IZERA buduje fabrykę, ale powinna zacząć od budowy społecznego zaufania
Jest projekt, jest miejsce na fabrykę, są ambitne założenia. Mimo to Izera wciąż nie budzi wielkiego zaufania, a wiele osób nie wierzy w ten projekt. I nie ma w tym nic dziwnego.
Kilka dni temu poznaliśmy głośno zapowiadaną lokalizację fabryki marki Izera. Zgodnie z przewidywaniami padło na Jaworzno na Śląsku. Rozkład jazdy jest wyjątkowo napięty, gdyż zakład ma być gotowy już za 3 lata. Brzmi ambitnie, nieprawdaż? Ani jedna łopata nie została jeszcze wbita w ziemię, a termin startu produkcji oraz potencjalny wolumen produkcyjny są już znane.
IZERA ma wszystko, ale i prawie nic
Włoskie studio o pięknie brzmiącej nazwie Torino Design zaprojektowało nadwozie. Jest ono naprawdę ładne i przyjemne dla oka, choć kilka elementów wygląda jak żywcem zapożyczonych z Mazdy (gdyż, prawdopodobnie, pochodzą z Mazdy).
Wiemy też jakie wymiary będzie miała IZERA. To 4398 mm długości, 1827 mm szerokości i 1495 mm wysokości. Rozstaw osi? 2765 mm, czyli tyle, ile w Volkswagenie ID.3. Dane te dostarczył niezawodny IBRM Samar, korzystając z możliwości zmierzenia samochodu podczas sesji zdjęciowej do Autokatalogu.
Trzeba przyznać, że wizualnie IZERA jest bardzo udana. Szkoda tylko, że tak wyglądają "oficjalne" zdjęcia tego samochodu. fot. Krzysztof Nalewajko/GDDKiA
Producent samochodu, spółka Electromobility Poland, dumnie głosi też, że zasięg wyniesie nawet 400 kilometrów na jednym ładowaniu. Ba, nie zabraknie mniejszej i większej baterii, o pojemności 40 kWh i 60 kWh.
Tylko co z tego, skoro tak wiele osób nie wierzy w sukces tego projektu?
Branża motoryzacyjna w Polsce to trudny temat. Z jednej strony mamy świetnych fachowców i doskonałych pracowników w fabrykach wielu marek. Opel, Fiat, Volvo i Scania (autobusy), Mercedes z silnikami i bateriami, Volkswagen w Poznaniu. Można tak wyliczać naprawdę długo. Z drugiej strony nasza własna motoryzacja upadła. Mieliśmy jak zwykle sporo pecha. Daewoo, wbrew pozorom, mogłoby osiągnąć taki sukces jak KIA i Hyundai. Mogłoby, gdyby nie nadmierne inwestowanie przez Daewoo, zwłaszcza w czasach azjatyckiego kryzysu finansowego. Finalnie marka upadła, a jej założyciel Kim Woo-Choong zaczął ukrywać się przez koreańskim wymiarem sprawiedliwości. W tym samym czasie inne koreańskie konglomeraty (tak zwane czebole) ograniczyły wydatki i zamroziły rozwój do czasu opanowania sytuacji kryzysowej.
Tak oto nasze FSO zaczęło być przerzucane pomiędzy kolejnymi właścicielami, aby finalnie zginąć w rękach ukraińskiego AvtoZAZ. Końcówka tej historii jest smutna. Teren przy Jagiellońskiej jest stopniowo wyburzany i szykowany pod budowę kolejnej "sypialni".
Czy IZERA ma szansę odmienić ten stan rzeczy?
Nie sądzę. Czasy, gdy budowa samochodu mogła być podyktowana polityczną decyzją, są już dawno za nami. Tutaj mamy niby inicjatywę firm energetycznych, ale ich wyliczenia budzą już wiele wątpliwości. Roczna sprzedaż na poziomie 15 000 aut i to tuż po wprowadzeniu samochodu na rynek? 2 miliardy euro na budowę fabryki, gdzie czasami krótki odcinek drogi może u nas tyle kosztować? Sprzedaż przez internet i kierowanie samochodu do klientów, którzy będą skorzy wybrać Izerę zamiast sprawdzonej konkurencji?
Nawet oficjalna sesja zdjęciowa marki IZERA sprawia wrażenie zrobionej na kolanie. W Polsce mamy wielu świetnych fotografów (my też się polecamy na przyszłość) - wystarczyło po prostu ściągnąć kogoś, kto uchwyciłby styl tych aut w odpowiedni sposób.
To nie zagra. Poza tym wciąż nie wiemy kto zaprojektuje ten samochód pod kątem rozwiązań inżynieryjnych. Podawana jest jedynie nazwa EDAG w roli integratora technologicznego, cokolwiek by to tutaj nie znaczyło. Nie wiemy też jak będą testowane te auta, na jakiej platformie powstaną. Pytań dużo, odpowiedzi - brak.
Jeśli IZERA chce wyglądać dobrze w oczach opinii publicznej, to musi zmienić strategię działania
Do tej pory nie uczyniono nic, co wzbudziłoby moje zaufanie do tej firmy. Auto pokazano na jednym niewielkim evencie, a później wypuszczono je na krótką "przejażdżkę" po zamkniętej jeszcze wówczas Południowej Obwodnicy Warszawy.
Wystarczyłoby wystawić taki samochód w szklanej gablocie w kluczowych miejscach w Polsce - w ramach "wycieczki" po róznych miastach. A jeśli to zbyt wiele, to polecamy sesję zdjęciową samochodu np. z architekturą Warszawy, Wrocławia, Katowic lub Krakowa.
Zamiast chwalić się na prawo i lewo tym autem, pokazując go np. w gablotach w kluczowych miejscach w polskich miastach (taki tour to żadne wyzwanie logistyczne, nawet przy wielu obostrzeniach), mamy garstkę słabych zdjęć. Nie ma możliwości poznania Izery z bliska, zobaczenia jej choćby przez chwilę. Ludzie nie mają jak zaufać temu produktowi, gdyż fizycznie jest on niedostępny dla nikogo, poza wybranymi osobami, które miały okazję raz zobaczyć go na żywo.
No, ale wszyscy z otwartymi ramionami przyjmą ten samochód i przesiądą się do niego, gdy trafi już na rynek, nieprawdaż?