Gigacasting odmieni produkcję aut. Problemem będzie naprawa takich samochodów

Określenie gigacasting od pewnego czasu jest na ustach całej branży motoryzacyjnej. Co to jest, dlaczego wszyscy o tym mówią i jakie korzyści oraz zagrożenia niesie takie rozwiązanie? Pozwólcie, że Wam to wyjaśnię.

Słowo gigacasting w praktyce nie istnieje. Stworzyła je na dobrą sprawę Tesla, która wraz z partnerami opracowała specjalne maszyny odmieniające proces budowy samochodów. Aby to dobrze zrozumieć musimy przenieść się na sam początek drogi, jaką pokonuje auto w fabryce.

Z reguły są nią właśnie odlewnie i miejsca, w którym pracy z kawałków metalu wyciskają konkretne elementy samochodu. Są to nie tylko płyty podłogowe, ale też błotniki, całe partie boczne, dachy, pasy tylne i wiele innych mniejszych lub większych fragmentów pojazdów.

Te w odpowiedniej kolejności trafiają na dalsze fragmenty linii produkcyjnej, gdzie przy pomocy bardzo zaawansowanych robotów zaczynają tworzyć jedną całość. Połączenia tworzy się za sprawą spawów, nitów i klejenia konkretnych partii nadwozia.

Gigacasting samochody

Gigacasting sprawia, że z odlewni wyjedzie jeden wielki fragment samochodu

To rozwiązanie zaczęła upowszechniać Tesla, a inne marki bacznie obserwują jej poczynania. Marka prowadzona przez Elona Muska niejako poszła na skróty, tworząc tym samym proste i genialne rozwiązanie.

Otóż z odlewni wyjeżdżają na przykład całe przednie lub tylne partie auta. Później wystarczy je połączyć ze sobą, uzbroić w brakujące elementy nadwozia, wyposażyć w wiązki, napęd i wnętrze, a następnie wypuścić na rynek. Proste?

W efekcie czas produkcji auta będzie można podawać w minutach, a nie w godzinach

Tak przynajmniej zakłada Toyota, która również intensywnie pracuje nad procesem gigacastingu. Specjalne maszyny są obecnie testowane, aby jakość finalnego produktu była odpowiednio wysoka. Wszystko wskazuje na to, że 2026 roku będzie to już powszechnie stosowane rozwiązanie przy nowych autach.

Tu jednak pojawia się pewien haczyk. Otóż taka forma odlewania nadwozia najlepiej sprawdza się przy samochodach elektrycznych. Dlaczego?

Powodem jest konstrukcja platformy, zunifikowanej z akumulatorem. Coraz częściej jest on elementem konstrukcyjnym podwozia i zapewnia jego sztywność. Dzięki temu podpięcie przodu i tyłu, niczym "klocków Lego", staje się formalnością.

W przypadku samochodów spalinowych nie jest to takie proste i stawia znacznie więcej wyzwań. Można więc śmiało założyć, że upowszechnienie gigacastingu jest uzależnione od szybkiego rozwoju elektromobilności.

Gigacasting

Gigacasting oznacza też wiele wyzwań i problemów. Jednym z nich może być "jednorazowość" samochodów

Obecnie proces naprawy blacharskiej pojazdów jest stosunkowo prosty. Uszkodzone elementy można wycinać i zastępować nowymi, łącząc je w sposób zgodny z wytycznymi producenta. Autoryzowane i najbardziej doświadczone zakłady doskonale wiedzą jak naprawiać nawet mocno uszkodzone samochody.

W przypadku gigacastingu nie jest już tak kolorowo. Skoro cały przód lub tył pojazdu jest integralnym elementem, to naprawa staje się tutaj bardzo trudna lub wręcz niemożliwa. Będzie to więc problem w przypadku wypadków lub nawet stłuczek, gdy konkretna część samochodu ulegnie uszkodzeniu.

To jednak nie wszystko. Czasami drobne naprawy i poprawki są konieczne nawet w procesie produkcji samochodu. Finalna kontrola jakości ujawnia niekiedy minimalne uchybienia. Naprawa takowych także może być wręcz niemożliwa.

Jedno jest pewne - gigacasting stanie się popularny. Trzeba więc przygotować się na wiele zmian

Mnogość aut zbudowanych w ten sposób oznacza ogromne zmiany dla branży blacharskiej i ubezpieczeniowej. Już teraz w przypadku samochodów elektrycznych często uznaje się szkodę całkowitą przy nawet względnie niewinnych wizualnie zdarzeniach. Za kilka lat nawet lekka stłuczka może oznaczać brak możliwości naprawy pojazdu.

Warto też pamiętać, że oszczędności, które zyska producent, raczej nie przełożą się na niższą cenę samochodu. Te korzyści zachowa dla siebie każda marka. A kto wie, być może niektóre samochody będą kończyły w recyklingu i na złomie nawet po kilku miesiącach na drogach.