Typujemy marki, które szybko zakończą swój żywot. Infiniti ma na to spore szanse
Wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że niebawem może nas uderzyć kolejny kryzys finansowy. Niektóre marki samochodowe tego nie przetrwają - a do takich na pewno należy Infiniti.
Sprzedaż samochodów spada z miesiąca na miesiąc. Zawirowania na giełdzie stają się coraz bardziej zauważalne, a przemysł zbroi się na ciężkie czasy. W tak szalonym okresie na pograniczu kryzysu można być pewnym, że niektóre marki go nie przetrwają. W USA kiepsko wygląda sytuacja Fiata, którego to sprzedaż spadła o blisko 39 procent. Rekordzistą jest jednak inna marka - Infiniti. Tutaj spadek to blisko 50 procent.
Pamiętacie jeszcze o nich? Infiniti to odpowiedź na Lexusa i Acurę. W praktyce marka ta przyjęła się w tylko jednym miejscu - w USA. Kilka miesięcy temu ogłoszono całkowite odpięcie wtyczki w Europie i wygaszenie sprzedaży obecnych tutaj modeli. Teoretycznie ma to być tylko okres przejściowy, do czasu debiutu modeli elektrycznych. W praktyce jednak wszystko wskazuje na to, że i takowych nie zobaczymy.
Gama, która się nie przyjęła
Można odnieść wrażenie, że Infiniti popełniło szereg małych błędów, które skumulowały się i zaowocowały dużym tąpnięciem w firmie. Q50 było strzałem w dziesiątkę i udanym produktem. Q70 także - ta duża limuzyna potrafiła rozpieścić niskim zużyciem paliwa i świetną dynamiką, zwłaszcza w hybrydowym wariancie. SUV-y Infiniti przez lata były chętnie wybierane ze względu na bardzo dobrą jednostkę 3.5/3.7 V6.
Infiniti zasadniczo podążało tą samą ścieżką co Lexus. Niestety, dziecko Nissana pozostawało w cieniu japońskiego konkurenta. Powody? Przede wszystkim Infiniti miało w zwyczaju udziwniać swoje samochody. Układ kierowniczy by-wire w Q50 to pomysłowy wynalazek, ale całkowicie odcinający kierowcę od tego, co dzieje się z przednią osią (i z całym autem). Romans z Mercedesem także nie był zbyt udanym pomysłem. Modele Q30 i QX30 będące wariacją na temat Mercedesa GLA nie przekonały do siebie klientów i nie oferowały niczego unikalnego. Do tego w każdym Infiniti obecny był chyba najgorszy system multimedialny świata, przy którym nawet Lexus zdaje się być prawdziwym "rocket-science".
Miała być zmiana, zmiana nie dojechała
Rewolucją w gamie Infiniti miał być model QX50, czyli średni wymiarowo SUV. Pod jego maską oferowana jest nietypowa jednostka VC-Turbo o zmiennym stopniu sprężania. Jak się jednak okazało ten 270-konny silnik nie tylko zderzył się z normami emisji CO2 w Europie, ale także został od razu "wycięty" przez decyzję o wstrzymaniu debiutu QX50 w Europie. Prawda jest taka, że była to ostatnia deska ratunku dla topniejącej na Starym Kontynencie sprzedaży Infiniti.
Sportowe Q60 nie miało szans na napędzenie sprzedaży. Q50 robiło co mogło, ale i tutaj się niestety nie udało. SUV-y? W większości zbyt drogie i zbyt mało "prestiżowe" dla wielu osób. Swoją drogą, ogromną ciekawostką jest model QX60, który po wielu staraniach polskiego oddziału tej marki trafił do salonów nad Wisłą. Chwilę później Infiniti odgórnie ogłosiło decyzję o wycofaniu się z Europy, przez co polski dystrybutor pozostał z dużą liczbą aut na placach. A te wszystkie egzemplarze QX60 to dość problematyczny temat, gdyż model ten zwyczajnie "nie chwycił" wśród grupy docelowej. Z tego powodu chociażby rabaty przyznawane na ten model są niesamowicie wysokie i dochodzą do 100 000 zł.
Nie widzę przyszłości
Infiniti zarzeka się, że elektryfikacja będzie kluczem do sukcesu i ratunkiem dla marki. W perspektywie perturbacji w Nissanie (i aliansie Renault-Mitsubishi-Nissan) podejrzewam jednak, że marka ta raczej prędko podzieli los chociażby Saaba i zostanie zlikwidowana ze względu na redukcję kosztów. Na tę chwilę Infiniti nie ma na siebie pomysłu. Nie jest w stanie dogonić statusu Lexusa czy też sportowego wizerunku Acury. Japończycy krążyli tutaj pomiędzy różnymi koncepcjami, finalnie zostają z niczym.
I czy będziemy płakać? Nie sądzę. Infiniti dało nam kilka ciekawych modeli, w tym sportową rodzinę G, aczkolwiek jak widać to nie wystarczyło. Mnie jedynie szkoda jest auta o nazwie Project Black S. Miał to być unikalny konkurent dla BMW M4, korzystający dodatkowo z technologii z F1. Wszystko wskazuje jednak na to, że w biurze, gdzie opracowywano ten model, już dawno zgaszono światło.