Biznes roku. Ten Rolls-Royce Phantom kosztuje 280 000 złotych, a za ostatni serwis zapłacono 313 000 złotych
To ta głupia sytuacja, w której ostatni serwis samochodu kosztował więcej, niż całe auto. Rolls-Royce Phantom nie jest tanią zabawką, a każdy wie, że utrzymanie takiej maszyny kosztuje absurdalnie dużo.
Na pierwszy rzut oka ten samochód wygląda niczym okazja roku. Oficjalnie kosztuje niecałe 70 000 dolarów, czyli około 280 000 złotych. Kiedy jednak zanurzycie się w ostatnie przeglądy, to zobaczycie, że dużo się tutaj działo. Faktury za naprawy robią wrażenie za sprawą kwot, które się na nich pojawiają. Zobaczcie ile gotówki pochłania używany Rolls-Royce Phantom.
Samochód za 70 000 dolarów, ostatni serwis za 79 000 dolarów. Rolls-Royce Phantom to droga przyjemność
Najstarsze egzemplarze pierwszego w pełni "beemkowskiego" Rolls-Royce'a mają już 20 lat. To auto to jeden z wcześniejszych egzemplarzy, w bardzo przyjemnej dla oka konfiguracji, Srebrny lakier i ciemne wnętrze z jasnym drewnem tworzą tutaj idealną kompozycję.
Do tego pod maską mamy tutaj jednostkę 6,8 V12, która generuje 459 KM. Na brak mocy też nie można więc narzekać. Do tego aksamitna praca tego silnika na pewno ucieszy fanów jazdy w luksusie.
Okazyjna cena pokazuje jednak, że sprzedaż takiego samochodu nie jest łatwa. Zakup to jedno - potem trzeba jeszcze utrzymać Phantoma. Ubezpieczenie i paliwo to oczywistości, ale serwis może już sprawić, że na głowie przybędzie siwych włosów.
Tu mamy idealny przykład. Ostatni przegląd prezentowanego auta kosztował więcej, niż sprzedający chce za samochód. Ciężko więc na tym zarobić. Co więcej, tak gruntowny serwis wcale nie wyklucza potencjalnych równie wysokich wydatków. Dwudziestoletnia elektronika i szereg skomplikowanych rozwiązań to przepis na problemy.
Rolls-Royce zawsze szczyci się jednak niezawodnością i jakością. Nie bez powodu auta tej marki z lat 60., 70., i 80. słyną z wytrzymałości. Potężne i przemyślane zawieszenia oraz szereg ciekawych rozwiązań sprawiły, że nawet Rajd Dakar nie stanowił wyzwania dla pojazdu tej marki. Słynny egzemplarz o nazwie "Jules" poradził sobie z pustynią i nie ustępował terenowym konstrukcjom.
Ciekawe jak będzie wyglądała "starość" elektrycznych modeli marki. V12 zawsze było wartością dodaną. Czy Spectre za 20-30 lat dalej będzie pożądanym samochodem, tym razem jako klasyk? To pokaże czas, ale markę może czekać wyzwanie w postaci regularnego odświeżania istniejących egzemplarzy.