Ford Think City był norweskim elektrykiem, stworzonym za pieniądze z USA

Oto krótka historia norweskiego auta elektrycznego, produkowanego w Finlandii, które rozwinięto za pieniądze z USA, aby sprzedawać je w Kalifornii (i nie tylko). Ford Think City był jednym z pierwszych elektryków tej marki, choć w praktyce nigdy nie miał na nadwoziu "błękitnego owalu". Można jednak śmiało powiedzieć, że ta amerykańska marka wyprzedziła swoje czasy i pracowała nad koncepcją, która obecnie rozwijana jest przez wiele firm.

Być może kojarzycie elektrycznego Focusa, którego sprzedawano w USA. To był jeden z pierwszych masowych elektryków tej marki. Mustang Mach-E nie wymaga przedstawiania, gdyż znacie go doskonale. Myślę, że nazwa Ford Think City z kolei nic Wam nie powie.

I nie ma w tym nic dziwnego. To był przedziwny pomysł, który przede wszystkim miał dać Fordowi przewagę w Kalifornii, gdzie wprowadzono nową regulację "zero-emission policy", która wymusiła na producentach wiele "ekologicznych" wygibasów, aby 5% sprzedaży nowych aut w tym stanie stanowiły auta na prąd.

Jak pewnie wiecie technologia była wówczas na zupełnie innym poziomie, a doświadczenie marek w tej kwestii zerowe. Amerykanie szukali więc rozwiązania, które będzie praktyczne i wygodne. Znaleziono je w Norwegii, choć korzenie firmy Think sięgają nawet lat siedemdziesiątych.

Ford Think City

Ford Think City był multikulturowym samochodem. Idea słuszna, realizacja już nieco gorsza

Historia tego auta zaczyna się w Norwegii w latach siedemdziesiątych, kiedy to niejaki pan Lars Ringdal, w czasie kryzysu paliwowego, wstawił silnik z pralki do malutkiego auta, które obudował elementami z plastiku. Tak zrodziła się koncepcja małego elektrycznego samochodu, która kiełkowała przez kolejne lata.

Blisko 20 lat później pałeczkę przejął Jan Otto Ringdal, syn Larsa. Pomysł ojca stał się firmą o nazwie PIVCO. Nam może kojarzyć się ze złocistym napojem, aczkolwiek był to akronim dla Personal Independent Vehicle Company.

Ringdal trzymał się koncepcji ojca i pracował z zespołem nad małym samochodem elektrycznym. Dwa pierwsze prototypy, PIV1 i PIV2, przekuto w "produkcyjny" model PIV3. 10 prototypów wykorzystano w akcji podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Lillehammer w 1994 roku, co zwróciło uwagę świata na te malutkie auta na prąd. Wykorzystano w nich akumulator niklowo-kadmowy i trzyfazowe ładowanie AC, a niewielka moc trafiała na przednie koła. Do miasta wystarczało to w zupełności.

PIVCO PIV3 Zdjęcie: Egil Kvaleberg (CC BY 3.0)

PIV3 rozwinięto przy współpracy z Lotusem (tak, tym Lotusem) i stworzono finalną wersję PIV4. Obniżono tutaj środek ciężkości za sprawą innej ramy, wykorzystano powłokę nadwozia z ABS-u i zastosowano lepszy silnik oraz wydajniejszy akumulator. Zasięg produkcyjnej wersji wynosił 85 km, a prędkość maksymalna sięgała 90 km/h.

I wtedy właśnie PIVCO się wylało - po raz pierwszy

A dokładniej zabrakło pieniędzy, gdyż proces rozwojowy przedłużał się, a koszty rosły. W 1999 roku ratunek przyszedł niespodziewanie prosto z USA. Ford kupił 51% udziałów w spółce, a auto zyskało nazwę Ford Think City (zapisywaną jako Th!nk City).

Celem marki było spełnienie wymagań wspomnianych norm w Kalifornii. Amerykanie mieli jednak w głowie szerszy obraz sprawy i pracowali nad koncepcjami, które teraz są codziennością.

Ford Think City Zdjęcie: DieselFordMondeo (CC BY-SA 4.0)

Mowa tutaj o "nowej mobilności". Pod marką Think City Ford chciał sprzedawać wózki golfowe, rowery i inne pojazdy, które mogły być zelektryfikowane i wykorzystywane do codziennej jazdy. Wyobraźcie sobie, że dzisiaj byłyby to hulajnogi, rowery elektryczne i skutery. A mówimy o działaniach sprzed ponad 20 lat!

Ford Think City trafił do USA jako "program demonstracyjny"

Formalnie te samochody nigdy nie mogły zostać w USA, więc użyczano je w wynajem dla wybranych osób. Łącznie na rynek amerykański trafiło 1005 takich aut i wykorzystywano je w latach 2001-2005. Nadwozie zostało lekko unowocześnione, a w środku zastosowano szereg części z Fordów, w tym wskaźniki, kierownicę i elementy kokpitu.

Projekt przynosił ciekawe efekty, ale wówczas przyszedł drugi cios dla Norwegów. Zmiana przepisów w Kalifornii sprawiła, że producenci nie musieli wprowadzać do sprzedaży aut elektrycznych. Ford sprzedał więc swoje udziały i wymiksował się z projektu, a wszystkie auta testowe powędrowały do Norwegii.

Ford Think City

Ford Think City umarł, ale samochód trwał dalej

Tym razem już wyłącznie pod nazwą Th!nk City szukał nowego właściciela. Finalnie stworzono grupę inwestycyjną InSpire, z Ringdalem w zespole nadzorującym projekt. W 2007 roku opracowano nową wersję tego auta, która ujrzała światło dzienne podczas targów w Londynie w 2008 roku.

Co ciekawe palce przy niej miała maczać Tesla, z którą podpisano umowę o dostarczanie akumulatorów. Amerykańska marka szybko jednak wycofała się z tego biznesu, pozostawiając Think na lodzie.

Z pomocą przyszło General Electric, które przygotowało odpowiednie akumulatory. Znowu jednak skończyła się gotówka, Think zwolnił połowę zespołu i szukał inwestora.

Norwedzy mieli trochę szczęścia, gdyż znaleźli zainteresowanego. Spółka Ener1 Group zainwestowała blisko 6 milionów dolarów, a później kolejne 40, aby rozwinąć projekt.

Auta trafiały do USA od 2010 roku jako wstępnie przygotowane do złożenia zestawy. Te produkował zakład Valmet w Finlandii - obecnie będący "fabryką do wynajęcia" (składano tam Saaby, Boxstery, Klasy A, a teraz buduje się Mercedesy-AMG GT 4-Door). Think rozważał też budowę fabryki w USA w Elkhart w stanie Indiana.

Radość długo jednak nie trwała. Think zbankrutował po raz czwarty w 2011 roku i tym razem się nie podniósł

Marka odeszła w niepamięć, ale nieliczne auta wciąż jeżdżą po amerykańskich drogach. Ich właściciele to jednak zapaleńcy, walczący z różnymi bolączkami tej konstrukcji. Brak wsparcia technicznego wymaga eksperymentowania, a problemy z ładowaniem lub drenowaniem akumulatora 12V wymagają doświadczenia i czasu.

Tak oto norwesko-amerykańsko-fiński "mikrosamochód" skończył swój żywot, ale jednocześnie przetarł szlak dla innych firm. W obecnych czasach miałby szansę na sukces. Wtedy było zwyczajnie zbyt wcześnie.