Hyundai Tucson po liftingu trafił w moje ręce. Zmiany są idealnie "w punkt"
Koreańczycy odświeżyli swój bestseller. Niektóre marki do liftingów podchodzą dość zachowawczo, ale w przypadku tego modelu zmian nie brakuje. Poprawiono to, co najbardziej wymagało odświeżenia - a to cieszy. W moje ręce trafił Hyundai Tucson po liftingu. Oto wszystko, co warto wiedzieć o nowej wersji tego auta.
- Hyundai Tucson 2024 zyskał szereg zmian wizualnych w ramach liftingu
- Zmieniła się tutaj także gama jednostek napędowych
- Wrażenia z odświeżonego wariantu są naprawdę dobre - to zmiany na lepsze
Dane nie kłamią. Na rynku może i jest wiele crossoverów grających w tym segmencie, ale żaden nie jest w stanie pokonać przybysza z Korei. Hyundai Tucson był numerem 1 w Europie w 2023 roku z liczbą ponad 152 tysięcy sprzedanych samochodów. Wyprzedził tutaj chociażby swojego brata, Kię Sportage, a także Nissana Qashqaia.
To pokazuje, że Hyundai trafił w przysłowiową dziesiątkę. Obecne wcielenie Tucsona chwalono za stylistykę i silniki. Krytyki jednak też nie brakowało, a ta tyczyła się głównie kokpitu. Ten głos wysłuchano, a lifting przyniósł tutaj zmianę na lepsze.
Hyundai Tucson po liftingu ma przede wszystkim nowy kokpit. To kluczowa zmiana
Nie jest to jedynie "kosmetyczne odświeżenie" wnętrza. To całkowicie nowy projekt, który czerpie z pokazanych w ostatnich latach modeli, w tym z IONIQ-a 5 i z nowej Kony.
Zrezygnowano tutaj ze stylistyki nawiązującej do znanego z każdego domu z lat dziewięćdziesiątych nagłośnienia typu "wieża". Tak mniej więcej prezentowała się deska rozdzielcza pokryta fortepianową czernią, z szeregiem dotykowych przełączników.
Przede wszystkim nowością są dwa ekrany, zakrzywione, przeniesione wyżej. Już to ułatwia obsługę i sprawia, że w czasie jazdy spoglądanie na informacje nie rozprasza kierowcy. Pod wyświetlaczem pojawił się nowy prosty panel klimatyzacji, który łączy dotykowy wyświetlacz i fizyczne pokrętła. Za to należy się duży plus.
Z tunelu środkowego zniknęły przełączniki automatycznej skrzyni biegów. Teraz ich miejsce zajął przełącznik ukryty pod kierownicą. Nowa wolna przestrzeń jest zajęta przez dużą ładowarkę indukcyjną i dwa uchwyty na kubki. Przestrzeń do przechowywania mamy też pomiędzy fotelami. To akurat rozwiązano idealnie.
Ostatnią nowość stanowi trójramienna kierownica, znana już z Kony. Nadal nie wiem, czemu nie ma na niej logotypu marki, ale poza tym nie ma się do czego przyczepić. Jest stosunkowo mała i dobrze leży w dłoniach, a to jest dużym plusem.
Tutaj dorzucę też swoją opinię: w tym aucie jasne wnętrze to strzał w dziesiątkę. Idealnie pasuje do nowej stylistyki deski rozdzielczej i umila czas spędzony za kierownicą.
Stylistyka nadwozia także trafiła ponownie na deski kreślarskie designerów
Tutaj rewolucji nie ma, ale dyskretne zmiany wpadają w oko. To coś, czego na zdjęciach prasowych nie było widać.
Mowa przede wszystkim o odświeżonym grillu, który jest bardziej kanciasty i ma mocniej wyeksponowane elementy świetlne. Są to LED-y to jazdy dziennej, którym towarzyszą główne lampy ukryte bliżej krawędzi zderzaka.
Po pierwsze - ta "kanciastość" bardzo pasuje do bryły tego auta i w połączeniu z masywniejszym zderzakiem buduje ciekawy wygląd Tucsona. Po drugie - nowe światła LED zawierają zintegrowany kierunkowskaz, a światła mijania wykorzystują technologię LED MATRIX.
Z tyłu, poza odświeżonym zderzakiem, największą zmianą jest... wycieraczka. Wtopione w tylną szybę logo marki pozwoliło na powiększenie ramienia wycieraczki i zwiększenie obszaru czyszczenia szyby. Zapewne będzie to cenna rzecz podczas podróży w kiepskich warunkach pogodowych.
Hyundai Tucson oferuje teraz nieco mniej mocy. W gamie silników zaszły duże zmiany
Te są oczywiście podyktowane nowymi normami emisji spalin. Koreańczycy dopasowali się więc do wytycznych, ale oznacza to redukcję mocy w wybranych wersjach.
Co się zmieniło? Na przykład do tej pory mieliśmy do wyboru silnik 1.6 T-GDI w wydaniu 150 KM i 180 KM. Ich miejsce zajmuje teraz jedna wersja, generująca 160 KM. Z kolei klasyczna hybryda, oferująca 230 KM, ma teraz 215 KM.
W PHEV-ie moc spadła z 265 do 253 KM. Tutaj jednak jest pewna ciekawa nowość, gdyż ofertę uzupełnił wariant przednionapędowy, który zużywa mniej paliwa i ma większy zasięg na prądzie.
W przypadku obydwu hybryd dużą zmianą jest też debiut mocniejszej jednostki elektrycznej. Choć nie wpływa ona na ogólną moc auta, to pozawala na dłuższą jazdę na prądzie, a także lepiej wspomaga silnik spalinowy przy ruszaniu.
Wybrałem klasyczną hybrydę i ruszyłem w trasę
W jeden dzień zrobiłem tym autem 400 kilometrów po mieście w trasie, aby sprawdzić na co go stać. Pierwsze wrażenia? Przede wszystkim ubytku mocy nie czuć w czasie jazdy. Różnice są znikome i nie wpływają na pogorszenie dynamiki.
W nowym wnętrzu jest po prostu "miło", a obsługa multimediów nie irytuje. Wciąż trzeba się nieco naklikać, aby wyłączyć część elektronicznych brzęczyków, ale skrót do właściwego menu można zapisać pod "gwiazdką" na kierownicy lub pod przyciskiem na konsoli centralnej.
Hyundai Tucson jest raczej komfortowo zestrojony i nie zachęca do szybkiej jazdy w zakrętach. Zawieszenie za to dobrze radzi sobie na polskich drogach i przyjemnie rozleniwia w czasie jazdy. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to byłyby to dwie rzeczy.
Pierwszą jest wyciszenie, które przy 130-140 km/h mogłoby być nieco lepsze. Drugą kwestię stanowi zużycie paliwa przy tych prędkościach. Sięga ono nawet 8,4 litra, co nie jest wybitnym wynikiem. W mieście za to, dla porównania, da się wykręcić wartości w przedziale 4,8-5,5 l/100 km.
Ile kosztuje Hyundai Tucson po liftingu?
Najtańszy wariant, czyli wersja MODERN z silnikiem 1.6 T-GDI 160 KM z manualną skrzynią biegów, to wydatek rzędu 135 900 złotych. Najtańsza hybryda kosztuje zaś 159 900 złotych. Można więc śmiało powiedzieć, że są to ceny w "średniej rynkowej" i nie wyglądają przerażająco jak na obecne standardy. A to sugeruje, że Tucson może dalej trzymać się pierwszego miejsca w klasyfikacji dla swojego segmentu.