Honda goli elektryki dzięki rozwiązaniom z Formuły 1. Stówka mniej to dobra dieta
Jak wygląda dieta cud po japońsku? To proste - wziąć co najlepsze z Formuły 1 i zaadaptować to w samochodach elektrycznych. Dzięki temu będą wreszcie lżejsze.
- Honda chce wykorzystać rozwiązania z Formuły 1
- Dzięki nim uda się zredukować wagę samochodów elektrycznych
- Kluczem do sukcesu jest optymalizacja
Co jest jednym z największych problemów samochodów elektrycznych? Oczywiście nadwaga. Wszyscy chcemy mieć samochody z dużymi akumulatorami, oferujące solidny zasięg. To jednak zawsze oznacza nadwagę, a ta finalnie przekłada się na ograniczenie zasięgu. Jesteśmy więc w pętli, z której ciężko się wyrwać. Honda twierdzi jednak, że dieta cud istnieje, a jej źródła należy upatrywać w Formule 1.
Japończycy twierdzą, że to właśnie tam widzą rozwiązania, które przyniosą korzyści nadchodzącym nowym pojazdom na prąd marki. Kluczem do sukcesu jest jedna prosta rzecz - optymalizacja kluczowych komponentów.
Dieta cud działa w Formule 1, a więc sprawdzi się też w samochodach osobowych
Honda stawia tutaj na dwa rozwiązania. Pierwszym jest budowa lżejszych i cieńszych ram, w których osadzone są akumulatory. Dzięki nim uda się zrzucić pierwszą część kilogramów, nie rezygnując z pełnej sztywności i z bezpieczeństwa. To sprawdzona metoda, która od lat jest stosowana przez wielu producentów.
Druga kwestia to zmiana konstrukcji samych silników elektrycznych. Te już teraz są stosunkowo kompaktowe, gdyż niektórzy producenci zmniejszyli je do gabarytów typowej "torby na siłownię".
Dla Japończyków nie jest to jednak wystarczający rozmiar. Honda pracuje nad jeszcze mniejszymi jednostkami, które zachowają swoje możliwości. To przełoży się oczywiście na ich wagę
Łącząc to wszystko dostaniemy nie tylko metodę na zredukowanie nadwagi, ale także na dalsze obniżenie środka ciężkości. Co prawda wartość, którą podaje Honda jest na tę chwilę mało imponująca, ale i tak stanowi krok w dobrym kierunku. Mowa tutaj o 100 kilogramach, co stanowi cały czas kroplę w morzu potrzeb.
Warto jednak docenić fakt, że producenci szukają rozwiązań z różnych bajek. Nie od dzisiaj wiadomo, że Formuła 1 to nie tylko wyścigi bardzo szybkich samochodów jeżdżących w kółko (jak to niektórzy twierdzą), ale także przestrzeń do rozwijania przełomowych rozwiązań. Szereg z nich trafia właśnie do standardowych samochodów. Miejmy więc nadzieję, że dalsza obecność Hondy w F1 (od 2026 roku z Astonem Martinem) przyniesie wiele dobrego.