Mieli produkować elektryczne Mustangi, splajtowali. I nie zrobili nawet jednego auta dla klienta
Miał być efektowny restomod w postaci Mustanga z 1967 roku w elektrycznym wydaniu. Było nawet oficjalne "błogosławieństwo" Forda. Finalnie nic z tego nie wyszło - Charge Cars, brytyjska firma, która chciała dać nową twarz amerykańskiej, plajtuje.
- Charge Cars szykowało efektowny restomod
- Wizualnie robi on ogromne wrażenie, ale problemem był napęd
- Finalnie firma bankrutuje
Ford Mustang, rocznik 1967. Można śmiało powiedzieć, że ta wersja jest jedną z najbardziej kultowych, najbardziej pożądanych i najpiękniejszych w historii tego auta. Wiele osób dobierało się do "konika", próbując dać mu nowy charakter. Brytyjczycy z Charge Cars mieli nieoczywistą wizuję - piękną wizualnie, kontrowersyjną technicznie.
Ich pomysł łączył piękny i minimalistyczny design (także wnętrza) z elektryfikacją. To niestety nie wypaliło.
Ford Mustang od Charge Cars zderzył się z rzeczywistością. Co z tego, że dobrze wygląda, skoro nikt go nie chce?
Bankructwo firmy przyszło nawet przed sprzedażą pierwszej sztuki. Koszty rozwoju konstrukcji i oprogramowania sprawiły, że Charge Cars musi porzucić marzenia o produkcji restomodów.
A mówimy tutaj o gruntownie przebudowanym Mustangu. Klasyczny fastback zyskał całkowicie nowe nadwozie ze stali, zmodyfikowaną platformę i zaprojektowane od podstaw wnętrze. Postawiono tutaj na cyfryzację i minimalistyczny wygląd, z dwoma ekranami stanowiącymi centrum dowodzenia.
Sercem jest tutaj bateria ukryta w podłodze (o pojemności przekraczającej 60 kWh) i silnik elektryczny generujący 544 KM. Co ciekawe sam Ford włączył się w projekt i zapewnił Brytyjczykom dostęp do wybranych nowych części.
Osoby z grubym portfelem nie chcą jeździć restomodami z elektrycznym silnikiem
Taka jest prawda. Ten samochód wyceniono na 350 000 funtów. To kwota, która pewnie nie byłaby przeszkodą w momencie, w którym pod maską zostałoby wolnossące V8. Tymczasem elektryczne auta nie budzą takiego zainteresowania.
Pojawiają się tutaj uzasadnione obawy o żywotność baterii, jej wytrzymałość i - przede wszystkim - o opiekę posprzedażową takiego samochodu.
Założyciele Charge Cars nie dają jednak za wygraną i szukają metody na to, aby ich samochód trafił na rynek - choć być może w innej postaci. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby pod maskę wróciło tutaj... klasyczne V8. Co jak co, ale to jest element, dzięki któremu Ford Mustang jest samochodem kompletnym, budzącym radość i pożądanie.