Ma polski paszport, ale co z tego? Fiat 600e jest skreślony przez cenę. Sprawdziłem co potrafi
Gdyby popularny rysunek ze wsadzaniem pręta w koło roweru w czasie jazdy był samochodem, to nazywałby się Fiat 600e. To naprawdę przyjemny samochód, który zabito ceną. I to jest ogromny błąd.
Wiem, ten samochód nie każdemu przypadnie do gustu, głównie ze względu na kontrowersyjną stylistykę. Śmiem twierdzić, że gdyby tak Fiat 600e był "ubrany" w bardziej kanciaste nadwozie, w stylu nowej Grande Pandy, to przyciągałby uwagę szerszego grona odbiorców. Nie ukrywam, że mi 600-ka bardzo przypadła do gustu (ale wybaczcie, mam Abartha i darzę Fiata sympatią). Nie zmienia to jednak faktu, że Włosi, a w zasadzie koncern Stellantis, zrobili absolutnie wszystko, aby sprzedaż była przeciętna.
Tu powinienem napisać ZOBACZ JAK, niczym w najgorszych clickbaitach. Pozwólcie, że po prostu wyjaśnię Wam to w kolejnych punktach. Bo co jak co, ale ten dobry produkt nie ma szans na odniesienie sukcesu na rynku.
Co sprawia, że Fiat 600 (i jego spalinowa wersja) będą rzadkim widokiem na drogach?
Po pierwsze - cena, cena i jeszcze raz cena. Parafrazując i nieco modyfikując stare powiedzenie - tani Fiat był dobry, bo był tani i dobry. Ta marka doskonale radziła sobie z produkowaniem przystępnych małych samochodów, które były dla wielu osób oknem na nową motoryzację.
Prawda jest taka, że ta marka powinna być "Dacią w Stellantisie". Nie widzę w tym nawet słowa przesady. Temu koncernowi brakuje marki budżetowej, która ciągnęłaby sprzedaż. A z ich całego portfolio to właśnie Fiat idealnie wpisałby się w tę rolę, stając do walki z Dacią.
Tymczasem Fiat 600 kosztuje wyjściowo 108 000 złotych. Owszem, mamy tutaj w standardzie 6-biegowy automat, a pod prawą nogą jest 100 KM. Tylko to są rzeczy, których nie potrzebuje przeciętny klient.
Gdyby ten 100-konny silnik dopasowano do zasilania LPG i spięto go z manualną skrzynią biegów, a cenę obniżono o jakieś 20-22 tysiące złotych (do poziomu 86-88 tysięcy złotych), to już 600-ka zyskałaby w oczach klientów. W końcu mogłaby rywalizować z bazowym Capturem (którego ceny startują od 85 500 złotych), a nawet z Dacią Duster.
Jak spojrzymy w drugą stronę, to za 115 500 złotych jest większa i lepiej wyposażona Omoda 5, a za 109 500 złotych dostaniemy zyskujące na popularności MG HS, które ma wszystko, czego do szczęścia potrzeba. I na co komu taki Fiat?
Jeszcze gorzej prezentuje się cena wersji elektrycznej
Ten samochód w wersji RED, którą widzicie na zdjęciach, kosztuje 165 000 złotych. Wyposażenie jest dobre, ale na pokładzie nie ma na przykład kamery cofania. Jeśli chcecie taki dodatek, to zostaje Wam wariant La Prima, wyceniany na abstrakcyjne 190 000 złotych. Dopłacając 15 000 złotych wyjedziecie z salonu Teslą Model Y, która jest większa, ma zdecydowanie lepszy zasięg i szybciej się ładuje.
Takiej ceny nic nie argumentuje
Wnętrze wykończone jest twardymi plastikami, multimedia pochodzą z innych modeli grupy Stellantis, a spora część wnętrza jest wspólna z Jeepem Avengerem. Nie ma więc elementów, które wpływałyby na tak wysokie kwoty - ani po stronie jakości, ani po stronie wyposażenia.
Drugą kwestią jest konkurencja, zwłaszcza ta... wewnętrzna. Fiat 600 ma mocnego wroga
I tu trzeba poruszyć kwestię wyglądu 600-ki. Jest to samochód specyficzny i polaryzujący opinię. Jednym przypadnie do gustu ze względu na swój "sympatyczny" design, inni stwierdzą, że jest okropny. Do tego z tej samej fabryki, a nawet z tej samej linii produkcyjnej, zjeżdża Jeep Avenger. Minimalnie mniejszy, dużo atrakcyjniejszy i bardziej uniwersalny wizualnie, w bazowej wersji droższy tylko o 1500 złotych (ale za to dostajemy tutaj manual, a nie automat).
Nie dziwię się, że wiele osób woli dopłacić. Tym bardziej, że pudełkowaty tył Avengera skrywa większy bagażnik, a na tylnej kanapie i tak nie jest zbyt wygodnie, choć dwie osoby na krótszym dystansie nie będą narzekały.
Sukces Jeepa idealnie widać we Włoszech. Na rynku, gdzie Fiat zawsze był potęgą, 600-ka przepadła, a Avenger sprzedaje się doskonale.
Po trzecie - w tej skromnej liście wersji napędowych ciężko jest wybrać coś sensownego
100-konny hybrydowy wariant może i nie zużywa dużo paliwa, ale kultura pracy tego silnika nie należy do wybitnych. Trzy cylindry dają o sobie znać charakterystycznym dźwiękiem. Plusem jest za to praca automatu, który oferuje bardzo płynne zmiany biegów.
Z kolei wersja elektryczna ma 156 KM i baterię o pojemności 54 kWh. Teoretycznie producent obiecuje około 400 kilometrów zasięgu, ale realnie ta wartość jest o około 100 kilometrów niższa. Do miasta wystarczy, w długie trasy będzie już trudniej się zabrać, ale nie po to stworzono ten samochód.
Tu ponownie wracamy do kwestii ceny - na rynku elektryków jest coraz więcej samochodów, które mają sensowne ceny i oferują dobry zasięg. Tutaj patrzymy na auto do jazdy miejskiej i na dojazdy do miasta. Globtrottera w nim zdecydowanie nie widzę. Maksymalna moc ładowania sięgająca 100 kW nie jest zła (to plus), ale czy faktycznie będzie potrzebna na dłuższą metę? Nie sądzę.
Plusem jest to, jak jeździ Fiat 600. Tutaj można się zrelaksować
Kierownica pracuje lekko, co normalnie by irytowało, ale tutaj przywodzi na myśl słynną funkcję City. Manewrowanie i parkowanie to czysta przyjemność. Wyższy profil opon pozwala na łatwe pokonywanie krawężników i progów, a przy wyższych prędkościach wyciszenie nie rozczarowuje.
Zużycie energii to trudny temat. Jeździłem tym samochodem dwa razy: przez chwilę w styczniu i w czerwcu. Przy niskich temperaturach w mieście zszedł do 13-14 kWh, ale była to bardzo płynna jazda. W Warszawie w czerwcu osiągałem powtarzalny wynik na poziomie 15-16 kWh, co przełożyłoby się na około 300-330 kilometrów zasięgu na ładowaniu.
przy 100 km/h: | 18,1 kWh/100 km |
przy 120 km/h: | 21,8 kWh/100 km |
przy 140 km/h: | 25 kWh/100 km |
w mieście: | 13-16 kWh/100 km |
W trasie nie jest już tak kolorowo. Przy 100 km/h Fiat 600e zużywa około 18 kWh energii, a przy 120 już 22 kWh. Oznacza to, że przy prędkościach autostradowych zasięg spada do 200-250 kilometrów.
Nie chcę być czarnowidzem, ale nie wróże temu modelowi długiej przyszłości
I bardzo mnie to martwi, gdyż mówimy o produkcie z polskiej fabryki. Obawiam się jednak, że "skanibalizuje" go... Fiat. A mowa tutaj o nowej rodziny Pandy, w tym o Mega Pandzie i Pandzie Fastback.
Będą to auta korzystające z prostszej platformy STLA Small. Zyskają pudełkowatą stylistykę (na plus), ten sam napęd hybrydowy i nieco słabszy wariant elektryczny (44 kWh, 113 KM). Prawda jest jednak taka, że do miasta to wystarczy. A jeśli cena wyraźnie spadnie, to 600-ka po prostu przestanie mieć rację bytu. Fiat 600e, czyli elektryczny wariant, tym bardziej.
Powtórzę to jeszcze raz - Fiat musi wrócić do produkowania tanich i przystępnych samochodów
To jedyna szansa na to, aby ta marka mogła utrzymać się na rynku z sensowną pozycją. Niech w ofercie zostanie nieco bardziej fikuśna 500-ka, która dostanie niebawem spalinowy wariant. Dla Włochów punktem odniesienia powinna być Dacia, nie tylko pod kątem gamy, ale przede wszystkim cen. Niestety, jak widać nikt w koncernie Stellantis jeszcze na to nie wpadł.