Forthing U-Tour. Rodzinna alternatywa, czy raczej Lexus LM kupiony na Temu?
Forthing U-Tour jest siedmiomiejscowym minivanem, z ekstrawaganckim wyposażeniem, ale za 150 tysięcy złotych. Sprawdziłem, dla kogo jest ta nietypowa propozycja. I czy ma szanse na rynku.
Pierwsze założenie jest takie, że Forthing U-Tour jest minivanem i to już dodaje mu dodatkowe punkty, jeśli chodzi o atrakcyjność. W życiu bym nie pomyślał, że kiedyś będę wirtualnie "punktował" za bycie minivanem, bo to "niefajne" nadwozie. Ale tak na dobrą sprawę, niewiele jest praktyczniejszych rozwiązań w autach rodzinnych. A jak pokazują ostatnie czasy, nie tylko wśród aut rodzinnych. W krajach Azji powoli luksusowe minivany zaczynają zastępować limuzyny. Wygodniej się wsiada, można lepiej zaaranżować miejsce. I tak dalej. A chińska propozycja, od niedawna dostępna na polskim rynku, stara się łączyć dwa światy - rodzinnego auta wielkości nieodżałowanego Forda Galaxy, czy starego Espace, z właśnie luksusowym vanem.
Co wychodzi z tej próby? Tak na dobrą sprawę samochód tyleż ciekawy, co... nie do końca trafiony.
Forthing U-Tour jest dla tych, którzy dzieci traktują jak prezesów. Albo prezesów jak dzieci
Pierwsze wrażenie jest takie, że ten samochód mógłby pełnić świetnie rolę właśnie auta rodzinnego. Nisko poprowadzony próg załadunkowy, trzy rzędy siedzeń, wielki bagażnik (przy położonym trzecim rzędzie) i absurdalnie wręcz szerokie tylne drzwi dają dużo możliwości. Auto na dodatek zarejestrowane jest dla 7 osób.
Na początku wszystko mi się zgadzało. Nawet, jeśli samochód stworzono z konfiguracją 2+2+3, z kapitańskimi, wyjątkowo wygodnymi fotelami w drugim rzędzie. Mają ogrzewanie, wentylację, masaż i stoliki, własne porty USB i schowki, w sam raz na długą trasę. Z przodu jest podobnie wygodnie, choć oczywiście nie ma stolików. A masaż jest tylko dla kierowcy.
To co jest nie tak z U-Tourem? Brak zdecydowania. Przede wszystkim, trzeci rząd jest raczej dla dwóch osób, niż trzech. Miejsca na szerokość jest bardzo mało. Ale dwójka usiądzie całkiem wygodnie. Ale wsiada się tam... trudno. Najłatwiej pomiędzy odsuwanymi na boki (fajny patent!) fotelami drugiego rzędu. Bo te są... nieskładane.
I tu pryska czar rodzinnego minivana. On jest minimum czteroosobowy, a jeśli potrzebujecie wrzucić rowery, czy jakieś większe bagaże, to nie ma szans.
Druga rzecz, to tylna klapa. Jest otwierana automatycznie, ale po otwarciu ma ze 170 cm. Można ją ręcznie jeszcze "wypchnąć" do góry, ale uzyskamy maksimum 5-6 centymetrów. Wyższe osoby będą musiały się schylić, żeby coś wrzucić do pojemnego kufra (ma ponad 1000 litrów przy złożonym trzecim rzędzie).
Z dwóch metrów robi wrażenie
O ile jednak praktyczność auta to jedno, to wykonanie i ergonomia to zupełnie inna bajka.
I wbrew pozorom, nie jest to koszmar. Zwłaszcza na pierwszy rzut oka, gdy okazuje się, że materiały wyglądają nieźle, a podczas jazdy absolutnie nic nie wydaje niepożądanych dźwięków. Do tego część z nich jest naprawdę przyjemna w dotyku. Część jest niezła, choć widać z bliska, że nie jest to plastik najwyższych lotów. Tak samo jak drewniana okleina. Przyznaję, lubię "drewienko" w środku, ale w Forthingu wygląda to jak okleina meblowa z kuchennego zestawu z połowy lat 90. Do tego wieczorem spod niego zaczynają świecić wzory LED. Spektakularne, choć niekoniecznie eleganckie. Podobnie jak zestawiony z drewnem "marmur" na konsoli środkowej. Sam nie wiem czy to zabawne, czy w sumie... lepsze niż fortepianowa czerń. Ogólnie, materiały byłyby na czwórkę, gdyby nie to, że jak auto się nagrzeje, to zaczyna być... czuć ten plastik.
Z drugiej strony, pytanie brzmi, kiedy się nagrzeje. Praca klimatyzacji (jednostrefowej!) zimą jest dla mnie zagadką. W aucie większość czasu marzłem, chyba że przestawiłem temperaturę na 24 stopnie. Wtedy czułem się, jakby do nawiewów podłączono starą, dobrą "farelkę", która usiłuje mnie ugotować.
Jeśli chodzi o pozostałą część ergonomii, to jest... nieźle. Oczywiście sterowanie ogrzewaniem foteli jest automatyczne (poniżej pewnej temperatury się samo włącza, podobnie jak wentylacja przy upałach), ale trudno jest znaleźć manualne sterowanie. Same multimedia są do bólu proste i zupełnie bez wyrazu. Są też bez CarPlay/Android Auto, ale tylko w modelu z 2024 roku. Nowe auta już mają tę przydatną funkcję bez konieczności podpinania przystawki.
Blisko 180 KM ma tu co robić i radzi sobie
Forthing U-Tour korzysta z "typowo chińskiego" układu napędowego, czyli silnika 1.5 z doładowaniem i siedmiobiegowej skrzyni automatycznej (dwusprzęgłowej). Ma 177 KM, ale i blisko 1900 kg do poruszenia.
I, będąc już w trasie, mam znacznie więcej pochwał dla tego zestawu. Forthing przyspiesza całkiem żwawo, bez problemu porusza się też na autostradzie, nie brakuje mu mocy przy wyprzedzaniu. A przy tym skrzynia pracuje dość płynnie, jeśli chodzi o zmiany biegów. Nie jest bardzo szybka, zwłaszcza redukcji dokonuje z namysłem, ale podczas jazdy pozamiejskiej, nie ma wielu wad.
Niestety, w mieście i przy ruszaniu ma. Samochód zachowuje się, jakby jedno ze sprzęgieł upiornie się ślizgało. Silnik wchodzi na wysokie obroty, a minivan w ogóle nie chce przyspieszać, jakby coś gdzieś się "zawiesiło". Trzeba albo ruszać delikatnie, albo... ruszać delikatnie. Na szybkie, dynamiczne starty nie ma co liczyć.
Podobnie jak na niskie zużycie paliwa. No cóż. Auto ma silnik 1.5 i jest duże, ma też turbinę. Średnio potrzebuje ok. 10 l/100 km. W mieście bliżej 11-12, w trasie też jest w stanie przekroczyć "dychę" na autostradzie.
zużycie paliwa | Forthing U-Tour |
przy 100 km/h: | 6,4 l/100 km |
przy 120 km/h: | 8,6 l/100 km |
przy 140 km/h: | 10,4 l/100 km |
w mieście: | 11,5 l/100 km |
Głośno
Samochód jest nieźle wykończony, a dynamika wystarczająca. Auto nie jeździ też na wysokich obrotach.
Ale jest głośne. W każdym aspekcie. Przy przyspieszaniu wyraźnie słychać silnik. Na ekspresówce bardzo wyraźnie słychać "każdą falę" opływającego powietrza. Na nierównościach bardzo słychać zawieszenie. Nawet wycieraczki pracują głośno i silniczki sterujące nawiewami. Coś przedziwnego.
Naprawdę przyjemna jazda
Płynna praca skrzyni biegów i wygodne fotele to jedna rzecz. Ale Forthing przekona do siebie tych, którzy szukają wygodnego auta na trasy. Zawieszenie bardzo dobrze wybiera nierówności. Minivan jest miękki, ale dość stabilny. Trochę nurkuje przy hamowaniu, ale wrażenia z jazdy i tak są bardzo dobre. Nawet krótkie poprzeczne uskoki, czy progi pokonuje głośno, ale raczej z niezmąconym spokojem. To jest super.
Pochwały też należą się za subiektywne odczucia z prowadzenia. Oczywiście, daleko mu do jakkolwiek sportowego układu. Ma potężne koło kierownicy i spore przełożenie. Ale pracuje z przyjemnym oporem i dość naturalnie, znacznie lepiej niż wiele "lekkich" układów w europejskich, czy dalekowschodnich samochodach.
Czy kupicie coś lepszego za 149 900 zł? No, nawet Forthinga niekoniecznie
W tym momencie samochód z ceną "z ulotki" będzie autem z placu, z poprzedniego roku modelowego. Rocznik 2025 zdrożał o 4 000 zł, a widoczny na zdjęciach lakier podnosi cenę do blisko 160 tysięcy. W dobie obecnych cen aut to i tak może wydawać się dobrą propozycją, bo to kawał samochodu za sensowne pieniądze.
Należy tylko wziąć pod uwagę, że mimo bogatego wyposażenia z zakresu gadżetów i komfortu, nie dostaniecie tu aktywnego tempomatu, czy przednich czujników parkowania. Bezkluczykowe zamykanie z kolei samochodu działa tylko od strony kierowcy. To drobiazgi, ale porównując z innymi propozycjami, trzeba mieć je na uwadze.
Tak samo jak to, że Forthing, nawet w porównaniu z BAIC, nie mówiąc już o MG, ma słabiej rozwiniętą sieć serwisowo-dealerską. Na pewno za to kusie pięcioletnia gwarancja (z limitem 150 tys. km).
Forthing U-Tour - podsumowanie i opinia
Z jednej strony, Forthing ma ułatwione zadanie, bo mało jest minivanów na rynku. Z drugiej strony, to auto jest niedopracowane. Jest niezłe, ale ma sporo irytujących braków. Od wyposażenia, przez "niedokończone" wyciszenie, czy funkcjonalności.
Przede wszystkim jednak, nie jest w stanie przekonać jednego rodzaju klientów. Jego największą wadą jest to, że nie wiadomo dla kogo jest. I tego muszą nauczyć się Chińczycy. Europejski klient jest dość konkretny. Jeśli auto jest rodzinne, to ma być w pełni funkcjonalne. Z kolei na prestiżową salonkę, potrzeba... prestiżu, takiego jak ma Lexus LM. A którego Forthing na razie nie ma. A w ten sposób mamy samochód, który nie wiadomo kogo ucieszy.
SILNIK | t. benz, R4, 16 zaw. |
---|---|
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk bezpośredni |
POJEMNOŚĆ | |
MOC MAKSYMALNA | 130 kW (177 KM) |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 260 przy 1500-4000 obr./min |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, siedmiobiegowa, dwusprzęgłowa |
NAPĘD | przedni |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny MacPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | belka skrętna |
HAMULCE | tarczowe went./tarczowe |
OPONY | 215/55 R18 |
BAGAŻNIK | 234 /1086 l |
ZBIORNIK PALIWA | 55 l |
TYP NADWOZIA | minivan |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 5/7 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 4850/1900/1715 mm |
ROZSTAW OSI | 2900 mm |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 1790/470 kg |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | -/- |
ZUŻYCIE PALIWA | 7,1 l/100 km |
EMISJA CO2 | |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 9,5 s |
PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 180 km/h |
GWARANCJA MECHANICZNA | 5 lat lub 150 tys. km |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 5 lat/3 lata |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | 153 900 zł |
CENA WERSJI TESTOWEJ | 153 900 zł |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 159 300 zł |