Honda Accord 2.2 i-CTDi Executive
Accord w czerni wygląda gangstersko i niegrzecznie, ale w głębi duszy jest potulny, grzeczny i mieszczański. Zaprzęg 140 wysokoprężnych kucyków daje mnóstwo frajdy z jazdy i udaje silnik benzynowy. A do tego nie oczekuje prawie niczego w zamian.
OK., Accord czarny jak noc z 16-calowymi kołami wygląda świetnie. Ale w każdej innej kombinacji jest beznadziejnie. Mniejsze koła i jasny kolor (najgorzej jest w srebrnym) uwydatniają defekty nadwozia. A są nimi - stosunkowo mały rozstaw osi, za duże zwisy, potężne połacie blachy i tył, który wygląda na za gruby.
Sytuacji nie ratują nawet powalające klamki. W 2005 roku Accord przeszedł drobny lifting, który nie zmienił diametralnie sytuacji. Tylko wtajemniczeni go zauważą. Z tym autem trzeba ostrożnie. Jak już brać, to tylko w prezentowanej kombinacji.
Wnętrze nie jest fenomenalnie przestronne. Z tyłu na przykład brakuje miejsca na kolana. Bagażnik jest regularny i ustawny, ale wysoki próg przeszkadza. Schowków nie brakuje, chociaż ten przed pasażerem jest komicznie mały. Podobnie jak kieszenie w drzwiach. A z tyłu w ogóle nie ma gdzie powtykać bardziej lub mniej zbędnych klamotów. To jeszcze można przełknąć. Ale brak jakichkolwiek nawiewów irytuje. Pasażerowie z przodu mają dwustrefową klimatyzację, a Ci z tyłu mogą co najwyżej otworzyć okno.
Szkoda, że kierownica tak bardzo wystaje z deski rozdzielczej i nie można jej bardziej "schować". Materiały są poprawnej jakości i poprawnej twardości. Spasowano je bez zarzutu. Tylko przyciski radia nie sprawiają wrażenia, że przetrwają 50 lat. Ani nawet 30.
Układ kierowniczy Accorda jest dokładny, odpowiednio wspomagany i wystarczająco naturalny. Skrzynia biegów chodzi za ciężko, choć precyzji, pewności i sześciu dobrze zestopniowanych biegów jej nie brakuje.
Honda jest wystarczająco komfortowa. Zawieszenie skutecznie i bezgłośnie wybiera większość nierówności. Czasami dobije, czasami "zapomni" cos wytłumić, ale ogólnie jest naprawdę nieźle. Byłoby lepiej na mniejszych kołach, ale wiesz już, że musisz mieć te 16-calowe, bo inaczej jest kiepsko.
Accord jest do tego cichy jak diabli. Po części jest to zasługa dobrze wychowanego silnika, a po części prawie że mistrzowskiego wyciszenia wnętrza. Taka typowa, mieszczańska limuzyna dla klasy średniej. Jeśli masz ochotę czegoś posłuchać, do dyspozycji pozostaje wysokiej jakości audio ze zmieniarką na sześć płyt. Trochę czasu zabiera temu urządzeniu wybranie odpowiedniej płyty. Ale za to nigdy się nie myli.
Czasami nachodzi człowieka ochota na nieco szybszą, bardziej ryzykowną i niepoprawną politycznie jazdę. I wtedy Accord też pokazuje się z bardzo dobrej strony. Charakterystyka zawieszenia trzyma auto w ryzach podczas gwałtowniejszych manewrów, silnik wykazuje ochotę do pracy, a skrzynia i kierownica tworzą prawie idealny tandem. Bardzo przyjemne. Gustujący w takich rozrywkach powinni zrezygnować ze skórzanej tapicerki. Oszczędzą 7 tys. złotych i nie będą się ślizgać na każdym wirażu.
Silnik? 2 litry z ogonkiem, 140 KM i mnóstwo niutonometrów robią świetne wrażenie. Po odpaleniu przez pi razy oko 30 sekund słychać klekot. Jest przyjemny i miękki, ale to zawsze klekot. Ale potem jest mistrzostwo świata. Silnik pracuje aksamitnie, równomiernie i tak niewysokoprężnie, że można uwierzyć, że to benzynówka. Na dodatek z gatunku tych lepszych. Honda długo zwlekała z produkcją silnika Diesla. Ale jak już się za to wzięła, to poszła na całość. Warto było czekać.
Setkę można zaliczyć w mniej niż 10 sekund, więc wstydu nie ma. Elastyczność wręcz zachwyca. Średnie spalanie wyniosło 7,7 litrów na 100 km. To stosunkowo nie dużo jak na tyle auta, tyle mocy i tyle nowoczesnej technologii. Na stację benzynową nie zagląda się często, więc punktów na kartach lojalnościowych nie przybywa szybko. Trochę potrwa, zanim uzbierasz ich wystarczającą ilość na mikser dla kochanki lub golarkę dla kochanka. Czy co tam dla kogo chcesz.
Około 130 tys. za sedana klasy średniej to dużo. Chociaż nie do końca. Wersja Executive ma pełne wyposażenie. Dosłownie. Lista opcji obejmuje tylko skórzaną tapicerkę (która wydziela przyjemny zapach) i 17-calowe koła (tak, tak, chodzi właśnie o te, które musisz mieć). W cenie jest jeszcze silnik Diesla, który jest wart każdych pieniędzy.
Za żadne pieniądze nie dostaniesz natomiast czujników parkowania. Ale to żaden problem. Auto łatwo wyczuć, wszystko dość dobrze widać, więc można się obejść bez pikania na wstecznym. Można się też obejść bez piątej gwiazdki z testów EuroNCAP. Cztery gwiazdki to też satysfakcjonujący wynik. Ale z tą piątą gwiazdką byłoby lepiej, bezpieczniej, pewniej.
Niezłe nadwozie, pełne wyposażenie i świetny silnik to atuty Accorda. Wady to przede wszystkim brak troski o pasażerów tylnej kanapy, niespecjalnie praktyczne i przestronne wnętrze oraz opór skrzyni biegów.
Pomimo gangsterskiego looku, przeszywających przestrzeń ksenonów i sportowych aspiracji Accord jest ujarzmionym, porządnym, grzecznym i oswojonym zwierzęciem.