściwym, natomiast pochwały zbiera system multimedialny.

Obsługa radioodtwarzacza nie nastręcza problemów, a przecież jeszcze nie tak dawno w autach pochodzących z koncernu Fiata nie było to wcale takie oczywiste. Sterowanie dotykowe na panelu odbiornika działa szybko, zaś w różne ustawienia wchodzi się intuicyjnie. Zastrzeżenia można mieć do pomysłu wykorzystania relatywnie małego ekranu jako wyświetlacza kamery cofania. Pocieszający jest fakt, że tak naprawdę to wcale nie musimy korzystać z tego udogodnienia. Widoczność do tyłu jest dobra. Z przodu obserwację drogi na boki utrudniają duże lusterka, lecz wielka zakrzywiona szyba (elektrycznie podgrzewana!) i przeszklone powierzchnie między podwójnymi słupkami "A" polepszają sytuację.

Z naciskiem na komfort

Jak rodzinny Fiat sprawuje się na drodze? Cóż - moje największe obawy dotyczące zawieszenia włoskie auto rozwiewa na swoją korzyść. Wersja 7-osobowa ma inne amortyzatory, zmodyfikowany przedni stabilizator i wzmocnioną tylną belkę skrętną. Podwozie skutecznie tłumi nierówności, aczkolwiek podczas pracy zdarza mu się wydać z siebie parę dziwnych odgłosów.

Generalnie Fiat zapewnia sporo komfortu. Biorąc pod uwagę, iż w przypadku testowanego egzemplarza zawieszenie musiało zniwelować obecność niskoprofilowych opon, można powiedzieć, że spisało się na medal. Jasne - na zakrętach samochód przechyla się (jak to van z wysoko umieszczonym środkiem ciężkości), ale nie ma w tym nic odbiegającego od normy.

Zdecydowanie gorzej należy ocenić lekko pracujący, elektrycznie wspomagany układ kierowniczy 500L. Włosi z uporem maniaka stosują w swoich samochodach system Dual drive, z którego pewnie żaden z klientów nigdy nie skorzystał więcej niż raz (funkcja City zupełnie pozbawia nas pojęcia o położeniu przednich kół), ale to nie ten gadżet jest powodem do zmartwienia.

Podczas jazdy układ kierowniczy Fiata w środkowym położeniu cechuje denerwująca "martwica". Nie jest ona dokuczliwa, gdy suniemy sobie po mieście 60 km/h, podgryzamy kanapkę i słuchamy radiowych hitów z lat 90-tych. Sytuacja wygląda jednak znacznie gorzej po opuszczeniu terenu zabudowanego. Przy prędkościach rzędu 100-120 km/h Fiat zaczyna nam dziwnie "uciekać" na boki. Trudno prowadzi się go na wprost, wymaga ciągłego korygowania toru jazdy. To potrafi zmęczyć i zdenerwować.

Dobry pod wieloma względami

Pod maską testowanego egzemplarza pracował znany, 105-konny 1,6-litrowy Multijet II. To dobry silnik. Dobry pod wieloma względami. Począwszy od kultury pracy (wtryskiwacze systemu Common Rail wykonują do 8 wtrysków w czasie jednego cyklu ruchu tłoka, co "wygładza" wibracje), poprzez oszczędność (swoje dokładają: pompa oleju i alternator o regulowanej wydajności), a na osiągach kończąc (z BMW na światłach nie wygramy, ale mocy wystarczy). Silnik ma 16 zaworów, których pracą sterują dwa wałki rozrządu napędzane łańcuchem. Motor Fiata charakteryzuje się szybkim osiąganiem temperatury roboczej.

Po mieście 500L-ką z turbodieslem jeździ się wygodnie głównie ze względu na duży zapas momentu obrotowego dostępnego już od niskich prędkości obrotowych silnika. 320 Nm swobodnie rusza z miejsca ważące ok. 1,4 tony auto. Skrzynia biegów działa w sposób przypominający francuskie urządzenia tego typu - spełnia swoją rolę, ale nie lubi, gdy ją poganiać. Lewarek ma dość długie drogi prowadzenia i podczas zmiany z "jedynki" na "dwójkę" zdarza mu się stawianie większego oporu bądź nawet niewielkie "zgrzytnięcia".

Godny odnotowania jest fiatowski system start-stop, który nie irytuje swoją nadgorliwością. Można go permanentnie rozbroić i zapomnieć o jego istnieniu. Robimy to po prostu naciskając stosowny guzik na desce rozdzielczej. Po ponownym uruchomieniu silnika ustawienie pozostaje w pamięci samochodu. To jedna z tych cech, których nie uświadczymy w wielu droższych pojazdach (nawet w Porsche start-stop uzbraja się sam).

Czas na podsumowanie

Z ziemi serbskiej do Polski przybył 500L, produkowany w miejscowości o nieco dziwacznej nazwie Kragujevac. Czy ta bałkańska inwazja ma szanse powodzenia? Najsłabszymi elementami "dużej 500-ki" są drętwy układ kierowniczy i niewygodne przednie fotele, a z kolei najmocniejszymi stronami przyjemna jednostka napędowa i pojemne wnętrze. To ostatnie nie jest jednak aż tak wielkie, by sens miało montowanie w nim dwóch dodatkowych siedzeń.

Gdybym miał wskazać głównych konkurentów Fiata to... miałbym z tym problem. W pierwszej chwili można powiedzieć, że Livingowi zapewne przyjdzie powalczyć ze Scenickiem i Carensem. Tak naprawdę jednak Fiat jest od obu tych aut o ok. 20 cm krótszy (!). Tym samym na naszym rynku nie odnajdziemy dla niego bezpośredniego konkurenta. Z marketingowego punktu widzenia poszerzenie palety modelowej 500-ki wydaje się więc bardzo dobrym ruchem. Niestety, jeśli ktoś spodziewa się, że dostrzeże w przedłużonym 500L geny jego miejskiego braciszka, to może być rozczarowany.

Podsumowanie:

Dziwnie to zabrzmi, ale takie są fakty: ten samochód na naszym rynku nie ma w swojej klasie konkurencji. Pytanie tylko: na ile użyteczne są dwa dodatkowe miejsca oferowane przez Fiata? Chyba warto rozważyć zwykłą 500-kę L. Jest trochę tańsza i, przede wszystkim, dużo ładniejsza.