Hyundai Getz 1.4 Record

Hyundai Getz to recepta firmy na podbicie serc Europejczyków. Nieduży, miejski, całkiem szybki oraz diabelsko zwinny. Do niedawna niewidoczny, teraz coraz częściej spotykany na polskich drogach. Nowy wygląd daje mu handicap, ale czy to wystarczy?

Leżąca na dalekim i dzikim wschodzie Korea raz po raz pokazuje, że jak chce, to potrafi. Firma powstała w 1967 roku. Dziś eksportuje swoje produkty do 193 krajów na całym świecie w liczbie przekraczającej 10 milionów sztuk (2004 r.). Azjatycki tygrys bardzo rozwinął się na przestrzeni ostatnich kilku lat. Jego auta są coraz ładniejsze, solidniejsze, bezpieczniejsze, wykonane z lepszych materiałów i mogą swobodnie konkurować z bardziej cenionymi markami.

Stylistyka

W 2003 roku na rynki europejskie trafił miejski samochodzik o nazwie Getz. Już dwa lata później przydarzył mu się drobny facelifting, który co by nie mówić, wyszedł Koreańczykowi na dobre. Zmieniono nieznacznie kształt atrapy, zderzaków oraz przednich świateł. We wnętrzu także kosmetyka. Niby niewiele, a znacznie polepszyło wgląd Getza. Stał się bardziej młodzieżowy i sportowy. Nasz egzemplarz testowy zaklęty był w trzydrzwiowym nadwoziu polakierowanym lśniącą srebrną farbą. Linia karoserii nie wyróżnia się niczym specjalnym i jest typowa dla tej klasy samochodów.

Wnętrze

W środku auta jest komfortowo. Sporą ilość miejsca Hyundai zawdzięcza swoim wymiarom. Mierzy 3830 mm długości, 1660 szerokości i 1490 mm wysokości. Z tyłu nawet wyższe osoby usiądą wygodnie. Wnętrze również pozytywnie zaskakuje. Jest wykonane z niezłych materiałów i wygląda naprawdę dobrze. Trójramienna kierownica dobrze leż w dłoniach, choć jej faktura jest wyjątkowo podła. W droższych wersjach znajdzie się nawet miejsce na sterowanie radiem. Zegary są duże, ładne i czytelne. Szczególnie podobał mi się żółto-zielony kolor podświetlenia. Gałka zmiany biegów jest ciekawa i ma krótkie drogi prowadzenia. Jak każdej hyundai'owskiej skrzyni biegów zdarza się jej haczyć podczas zapinania wstecznego biegu.

Konsolę środkową możemy fabrycznie doposażyć w imitującą aluminium nakładkę, która skutecznie rozjaśnia wnętrze. Sama obsługa konsoli jest intuicyjna. Niestety w naszym modelu wspomniana nakładka została źle zainstalowana, przez co trzeszczała non stop. Mniej fartowne jest również położenie guzika świateł przeciwmgielnych. Ktoś mądry schował go z prawej strony kolumny kierownicy, co sprawia, że włączenie go podczas jazdy graniczy z cudem.

Wadą jest trudna dostępność pasów bezpieczeństwa w modelu 3-drzwiowym. Bardzo długie drzwi wymuszają bowiem dalekie położenie słupka środkowego. Mam ponad 1,80 m wzrostu, a mimo wszystko nie byłem w stanie do nich dosięgnąć. Ostatnią drobnostką był brak systemu easy entry w fotelu kierowcy i zastosowanie jednej wajchy do odsuwania fotela i regulacji pochylenia oparcia. W efekcie za każdym razem, gdy wpuszczamy pasażerów na tylne miejsca musimy na nowo ustawiać pochylenie fotela. Bagażnik jest niewielki, ale spokojnie pomieści zakupy i wakacyjny ekwipunek. Standardowe 254 litry można powiększyć do 977 składając tylną kanapę. Czynność tę proponuję jednak pozostawić mężczyznom, gdyż wymaga to nie lada siły.

Silnik i zawieszenie

Legitymujący się aż 97 końmi mechanicznymi benzynowy silnik 1.4 jeździ dość żwawo, a pierwsza setka pojawia się na liczniku już po 11 sekundach. Prędkość maksymalna to według danych producenta 170 km/h. W mieście spisuje się nieźle, ale na trasie czegoś mu brakuje. Silnik nie jest ani przesadnie cichy ani głośny. Wnętrze jest dobrze wytłumione. Paliwożerność? Występuje, owszem, ale tylko, kiedy jesteśmy niegrzeczni. Jeżdżąc spokojnie nie spalimy więcej niż 7 litrów na 100 km. Na trasie wartość ta jeszcze spada.

Zawieszenie jest fantastycznie zestrojone. Z przodu znajdziemy niezależne kolumny MacPhersona, a z tyłu belkę skrętną, wszystko na sprężynach śrubowych. "Zawias" nie jest może idealnie miękki na dziurach, ale doskonale sprawdza się w zakrętach. Jazda nim przypomina zabawę gokartem. Posłusznie reaguje na każde polecenie kierowcy i bez przechyłów wchodzi w najostrzejsze zakręty. O pod- lub nadsterowności nie może być mowy. Prowadzenie na szóstkę z dużym plusem.

Wyposażenie

Wersja Record (obecnie Style) nie jest może przesadnie luksusowa, ale nie odczułem braku czegokolwiek. Za 42 900 zł dostajemy elektryczne sterowanie przyciemnianymi szybami i lusterkami, wspomaganie układu kierowniczego, system ABS z EBD, dwie poduszki powietrzne oraz centralny zamek z alarmem. Nasz pojazd wyposażono dodatkowo w spojler tylny i opisywaną już nakładkę na deskę rozdzielczą za łączną kwotę 1400 złotych.

Przyp. red. Z początkiem roku nastąpiła zmiana nazw wyposażenia Getza. Poprzednie: Base, More, Medio, Record, Expert, Taboo zastąpiono: Classic, Comfort, Style, Premium oraz wprowadzono wersję limitowaną Fan. Wersję 1.4 Fan za 42 400 zł wyposażono dodatkowo w skórzaną kierownicę i dźwignię zmiany biegów, przednie lampy przeciwmgielne, tylny spoiler i klimatyzacje manualną!

Podsumowanie

Nie jeździłem jeszcze przednionapędówką, która dawałaby tyle przyjemności z jazdy. Pomijając niektóre wady ocena końcowa musi być pozytywna. Choć jestem zwolennikiem kupowania dużych aut z wielkimi silnikami (stąd miłość do opisywanego niedawno Chryslera 300C 5.7 HEMI), to Getz potrafił mnie jednak do siebie przekonać i nie miał bym nic przeciwko posiadaniu takiego autka. Bardzo młodzieżowy i sportowy, ale trafi także do ludzi troszkę starszych. Tak trzymać Hyundai!