Jak przykuwać więcej uwagi na mieście niż w Ferrari? Wystarczy kupić fioletowego Transita MS-RT

Nie zliczę, ile razy robiono mi zdjęcia, albo pokazywano mnie palcem. Fioletowy Ford Transit Custom MS-RT przykuwa mnóstwo uwagi. Ale jaki jest jego sens? A może właśnie to jest odpowiedź?

Pisałem już wcześniej, że mam duży szacunek do Forda za tworzenie takich aut, jak chociażby właśnie Ford Transit MS-RT. Wymaga to sporej odwagi ze strony produkcji i dyrekcji, żeby tworzyć samochody, które mają tak wąską grupę odbiorców. Z drugiej strony, wbrew pozorom to nie jest bardzo duży koszt rozwojowy. To w końcu wersja wyposażenia. A komuś może się spodobać na tyle, że kupi.

W końcu, duży wybór zawsze jest lepszy niż mały. A jak się ma to do praktyki? Czy faktycznie taki samochód ma sens?

Ford Transit MS-RT to showcar na kołach

Na początek wyjaśnienie. Faktycznie wersję MS-RT otrzymał wyłącznie Transit, a nie osobowe i nastawione jednak na bycie dużym vanem, czy też minibusem, Tourneo. Na dodatek tak naprawdę to nie jest Transit, a nowy Transit Custom. Do tego dostępny jest w tylko jednej wersji, czyli popularnej "brygadówce". Mamy więc pięć miejsc i przestrzeń towarową przedzieloną metalową ścianą. Usportowionego Transita możemy zamówić w dwóch długościach. Do testu trafił model L2 o długości 5530 mm. Z przestrzenią bagażową o długości trzech metrów.

A więc, mimo tylko jednych, podnoszonych do góry drzwi, wciąż mamy tu olbrzymią naprawdę dużą przestrzeń na nasze ładunki.

Wróćmy jednak do tego, co nas najbardziej interesuje. MS-RT to pakiet, który obejmuje 7 nowych kolorów, każdy naprawdę wyróżniający się na drodze. Oprócz tego auto poznamy po zmienionych zderzakach, przednim i tylnym, progach, felgach, niebieskich zaciskach oraz tylnemu spoilerowi.

 

Ja wiem, że Ford Transit kiedyś był w Wielkiej Brytanii ulubionym autem do napadów na bank, a więc sportowo-pościgowa estetyka jest jak najbardziej na miejscu, ale ten na pewno wyróżnia się z tłumu.

Zwłaszcza z lakierem ENW Purple. To najbardziej fioletowy samochód jaki widziałem od dawna. W połączeniu z grafitowymi felgami i ospoilerowaniem robi wrażenie auta z zupełnie innego świata. I tocząc się nim po Warszawie, miałem dokładnie takie samo wrażenie. Fioletowe Lamborghini nie robi takiego wrażenia, jak ten pięcioipółmetrowy kloc w kolorze niemalże słynnych niemieckich czekolad.

Do tego te spoilery, zaciski, znaczki... wszystko powoduje, że Transit MS-RT wygląda niczym któraś z kreacji z gry Need for Speed. 

Mniej rzuca się w oczy, ale jest dobrze

W środku, kubełkowe fotele, sportowa kierownica z niebieskim paskiem i specjalnie skórzano-zamszowe obszycie tapicerskie. Wygląda to świetnie i przy okazji to prawdopodobnie najwygodniejszy Transit Custom na rynku. Te fotele dla kierowcy to duży komfort. Z tyłu gorzej, bo ławka w brygadowej wersji nie ma możliwości regulacji i siedzi się mocno wyprostowanym. Za plecami już tylko ściana. Na szczęście płaska podłoga pozwala i wyciągnąć nogi i w miarę wygodnie przemieszczać się po wnętrzu na postoju.

Transit MS-RT

Testowy egzemplarz wyposażony jest w elektrycznie przesuwane drzwi z obu stron, co dodatkowo powoduje jego "zbliżenie" do osobowych samochodów.

Tak samo jest zresztą z wyposażeniem. Fordowi nie ma co tutaj zarzucić, może poza zbyt mocno pochylonym ekranem multimediów. Wszystko jest na swoim miejscu, mamy dużo schowków, wygodną kierownicę i bogate wyposażenie, z podwójną klimatyzacją, grzanymi fotelami, czy cyfrowym lusterkiem przekazującym nam obraz zza blaszanej budy.

Nie jest źle, ale można było lepiej

Ford Transit MS-RT dostępny jest w trzech (albo czterech, zależy jak liczyć) wersjach napędowych. Ta jest z nich najbardziej klasyczna. To dwulitrowy diesel o mocy 170 KM, a więc całkiem już wystarczający do dużego busa. Dodatkowo połączono go z napędem na cztery koła, co na pewno docenią kierowcy jeżdżący zimą.

Oczywiście skrzynia jest automatyczna i oczywiście potrafi się ona zgubić przy redukcjach czy wolniejszej jeździe. Do tego mam wrażenie, że te 170 KM jedzie dość ospale. Owszem, dynamika jest, ale najbardziej ją odczuwamy w mieście. W trasie, gdzie "bus musi latać", zaczyna jej trochę brakować, zwłaszcza na autostradzie. Najwygodniej się nim podróżuje do 120 - 130 km/h, a mówimy o testach na pusto. Załadowany "jak trzeba", czyli ponad toną gratów, będzie jeszcze spokojniejszy. Lepiej jest, gdy przerzucimy go w tryb sportowy, ale wciąż spodziewałem się po tym silniku większej werwy.

Za to jest całkiem komfortowy, zarówno w manewrowaniu, jak i w jeździe. Jak na tego typu samochód, byłem zaskoczony, jak dobrze się nim jedzie, i jak mało wyrzeczeń potrzebuje człowiek, żeby jeździć bezproblemowo autem dostawczym.

Dla kogo jest Transit MS-RT?

Pora odpowiedzieć sobie na to najważniejsze pytanie. Bo Ford Transit MS-RT kosztuje w odmianie L2, z tym napędem, od 252 tysięcy netto. W specyfikacji testowej - ok. 270 tysięcy netto. To sporo, jak za samochód "roboczy".

Ale, z logiem firmy, na dojazdy po mieście, bez przelotów na trasy, będzie idealną reklamą. Pokazuje, że samochód dostawczy nie musi być nudny, a takiego fioletowego (albo żółtego, zielonego, czy błękitnego) Transita każdy zapamięta. Najlepiej z nazwą. Ponieważ na hak da się "wrzucić" 2,5 lub 2,8 tony, może też ciągnąć lawetę z autem sportowym, robiąc za wóz techniczny na jakieś zawody. Ford i Motorsport dobrze się kojarzą. Jest więc zbyt na takie MS-RT.

Transit MS-RT

Póki jednak samochód nie jeździ załadowany w trasy, ja bym zdecydował się na inną wersję silnikową. Transit Custom ma w swojej gamie taką jednostkę jak hybrydowe 2.5. Tak, to co było w Kudze. Ma 232 KM i dopędzane jest silnikiem elektrycznym z wtyczką. Mamy więc większą dynamikę (ponad 60 KM więcej), płynniejszą jazdę i znacznie mniejsze spalanie w mieście. Choć i tak, przy ok. 11 l/100 km, diesel nie jest zły. Za to taki hybrydowy MS-RT nie klekocze i może przejechać te ok. 40 - 50 km bez ładowania.

A więc, to świetny showcar i cieszę się, że Ford ma coś takiego w ofercie.