INEOS Grenadier ma wnętrze, które jest dzieckiem romansu samolotu i Defendera
INEOS Grenadier już lada chwila zadebiutuje w produkcyjnym wydaniu. Brytyjska marka pochwaliła się wnętrzem swojego nowego auta, dość ciekawym i unikalnym.
Historia tego samochodu jest fascynująca i warto ją poznać. Otóż za autem o nazwie INEOS Grenadier stoi koncern chemiczny INEOS. Jego założyciel, Sir Jim Ratcliffe, to dość unikalna postać. Swoją karierę powiązał z przemysłem chemicznym, pierwsze kroki stawiając u paliwowych gigantów. Pozyskana wiedza wraz z ogromnym doświadczeniem i świetnym instynktem pozwoliła mu stworzyć własny koncern INEOS. Początkowo skupował on "niechciane" odnogi czołowych graczy, takich jak chociażby BP. Ratcliffe dzięki dobrej strategii zwiększał ich rentowność, zapewniając sobie bardzo mocną pozycję na rynku. Obecnie jest uznawany za najbogatszego Brytyjczyka i za jednego z najlepszych biznesmenów na świecie.
Przy okazji to postać pełna charakteru. Jak inaczej można nazwać kogoś, kto w pubie o nazwie Grenadier, siedząc nad szklanką piwa, wymyśla sobie własne auto, mające być spadkobiercą "prawdziwego" Defendera? Pomysł nie tylko brzmi jak szaleństwo, ale też zaskakuje od strony wykonania.
Od słów do czynów INEOS przeszedł w kilka chwil. Pierwszy projekt auta pojawił się w sieci w 2019 roku. W międzyczasie koncern cały czas pracował nad stroną techniczną pojazdu, pozyskując między innymi świetnego partnera w postaci BMW. To właśnie marka z Monachium będzie zaopatrywać Grenadiera w 6-cylindrowe silniki i w skrzynie biegów. Cała reszta stoi jednak po stronie INEOS-a - tyczy się to całej platformy, napędów i konstrukcji auta.
INEOS Grenadier ma już także fabrykę
Tutaj również podjęto szybkie działania. Gdy tylko pojawiła się nowina o sprzedaży zamykanych zakładów smarta w Hambach we Francji, INEOS zaczął szukać tam dla siebie szansy. W tym samym czasie dopracowano współpracę z firmą Magna-Steyr, która przygotowuje część podzespołów i odpowiada za inżynieryjną stronę projektu.
Wnętrze Grenadiera jest unikalne
Wyobraźcie sobie romans Boeinga 747 z Land Roverem Defenderem. Widzicie to? To teraz popatrzcie na zdjęcia kokpitu tego auta.
Tutaj nie ma miękkiej gry. Proste i toporne kształty, odporność na wilgoć i zabrudzenia, łatwość obsługi w terenie - to wszystko ma pozwalać na wygodną eksploatację tego samochodu. Oczywiście nie poskąpiono elementów z zakresu komfortu. Mamy tutaj chociażby zaawansowane multimedia z ekranem 12,3 cala, podgrzewane fotele i automatyczną klimatyzację. Przestrzeni również nikomu nie zabraknie.
Fantastycznie prezentują się przełączniki, które ulokowano na podsufitce. To wyraźne nawiązanie do lotnictwa i jednocześnie doskonała lokalizacja dla dodatkowych przycisków. Można pod nie podpiąć zewnętrzne oświetlenie lub inne urządzenia, takie jak chociażby kompresor do kół czy wyciągarka.
Premiera Grenadiera będzie miała miejsce w przyszłym roku
Obecnie firma kończy powoli proces testów pierwszych egzemplarzy. Ponad 130 aut ma pokonać 1,8 miliona mil, aby sprawdzić możliwości i wytrzymałość napędu. Samochody poruszają się bez maskowania, a nawet biorą udział w różnych imprezach, takich jak Giro d'Italia.