Mów o niej "baby-ST". Ford Puma ST 1.0 - TEST

Ma wszystko co najlepsze w tym aucie, ale pod maską zaszła ogromna zmiana. Ford Puma ST z automatem zyskał silnik 1.0 o mocy 170 KM. Trzeba więc zadać sobie kluczowe pytanie - czy to wystarczy, aby zachować sportowy charakter tego auta?

Spokojnie, wciąż macie tutaj wybór. Ford Puma ST zastąpił Fiestę ST i przejął rolę "małego zwinnego hothatcha", choć tutaj ostatnie słowo należałoby zamienić na "crossovera". Niemniej magię tutaj poczyniono i udało się zachować świetne prowadzenie w większym i wyższym nadwoziu.

Do tej pory możliwość konfiguracji tego auta ograniczała się do koloru i kilku opcji. Teraz wybór jest nieco większy. Puma ST może wyjechać z salonu z silnikiem 1.5 o mocy 200 KM.W takim wydaniu dostajecie 6-biegową manualną skrzynię biegów.

Jeśli chcecie połączyć litery ST z automatyczną skrzynią, to pod maską znajdzie się "nieco" inny silnik. Też ma trzy cylindry, ale tylko litr pojemności i 170 KM. Tym samym dostajemy dwa skrajnie różne wydania tego samego samochodu.

Jak sprawdza się nowa wersja, w której nie trzeba machać lewarkiem? Sprawdziłem to.

Ford Puma ST Azure Blue

Ford Puma ST 1.0 170 KM DCT7 - TEST. Mniej znaczy... mniej

Tym razem znane stare powiedzenie zupełnie się tutaj nie sprawdzi. Mniejszy silnik to nie tylko niższa moc, ale i znacznie skromniejszy moment obrotowy. W wersji 1.5 mamy do dyspozycji 320 Nm. Tutaj - tylko 200 Nm.

Oczywiście przekłada się to na osiągi. Wersja z "manualem" i jednostką 1.5 pod maską przyspiesza do setki w 6,7 sekundy. W wersji 1.0 potrzeba na to 7,4 sekundy. Niższa jest też prędkość maksymalna, choć kilkanaście km/h nie robi aż takiej różnicy.

Różnicę czuć w elastyczności

Oczywiście 7-biegowy dwusprzęgłowy automat nieco maskuje gorszą elastyczność, ale braku 120 Nm nie da się ukryć. Wciśnięcie pedału gazu przy 100 km/h sprawia, że auto sprawnie, ale nie tak żwawo zaczyna nabierać prędkości. Co ciekawe wrażenia z przyspieszenia do setki są już dużo lepsze. Choć różnica jest zbliżona do sekundy, to zza kierownicy aż tak tego nie odczujecie.

Dział Ford Performance zrobił wszystko, co się da, aby w silniku 1.0 zachować sportowy charakter. Wydech jest zdecydowanie głośniejszy, a auto w trybie Sport lubi sobie "parsknąć i strzelić" przy przy zmianie biegów. Zresztą ścieżka dźwiękowa nie jest tutaj dużo gorsza od tej, którą dostaniemy przy silniku 1.5. W końcu to też trzycylindrowa konstrukcja.

Poza komfortem jazdy, kluczowe jest też zużycie paliwa

I tutaj też się zdziwicie, gdyż mniej znowu nie znaczy mniej. A przynajmniej nie dużo mniej, gdyż różnice względem wersji z manualną skrzynią biegów są niezbyt duże.

Zacznijmy od prędkości autostradowych. Przy 140 km/h Ford Puma ST 1.5 z manualną skrzynią biegów zużywa średnio 9-9,2 litra paliwa. W wersji 1.0 jest to 7,8-8,1 litra. Litr jest oczywiście odczuwalny i wpływa na zasięg, aczkolwiek przy 30 KM i 120 Nm mniej można liczyć na więcej.

Silnik 1.0 zyskuje najwięcej w mieście, gdzie do akcji wkracza układ miękkiej hybrydy. W Warszawie osiągałem wyniki na poziomie 7,5-8 litrów. Oznacza to o około pół litra niższe zużycie paliwa.

Ford Puma ST 1.0 MHEV 170 KM - zużycie paliwa

przy 100 km/h: 5,5 l/100 km
przy 120 km/h: 6,8 l/100 km
przy 140 km/h: 7,9 l/100 km
w mieście: 7,4-8 l/100 km

Najważniejsze jest to, że Ford Puma ST, nawet z silnikiem 1.0, wciąż jeździ bardzo dobrze

Zawieszenie i układ kierowniczy mają tutaj niemal identyczne nastawy. Dzięki temu Puma ST zachowała swój gokartowy i zabawowy charakter. Jest twarda, co nie każdemu przypadnie do gustu, ale stać ją na wiele. W szybko pokonywanych zakrętach ma dużo przyczepności, choć trzeba delikatnie operować gazem. Tendencja do podsterowności jest wyczuwalna i łatwo jest ją wywołać przy zbyt mocnym dociskaniu prawej nogi.

Tu widać jedną z kluczowych różnic. W wersji z manualną skrzynią biegów dostępna jest opcjonalna szpera. Za 4650 złotych całkowicie zmieniamy charakter auta i zyskujemy piekielnie precyzyjną maszynę, która daje ogrom frajdy.

Ford Puma ST 1.0 Azure Blue

Wersja z automatem nie pozwala na dołożenie szpery. W efekcie, poza wspomnianą podsterownością, wyczuwalny jest też tutaj "torque steering", czyli delikatne wyrywanie kierownicy przy mocno dociśniętym gazie. Może i mamy tutaj tylko 200 Nm, ale za to można je wykorzystywać w szerokim zakresie obrotów - i przekłada się to także na prowadzenie.

Zadajmy sobie kluczowe pytanie - dla kogo jest ten samochód?

Moim zdaniem Ford Puma ST w wersji z automatyczną skrzynią biegów przekona do siebie osoby, które oczekują nieco więcej wrażeń i emocji z jazdy, ceniące sobie jednak komfort braku walki z pedałem sprzęgła i z lewarkiem.

W jednym nadwoziu połączono tutaj nieco więcej sportowego charakteru z komfortem użytkowania. Myślę, że Ford zdecydował się na taki ruch, bo... po prostu mógł to zrobić. Połączenie odpowiednich "klocków LEGO" nie było tutaj problematyczne.

Ford Puma ST 1.0 MHEV nie jest tanim autem

Ceny tej wersji startują z poziomu 158 560 złotych, a prezentowany egzemplarz kosztuje 175 400 złotych. Dla porównania wersja 1.5 200 KM z manualną skrzynią startuje od 160 200 złotych, ale po wyrównaniu wyposażenia kosztuje dokładnie tyle samo. Jedyną opcją, która zwiększa jej cenę, jest wspomniana szpera za 4650 złotych - warta grzechu.

Czy wybrałbym Pumę ST z automatem? Raczej nie - ale doceniam jej obecność w ofercie

W mojej opinii dużo rozsądniejszą decyzją jest wybór wersji ST-Line X, ze 155-konną wersją silnika 1.0 i z tym samym 7-biegowym dwusprzęgłowym automatem. Wygląd nie różni się aż tak bardzo, a zyskujemy tam nieco łagodniejsze i bardziej uniwersalne auto. Z kolei jeśli liczycie na dużo emocji, to wariant z manualną przekładnią jest tym, czego potrzebujecie.