Mały efekt, a duże "Wow"! Ford wie, jak niewielkim kosztem tworzyć auta dla pasjonatów
Nie ma wątpliwości, że Ford ma ostatnio trudną sytuację. I trzymam za nich kciuki, bo jako jedna z niewielu potrafi szybko tworzyć auta, o których jest głośno wśród pasjonatów.
Jak wielu producentów, Ford boryka się z dużymi problemami, wynikającymi z "ciekawych czasów" dla motoryzacji. Zwłaszcza w naciskanej regulacjami Europie marka mierzy się z... brakiem aut w ofercie. Tych wolumenowych, które ciągną sprzedaż. Niestety, trudno nie mieć pretensji do marki, która nie była w stanie utrzymać Focusa, czy Fiesty, ubić Mondeo. Faktem jest, że crossovery obecnie sprzedają się świetnie, no ale wciąż brakuje w ofercie czegoś więcej.
Nie spodziewałem się jednak, że gdy ktoś zapyta mnie o ofertę aut z charakterem, które są "inne", do głowy przyjdzie mi właśnie amerykańska marka. Jak nikt potrafią tworzyć samochody dla miłośników samochodów. Ich CEO, Jim Farley, sam jest Petrolheadem, ale od tego, do produktów, które zaskakują w dzisiejszych czasach, jeszcze daleka droga. A Amerykanie potrafią zrobić to niewielkim kosztem.
Możecie (i słusznie) mówić o tym, że to Toyota dzierży palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o zwykłe samochody z emocjami, ale to nie są auta dla wszystkich. Są projektowane niemalże od zera i mają niewiele wspólnego z seryjnymi autami. Cudownie że są, ale Ford robi "szum" w zupełnie innym stylu.
O co dokładnie chodzi?
Ford tworzy wersje, o których się mówi
Nie oszukujmy się, tworzenie dobrego pickupa, Rangera to jedno. Przebudowanie go na odpowiednik fordowski odpowiednik GR Yarisa, czyli zrobienie Raptora, to drugie. Ale Ford wypluł z siebie wersję MS-RT. Tyleż głupią, co cudowną. I w gruncie rzeczy wcale nie włożył w jej zbudowanie fortuny, wypychając ją najdroższymi akcesoriami.
Co więcej, "nie wiadomo po co" stworzył też Transita Custom MS-RT. Ten wygląda jakby urwał się z brytyjskiego zlotu tuningowego i dodatkowo może być polakierowany w kolory, których nie powstydziłby się Dodge w swoich topowych Chargerach (tych starych).
Nuda? A gdzież tam! Charakter? Oj jest, mimo że tak naprawdę nie było to niezbędne.
Mustang Mach-E sam w sobie jest autem które generuje rozmowy, komentarze i dyskusje. Ale Ford postanowił zrobić wersję Rally. Czy ktoś wystartuje tym autem w rajdzie? Nie. Czy stworzona zostanie specjalna seria, która będzie popularna i przyniesie Fordowi nagły skok sprzedaży? A gdzież tam.
Robią to "bo mogą". To pakiet, który można dobrać w salonie, a efekt jest daleki od standardowego auta.
W USA Ford oferuje hybrydowego Mavericka w odmianie Lobo. Kolejny pakiet, który tworzy coś ciekawego. Jest też Explorer ST (ten amerykański), który może nie ma wiele wspólnego z prawdziwym sportem, ale powoduje, że o Fordzie się mówi z zaangażowaniem.
Nie oszukujmy się, Mustang to sportowe auto, ale popularne. Ford jednak wie jak podgrzewać emocje, tworząc wiele dodatkowych wersji.
Z europejską gamą jest nieco gorzej. Ale mieliśmy Forda Fiestę ST, czy Pumę ST. Genialne auta, które zmieniały odbiór całej oferty. Nawet najnowsza ST, z litrowym silnikiem, choć trochę "nie dowozi", zapewnia namiastkę samochodu sportowego. I ma jakiś charakter.
Czy doczekamy się też innych takich aut?
Nie mogę Fordowi darować, że wrzucił nazwę Capri na elektrycznego crossovera. Ale nie są pierwsi i nie są ostatni. A przywracanie dawnych nazw najwyraźniej jest łatwym sposobem na tworzenie gamy. Ale nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłym roku, czy za dwa lata, w ofercie pojawiło się Capri Zakspeed. Obniżone, ospoilerowane, ze zmienionymi nastawami zawieszenia. To stosunkowo niewielki koszt, ale co może pójść nie tak?
Liczę na to, że Ford nadal będzie podążał tą drogą. I że znajdzie budżet na tworzenie też innych aut, których bardzo potrzebuje w ofercie.
A czy te ciekawe modele Forda są wystarczająco dobre. Niedługo opowiemy Wam o nich dokładniej.