Ford rezygnuje z samochodów "osobowych" w USA

Choć teoretycznie wszystko i tak na to wskazywało, to decyzja Forda jest dziwna, a tłumaczenie jeszcze dziwniejsze. W najbliższym czasie na rodzimym rynku mają pozostać wyłącznie SUV-y, pickupy i... Mustang.

Fiesta (sedan), Focus, Fusion (Mondeo), C-Max, Taurus - zapomnijcie o tych nazwach, jeśli planujecie kupić Forda w USA. Wszystkie te modele mają zniknąć z oferty (Focus czwartej generacji będzie oferowany, ale tylko w podniesionej wersji Active). W zamian za to pozostanie Mustang, a także SUV-y (łącznie z Ecosportem), pickupy i samochody elektryczne (oczywiście również tylko z wcześniej wymienionymi rodzajami nadwozia). Tych ostatnich ma do 2022 roku powstać 16 modeli. Ale już w 2020 90% samochodów sprzedawanych przez Forda ma być bardziej "użytkowa" niż przeciętny samochód. Dlaczego?

Sprzedaż, i zyski. Choć tłumaczenie jest dość pokrętne. Ford nie przynosi teraz strat. Ale chce przynosić większe zyski. Eliminuje więc samochody, które przynoszą straty. Z jednej strony, logiczne. Z drugiej strony - poza Taurusem cała reszta i tak będzie produkowana i sprzedawana w setkach tysięcy egzemplarzy na innych kontynentach. Tam strat najwyraźniej nie przynoszą. Obcinając ofertę modelową, Ford świadomie oddaje część rynku FCA i GM, a także markom japońskim i koreańskim. To bez sensu, bo niezależnie od wszystkiego, jeśli sytuacja finansowa firmy jest stabilna, im więcej modeli jest w ofercie, tym lepiej. Zwłaszcza, jeśli są to modele, które i tak zostały już opracowane, więc nie generują dużych kosztów projektowych. A w świadomości klientów Ford byłby kompleksowym producentem.

Ale nad czym tu się zastanawiać, skoro pojawiają się plotki o tym, że w gamie Mustanga pojawi się... SUV.