Izera na drodze do zera? Polski elektryk nawet nie drgnął z miejsca
Samochodu - nie ma. Fabryki także. Dostawca platformy nie został ogłoszony, a w social mediach zapanowała całkowita cisza. Czyżby Izera przestała być kluczowym tematem dla rządu?
Ich oczom ukazał się las... Ten tekst znają wszyscy - i znowu oznacza "nic śmiesznego". Przed nami jest bowiem las, w miejscu którego miała stanąć fabryka polskiego auta elektrycznego. Firma ElectroMobility Poland wciąż nie przejęła gruntów, a szanse na rozpoczęcie budowy zakładu stają się coraz mniej realne. Izera stanęła w miejscu i nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek miało się zmienić w tej sprawie.
Izera zamilkła. Cisza trwa już cztery miesiące
Dokładnie 21 lutego pojawił się ostatni oficjalny post na fanpage'u Izery. Od tamtej pory panuje grobowa cisza. Nie mamy żadnych oficjalnych komunikatów, a prototypy (a w zasadzie makiety) nie pojawiają się na żadnych wydarzeniach.
Tymczasem do tej pory, przynajmniej według oficjalnego harmonogramu, mieliśmy poznać nie tylko dostawcę platformy i baterii, ale także pierwsze łopaty powinny być już wbite w ziemię. Nic nie wskazuje jednak na to, aby cokolwiek w tej kwestii miało się zmienić w najbliższych miesiącach.
Przypomnę - Izera zakładała, że w 2024 roku pierwsze auta zjadą z linii produkcyjnej. Już teraz wiemy, że te zapowiedzi można włożyć między bajki.
Co ciekawe jedna rzecz jest pewna i potwierdzona, a mowa o firmie, która zaprojektuje i stworzy linię produkcyjną. Jest nią Durr Systems AG, czyli niemiecka spółka, która przygotowuje odpowiednie maszyny i całe systemy produkcji dla wielu czołowych firm motoryzacyjnych.
Czy Izera będzie w ogóle rentowna?
Od początku wiele osób nie wierzy w ten projekt. Izera traktowana jest jako rządowy wymysł, który nie ma ekonomicznego uzasadnienia. Brak doświadczenia, nakłady finansowe i czas potrzebny na przygotowanie auta od podstaw jest wręcz abstrakcyjny.
Co więcej, po wielu markach widać, że mając nawet dużo doświadczenia i zapas pieniędzy, nie uniknie się wpadek. Czołowe koncerny poprawiają non-stop swoje auta elektryczne, starając się zapewnić im największą efektywność i bezawaryjność.
Tymczasem Izera nie tylko nie ma fabryki, ale też i nie posiada jakiegokolwiek zarysu sieci sprzedaży i serwisu. Przygotowanie siatki wyspecjalizowanych zakładów (lub przynajmniej przeszkolonych z obsługi tego auta) także zajmie dużo czasu.
Idealnym przykładem na to, że przygotowanie auta elektrycznego trwa długo, jest turecki TOGG
Można śmiało powiedzieć, że Izera po części przypomina turecki projekt o nazwie TOGG. To również rządowy projekt, rozwijany od kilku lat. Różnica polega na tym, że TOGG wyjechał już na drogi, a zamaskowane egzemplarze poruszają się po Niemczech w okolicach toru Nurburgring.
Tym samym można śmiało powiedzieć, że turecka marka staje się rzeczywistością - a w tym samym czasie Izera ponownie staje się obiektem żartów i historii o nieistniejącym samochodzie.