Ford się pomylił i postawił zbyt mocno na elektryfikację. Tylko co teraz może zrobić?
Błękitny owal ma przez sobą ogromne wyzwanie. Ford postawił w Europie na elektryfikację, a celem marki było wprowadzenie w pełni elektrycznej gamy modelowej do 2030 roku. Już teraz Amerykanie wiedzą, że był to zbyt ambitny plan. To jednak stawia ich w bardzo trudnej sytuacji.
- Ford przyznaje, że plan pełnej elektryfikacji gamy modelowej od 2030 roku był zbyt ambitny
- Amerykanie szukają rozwiązania dla tego problemu
- W Europie sytuacja będzie dla tej marki bardzo trudna
W zasadzie nie było firmy, która jeszcze 2-3 lata temu twierdziła, że od 2030 będzie oferować wyłącznie samochody elektryczne. To była ambitny cel, nawet w obliczu 8-9 lat na wprowadzenie takich zmian. Dziś, 5,5 roku przed tym terminem, wszyscy wiedzą, że to nierealne. Ford jest tutaj w szczególnie trudnej sytuacji. Ta marka podkreśla wprost, że zbyt ambitnie podeszła do tych planów. Teraz musi opracować awaryjną strategię, dzięki której utrzyma pozycję na rynku.
Ford chciał oferować same elektryki od 2030 roku. Rynek pokazał jednak swoje potrzeby
To klienci są najlepszym papierkiem lakmusowym dla wszystkich takich targetów. Tak odważna decyzja może wyglądać świetnie na spotkaniach zarządu i w różnych excelach, ale rynek jest weryfikatorem planów każdej marki. A nie jest tajemnicą, że elektryfikacja nie postępuje tak szybko, jak zakładano.
Tu trzeba jednak podkreślić, że nie jest to wina tych firm. Ford, tak jak i wielu innych producentów, został przyparty do muru przez regulatorów, odgórnie narzucających nowe ograniczenia.
Ursula von der Leyen podkreśla, że Komisja Europejska pod jej sterami utrzyma cel jakim jest neutralność węglowa i zakaz sprzedaży pojazdów spalinowych od 2035 roku. Tutaj pojawiają się jednak coraz donośniejsze głosy dotyczące dopuszczenia paliw syntetycznych.
Wiele firm zdecydowało się więc na skrócenie życia samochodów spalinowych o kilka lat. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta - bo "na papierze" było to tańsze i prostsze.
Nowe normy i kary za przekroczenie emisji są bardzo wysokie. Rozsądniejszą decyzją jest więc wycięcie silników spalinowych, aby obniżyć zbędne wydatki. Wszystkie kary przekładają się na finalną cenę samochodu, a te drożeją w absurdalnym tempie z roku na rok.
Ford postawił więc na elektryfikację, ale rynek nie pędzi w tym kierunku. To obecnie jest raczej leniwy spacer
Amerykańska marka została więc z mocno pociętą gamą samochodów spalinowych, która lada chwila straci kolejny model. Z oferty zniknęła już Fiesta, Mondeo i świetny S-MAX oraz Galaxy. Focus szykuje się do emerytury - ta przyjdzie w przyszłym roku.
Zostaje więc Puma, Kuga i rodzina Tourneo/Transitów. Do gamy spalinowych samochodów można też dodać Mustanga i Bronco. Po stronie elektryków jest zaś Explorer, Capri, Mustang Mach-E, a lada chwila będzie elektryczne Tourneo Courier/Tourneo Custom (także jako Transit) i Puma-E.
Gołym okiem widać więc, że Ford zostaje z większą liczbą elektryków, niż samochodów spalinowych. Do tego Kuga właśnie przeszła lifting i raczej nie zostanie z nami na 6-7 kolejnych lat lat. To oznacza, że amerykańska marka musi zainwestować w nowe samochody spalinowe, potencjalnie z oszczędnymi hybrydami plug-in pod maską.
Realnie więc ta marka, jak wiele innych, jest między młotem a kowadłem
Rynek chce jedno, regulatorzy wymagają drugiego, a po środku jest biznes, który musi działać i zarabiać. A w momencie, w którym decyzje "na szczycie" zmieniają się niczym w kalejdoskopie, prowadzenie takiej działalności przypomina rzucanie na oślep rzutkami w tarczę. Albo się uda, albo nie uda.
Jakie samochody byłyby dla Forda deską ratunku?
Uważam (i jest to oczywiście moja subiektywna opinia), że Ford potrzebuje kompaktowego spalinowego crossovera o ciekawej stylistyce, coś pokroju Volkswagena T-Roca. To jest segment, który cieszy się dużą popularnością i mógłby być rozwiązaniem problemu marki. Zresztą takie auto powinno dalej korzystać z nazwy Focus, charakterystycznej, znanej i rozpoznawalnej.
Poza tym za kilka lat przyda się solidny następca obecnej Kugi. Choć ten samochód debiutuje właśnie w odświeżonym wydaniu, to jednak ośmiu lat na rynku nie wytrzyma. Tym samym w okolicach 2026-2027 roku Ford będzie zmuszony do pokazania nowego auta w tym "lukratywnym" segmencie, wypierającym niemal całkowicie klasyczny segment D.
Źródło: Autocar