Francuska motoryzacja prawie umarła. Tylko Renault broni jej honoru
Powiedzmy sobie szczerze - francuska motoryzacja jest cieniem samej siebie. Dawne legendy siedzą z podkulonymi ogonami, a Renault jako jedyne stara się robić coś nieoczywistego i ciekawego. Taka jest brutalna prawda.
Uwielbiam francuskie samochody, zwłaszcza te starsze. Uważam, że Peugeot 406 był genialny, a 306 GTI to naprawdę fenomenalny hothatch. Citroen C6 wciąż urzeka wyglądem (i zauroczył mnie w czasie jazdy), a XM i CX niezmiennie budzą u mnie pożądanie. Dawna gama Renault Sport wywołuje gęsią skórkę, a na widok Safrane'a lub 25-ki uśmiecham się od ucha do ucha.
To niestety przeszłość, coraz bardziej odległa. Francuska motoryzacja zabrnęła w dziwne miejsce i jest cieniem samej siebie. Citroen i Peugeot mają gamę, którą trudno pojąć. Renault przynajmniej eksperymentuje w ciekawy sposób, zwłaszcza z elektrykami w postacie modelu 4 i 5. Nie jest to jednak już ten legendarny poziom sprzed lat, który budził uznanie na rynku.
Francuska motoryzacja przez lata była wzorem innowacji. Citroen, Peugeot i Renault robili naprawdę szalone rzeczy
Tak naprawdę lista rozwiązań, które weszły do świata motoryzacji za sprawą francuskich marek, lub dzięki nim zostały spopularyzowane, jest bardzo długa. Napęd na przednią oś stał się masowy za sprawą Citroena Traction Avant. Lata później ta sama marka dała nam fascynującego DS-a, który miał hydropneumatyczne zawieszenie, będące wyróżnikiem marki przez wiele dekad.
Peugeot budował eleganckie i solidne auta, znoszące naprawdę wiele. Nie bez powodu produkty tej marki miały drugie, trzecie, a nawet dziesiąte życie gdzieś w Afryce. W trudnych warunkach po prostu nie zawodziły.
Renault też miało na swoim koncie wiele innowacji. Francuzi eksperymentowali z syntezatorem mowy, mocnymi silnikami i budowali świetne auta sportowe - także te z logo Alpine.
Teraz jesteśmy w zupełnie innym miejscu
Ta smutna refleksja naszła mnie po odbiorze nowego Peugeota 3008, którego testowaliśmy w ostatnich dniach. Dla tej marki jest to teoretycznie dość rewolucyjny i kluczowy model. Nie dość, że gra w ważnym segmencie, to jeszcze wykorzystuje platformę STLA Medium, czyli nową konstrukcję łączącą świat elektromobilności i klasycznych spalinowych silników.
Ma oryginalny wygląd, ciekawie zaprojektowane wnętrze i nienajgorsze wykończenie. Mimo to sprawia wrażenie "gruntownego liftingu" poprzednika, a ofertą silnikową odstaje od konkurentów. Wersja 1.2 MHEV zwyczajnie nie daje sobie z nim rady, a jedyną alternatywą jest dużo droższa hybryda plug-in, mało praktyczna dla wielu osób. Poza tym zostały nam wyłącznie elektryki.
Oferta większego 508, auta naprawdę pięknego, też skurczyła się do raptem dwóch wersji PHEV, bardzo drogich. W Citroenie mamy budżetowe i skromne C3, nieco większego nowego C3 Aircrossa, odświeżone C4, już czekające na zmianę C5 i Berlingo. We wszystkich autach znajdziemy ten sam silnik 1.2, jedynie w Berlingo możemy skusić się jeszcze na diesla.
Renault przynajmniej eksperymentuje
Owszem, gama jednostek napędowych jest skromna, ale przynajmniej hybryda 1.2, standardowa (nie PHEV) oferuje 199 KM. Captur jest bestsellerem i dobrym autem, Symbioz to ciekawa propozycja, Austral i Rafale mają swoje zalety, a Espace oferuje duży bagażnik. Najlepsze w tej rodzinie są jednak paradoksalnie elektryki - przemyślane, z ciekawym napędem i odważnym wyglądem. Powrót do Renault 5 i 4 to w mojej opinii strzał w dziesiątkę i przejaw tej francuskiej ekstrawagancji, za którą wiele osób ceni samochody z kraju wina i serów.
Obawiam się, że Citroen i Peugeot tracą teraz najwięcej
Postawienie wszystkiego na jedną kartę, czyli "dwa silniki spalinowe, poza tym elektryki" i maksymalne zunifikowanie oferty nie przynosi w mojej opinii dobrych zmian. Do tego ceny, zwłaszcza po stronie Peugeota, są naprawdę wysokie, nawet na tle marek z półki premium. To nie jest droga, którą te marki powinny podążać.
Kibicuję za to Renault. Choć sam dla siebie tutaj bym nic nie znalazł, to jednak polując na miejskiego elektryka, nową "piątkę" miałbym w topowej trójce. Wygląd jest kluczowy i naprawdę "robi" ten samochód, a to też się liczyć.