Wszyscy zostaniemy bębniarzami? Nowe przepisy UE faworyzują hamulce bębnowe
Hamulce bębnowe wrócą do łask? Obecnie dostępne z tyłu, w niektórych samochodach, mogą niespodziewanie znów zagościć na obu osiach. Wszystko przez przepisy dotyczące emisji.
Z jednej strony, bezpieczeństwo, mnóstwo systemów asystujących, a z drugiej hamulce bębnowe? Gdzie tu sens, gdzie logika? W wielu urzędniczych wymysłach Unii Europejskiej wciąż ich brakuje, ale studiowanie najnowszych pomysłów może dodatkowo pogłębić nasze zdziwienie.
Ale spokojnie, Unia nie nakłada, i nie będzie nakładać obowiązku zakładania hamulców bębnowych.
To jednak może mieć sens z punktu widzenia producenta.
Czyżby więc czekał nas powrót do lat 60., z "bębnami" na obydwu osiach w naszych samochodach o mocach 400/500/600 KM, czy ile tam wymyślą marketingowcy w nowych autach elektrycznych?
Hamulce bębnowe mniej "pylą", więc są lepsze
Tak mówi raport, do którego dotarło BBC. A zbliżająca się wielkimi krokami norma Euro 7 "zabiera się" za te szkodliwe emisje w samochodach, które dotyczą nie tylko aut spalinowych. I nie są związane z silnikami. Czyli za pyły powstałe ze ścierania opon i hamowania.
Mam pewien pomysł, co do tych pierwszych, ale myślę, że na drewniane koła, jak w powozach, jednak się urzędnicy nie zdecydują.
Jednym z pomysłów na zatrzymanie emisji pyłów są... hamulce ceramiczne. Takie jak w supersamochodach, które w opcji potrafią kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych. I które potrzebują solidnego rozgrzania do skutecznej pracy. No ale emitują 81% mniej pyłów niż standardowe hamulce tarczowe.
Ale hamulce bębnowe mają sens przynajmniej teoretycznie
Szczęki pracujące wewnątrz bębna emitują mniej pyłów, a te które emitują, są "wewnątrz" bębna. Nie brudzą też felg (to dla konsumentów lepiej), są tańsze (to zaleta dla producenta), są lżejsze i generując mniej oporów powietrza, gdy nie są używane.
Producenci mają o czym myśleć. Coraz większa liczba samochodów elektrycznych pozwala zacząć się zastanawiać, czy przed bębnami nie ma przyszłości. Auta na prąd dużą część hamowania wykonują przy pomocy systemów rekuperacji. Mechaniczna praca hamulców jest więc tutaj w mniejszości i być może możliwości hamulców bębnowych będą wystarczające. Albo producenci opracują bębny z innych materiałów, o zwiększonej sile hamowania i odporności na przegrzanie.
Albo wrócimy do lat 60.


