Ford wydał miliony na projekt, który finalnie skończył w koszu. Chcieli rywalizować z Teslą

Gdy wydajesz miliony i poświęcasz ogromne środki na projekt, który finalnie kończy w koszu na śmieci, to wiedz, że jest źle. Ford chciał dorównać Tesli - ale musi odpuścić sobie walkę.

Amerykańska marka prowadziła dwa duże projekty, które mają zdefiniować jej przyszłość. Jeden z nich jest już przeszłością. Ford chciał wejść na podwórko, które zajęła Tesla. Firma z Dearborn planowała stworzyć nową architekturę dla swoich modeli, zwłaszcza elektrycznych. Wzorem było tutaj rozwiązanie Tesli, z głównym modułem sterującym i ze strefową architekturą, którą można dopasować do konkretnych modeli.

Projekt o nazwie FNV4 finalnie jednak znika z planów marki, choć... nie oznacza to, że wszystko, co zrobiono, poszło na marne. Niemniej Amerykanie muszą skupić się na rentowności - a z tym obecnie mają najwięcej problemów.

Ford chciał stworzyć architekturę nowej ery. Amerykanie przegrali z kosztami

W ostatnich latach dział zajmujący się oprogramowaniem przyniósł marce ogromne straty. W 2023 roku było to 4,7 miliarda dolarów, w ubiegłym roku już 5 miliardów dolarów. Właśnie z tego powodu w 2021 roku zaangażowano do pracy Douga Fielda, który do Forda dotarł z doświadczeniem w Apple i w Tesli.

Dobre chęci i ambitny pomysł to jednak nie wszystko. Fordowi ewidentnie zabrakło możliwości w postaci odpowiedniego zespołu i doświadczenia, aby rozwijać ten projekt w odpowiedni sposób.

Ford Tesla FNV4

W efekcie same prace rozwojowe pochłonęły już miliony dolarów, bez realnych efektów. Co więcej, koszty rosną, a opóźnienia jedynie powiększają się. To sprawiło, że zarząd marki postanowił "odpiąć wtyczkę".

Projekt FNV4 nie pójdzie jednak na marne. Wąski zespół osób, działający w obrębie grupy "skunkworks" (inspirowanej firmą Lockheed Martin) rozwija obecnie tanią platformę dla małych elektryków. W ich ręce trafią strzępki nowej architektury, co będą przekuwać w unowocześnienie obecnych rozwiązań.

Ford tymczasem skupia się na opracowaniu nowej wersji dotychczasowych rozwiązań. Nie jest to więc idealne wyjście z tej sytuacji, aczkolwiek staje się jedynym sensownym w momencie, gdy każdy dolar jest na wagę złota.

Amerykanie skupiają się, przynajmniej na tę chwilę, na rozwoju dotychczasowych modeli. W Europie większą rolę może też pełnić współpraca z Volkswagenem, która dla obu stron jest bardzo owocna.

Źródło: Reuters