Ford Puma ST bardzo mnie zaskoczył. To absurdalnie dobre auto - TEST, OPINIA

Kolejny crossover, wysoki i nijaki. Mocny silnik? A na co to komu, skoro właściwości jezdne będą do kitu? Jeśli tak myśleliście, to jesteście w błędzie - Ford Puma ST jest fantastycznym samochodem, dostarczającym BARDZO DUŻO radości.

W segmencie "B-crossoverów" znajdziemy niemal wszystko. Są wersje benzynowe i wysokoprężne, znajdą się także hybrydy (nawet plug-in), czy modele z napędem na cztery koła. Nikt jednak nie miał odwagi pokazać takiego auta w prawdziwie sportowym wydaniu. No, prawie, bo Ford - jak się okazuje - ma wielkie jaja i nie boi się odważnych projektów. A to się opłaca, bo Ford Puma ST jest wybitnie imponującym samochodem.

Dlaczego Ford Puma ST robi tak dobre wrażenie?

Nie ukrywam - jestem ogromnym fanem Fiesty ST. Poprzednia generacja to absolutny majstersztyk, a nowe wcielenie, choć tylko trzycylindrowe, jest jeszcze lepsze od poprzednika. I niech Ci wszyscy malkontenci przejadą się tym autem na torze czy po krętych drogach, a szybko zweryfikują swoje negatywne poglądy na temat jednostki napędowej.

Ford Puma ST Ford Puma ST - lakier MEAN GREEN wygląda tutaj rewelacyjnie!

Puma w gamie Forda to novum. Auto wciśnięto we wspomniany segment B-crossoverów i SUV-ów, ale jednocześnie w gamie pozostawiono jej starszego brata, Ecosporta. I nie ma w tym nic dziwnego, gdyż ten model jest zdecydowanie bardziej... "lifestylowy". To jedyne określenie, które krótko i treściwie opisuje wszystko, co Ford wcisnął w ten samochód.

Jak wiadomo dział Ford Performance niemal wszystko zamienia w złoto. Tutaj dodatkowo znalazło się niesamowicie wielkie pole do popisu, gdyż żaden z konkurentów nie odważył się na wprowadzenie "gorącego crossovera". A to duży błąd i ogromna szansa dla błękitnego owalu. Pomyślcie sobie - sprzedaż hothatchy, zwłaszcza tych mniejszych, nieco spada. Ludzie chcą komfortu, przestrzeni, uniwersalności. Z drugiej strony zaczyna im jednak brakować radości. Wystarczyło więc połączyć te dwie rzeczy w jednym nadwoziu. Et voilà, oto Puma ST!

Mów mu Kermit

Skojarzenie z sympatyczną żabą z Muppetów nie jest przypadkowe. Łączy się to ze stylistyką frontu i unikalnym lakierem Mean Green, który przywołuje wspomnienia z Focusa RS drugiej generacji. Sportowe zderzaki i większe felgi sprawiają, że model ten wyróżnia się z tłumu.

Ford Puma ST Kermit na sterydach

Wnętrze? Tutaj zmiany są skromne - nowy lewarek skrzyni biegów, sportowe fotele Recaro i czerwone przeszycia. Czy czegoś więcej trzeba? Niekoniecznie - wszak to wciąż uniwersalne auto, oferujące sporo przestrzeni na tylnej kanapie. Bagażnik także jest duży i ustawny, a sprytna "wanna" pod podłogą pozwala na przewożenie "brudnych" rzeczy w komfortowy sposób.

Ford idealnie wyważył stylistykę tego auta, dodając raptem garść charakterystycznych wyróżników. Wybierając bardziej stonowany lakier będziemy sprytnie wtapiać się w tłum. Ja uważam jednak, że odcień Mean Green to jedyny słuszny kolor w tym model - pasuje do niego idealnie, gdyż...

... Ford Puma ST to rewelacyjny hothatch

Tak, hothatch - używam tutaj tego słowa z pełną premedytacją i na pohybel tym, którzy twierdzili, że będzie to mało udane auto.

Wystarczy szybkie spojrzenie w dane techniczne, aby przekonać się o ich błędzie. 200 KM i 320 Nm w zupełności wystarcza, aby ten mały samochód osiągał setkę w 6,7 sekundy i rozpędzał się do 220 km/h. Jest też tutaj mechaniczna szpera (tak, dobrze przeczytaliście), oraz fantastycznie zestrojone zawieszenie.

Ford Puma ST Oldschoolowy charakter w nowoczesnym aucie. Pokochacie to.

I tutaj wsadzę kij w mrowisko. Uważam bowiem, że Ford Puma ST daje więcej frajdy z jazdy niż Fiesta ST.

Pozwólcie, że Wam to wytłumaczę. Otóż Fiesta ST jest sztywna i precyzyjna niczym gokart. Naprawdę ciężko jest ją wytrącić z równowagi. Gdy już to zrobimy, to odwdzięcza się przyjemną nadsterownością i łatwością w opanowaniu. Jest jednak przy tym dość sztywno zestrojona, co na dłuższą metę może męczyć w codziennej eksploatacji.

Puma ST oferuje w zasadzie to samo, tylko w nieco bardziej "miękkim" opakowaniu. Ale nie jest to miękkość, która Was zirytuje. Nie jest to też miękkość doprowadzająca do niebezpiecznych sytuacji za kierownicą. Ten fajny "body roll" można w fantastyczny sposób wykorzystać, odpowiednio przenosząc masę w zakrętach czy przy dohamowaniu.

A na takie zabawy miałem idealną przestrzeń - tor Driveland, prowadzony przez Tomka Kuchara. Na wytyczonej trasie mogłem wybrać tryb Track i wyciskać z auta sto procent możliwości. Jest to bardziej techniczny niż szybki obiekt, tak więc zawieszenie ma dużo do roboty. Do tego lało - i to bardzo mocno, tak więc asfalt był pokryty solidną warstwą wody.

I wiecie co? Ani przez chwilę nie było sytuacji, gdzie przód "plułby" w niechcianym kierunku. Szpera wspaniale wkleja auto w zakrętach, a żwawy silnik zapewnia odpowiedniego kopa już od niskich obrotów. Precyzyjny układ kierowniczy pozwala na perfekcyjne czucie auta, a lekko zamiatający tył wywołuje ogromny uśmiech na twarzy.

Jazda na trzech kołach

Tę cechę Puma ST odziedziczyła po Fieście. W szybkich i ostrych zakrętach tylne koła są delikatnie podrywane, niczym w starych dobrych hothatchach. I dokładnie takie same odczucia pojawiają się za kierownicą. Dużo analogowych emocji, mało cyfrowego bełkotu i nadmiernej "mądrości" serwowanej przez elektronikę.

Przyznam szczerze, że zupełnie się tego nie spodziewałem i jestem naprawdę miło zaskoczony zdolnościami tego auta. Ford jest w formie i pokazuje to przy każdym kolejnym modelu. Cieszę się, że Puma nie jest tutaj wyjątkiem - jeśli już przełkniemy cenę, to może to być naprawdę ciekawa propozycja na uniwersalne daily.

No właśnie - jak Ford Puma ST sprawdza się na zwykłych drogach?

Moim zdaniem rewelacyjnie. Zawieszenie zapewnia odpowiedni komfort podróżowania i całkiem nieźle wybiera nierówności. Fotele Recaro zapewniają świetne trzymanie boczne, ale jednocześnie nie uciskają nas. Precyzyjna manualna przekładnia zachęca do zabawy prawą ręką i lewą nogą, a mimo to nie męczy.

Jedyną rzeczą, która wymaga przyzwyczajenia, jest wydech. Puma ST serwuje naprawdę rasową ścieżkę dźwiękową i jest zaskakująco głośna w środku. Wydech przyjemnie warczy i niekiedy strzela, co dla niektórych może być nieco męczące. Z drugiej strony pokażcie mi inne auto z tego segmentu, które potrafi takie robić takie rzeczy na seryjnych podzespołach. Jakieś propozycje, poza mniejszym Abarthem?

Chapeau bas, chapeau bas...

Skoro już wszyscy producenci chcą nas przesadzić do SUV-ów i crossoverów, to niech to będą przynajmniej takie auta. Czapki z głów dla Forda za to, że odważył się wyjść na rynek z takim samochodem. Może dzięki temu inni producenci zreflektują się i pójdą w podobnym kierunku?

Tak, wiem - jestem marzycielem i oczekuję zbyt wiele, zwłaszcza w czasach elektryfikacji motoryzacji. Tym bardziej trzeba cieszyć się Pumą ST. W końcu za jakiś czas pozostanie nam już tylko ciche bzyczenie elektrycznego napędu.