Jaguar F-Type był jednym z najlepszych samochodów tej marki. Zabraliśmy go w ostatnią podróż
Jest pełen niedoskonałości, nie stanowi wzoru w kategorii właściwości jezdnych i kosztuje bardzo dużo. Mimo to Jaguar F-Type to samochód, który w naszych oczach jest jednym z najlepszych, jakie pojawiły się na naszym redakcyjnym parkingu. Postanowiliśmy go więc zabrać w ostatnią podróż, żegnając się ze starym duchem tej marki.
W redakcji nie często mamy tak jednolitą opinię o samochodach. Jaguar F-Type to chyba jedyny model, o którym myślimy tak samo. Doskonale zdajemy sobie sprawę z jego zalet i wad. Wiemy, że jest daleki od ideału, a cenę ma nieco z kosmosu. Mimo to wspólnie uznaliśmy, że to jedno z najlepszych aut, z jakimi mieliśmy do czynienia w naszej karierze.
Wiecie dlaczego? Aby Wam to wyjaśnić zabraliśmy F-Type'a R w ostatnią podróż, aby pożegnać się z tym fenomenalnym autem.
Już niebawem Jaguar powstanie na nowo. Choć logotyp i nazwa pozostaną niezmienione, to sama marka będzie w zasadzie zaczynać od zera na całkowicie nowym gruncie. Brytyjczycy zamykają rozdział, w którym są silniki spalinowe. Przyszłość tej marki wiąże się z elektromobilnością. Do tego mowa tutaj o ambitnych aspiracjach, gdyż Jaguar zamierza rywalizować z Bentleyem, a nie z Mercedesem i BMW.
Jaguar F-Type to jeden z najbardziej niedocenianych samochodów na rynku
Pamiętam targi w Genewie w 2013 roku, kiedy to F-Type po raz pierwszy ujrzał światło dzienne. Stoisko marki było dosłownie zalane dziennikarzami i fotografami z całego świata. Wzrok każdej osoby był zawieszony na cudownie wyglądającym coupe, które w atrakcyjny sposób nawiązywało do kultowego E-Type'a.
Zachwyt było widać w oczach wielu osób. Na takiego Jaguara czekał świat, zwłaszcza po kontrowersyjnym XJ-cie X351. Od razu pojawiły się głosy, że Porsche ma mocnego rywala, a F-Type szybko zdobędzie serca ludzi z grubszymi portfelami.
Tylko tak się nie stało. Chętnych nie brakowało, ale F-Type nigdy nie wylądował w pierwszej lidze. Nie był tak dopieszczony jak Porsche. Cierpiał na wiele przypadłości, które budziły niepokój u potencjalnych nabywców. Sprzedawał się w akceptowalnych liczbach, ale dalekich od tego, co osiągała konkurencja.
I tak oto do F-Type'a przywarła metka samochodu niszowego, dla specyficznego klienta
Trochę w tym winy samego Jaguara, gdyż F-Type faktycznie nie jest ideałem. Nigdy nie prowadził się tak dobrze, jak Porsche i nie był równie skuteczny na drogach i na torze, co 911. A dla wielu osób to kluczowa cecha, którą biorą pod uwagę.
Jest w nim jednak coś, czego nie znajdziecie w żadnym innym samochodzie. Otóż inżynierom marki udało się ukryć tutaj analogowego ducha starych Jaguarów. Choć jest drobna cyfrowa otoczka, to nie przytłacza ona w takim stopniu, w jakim robi to w innych samochodach.
F-Type dużo daje, ale też dużo wymaga. Jest bardzo mechaniczny i przypomina o tym na każdym kroku. Coś w nim cyka, coś stuka. Przy zmianach przełożeń czuć wyraźne szarpnięcie, a szum dyferencjału daje o sobie lekko znać przy wyciszonej muzyce.
To wszystko tworzy jednak ten klimat, który hipnotyzuje - zwłaszcza gdy pod maską jest 5-litrowe V8 z kompresorem. Brzmienie tego silnika zostało nagrane i skatalogowane w Bibliotece Brytyjskiej. Wcale mnie to nie dziwi, gdyż mówimy o jednej z najlepszych ścieżek dźwiękowych wśród widlastych ósemek.
Wulgarny warkot w pewnym momencie zaczyna mieszać się tutaj ze świstem sprężarki mechanicznej. W wersji R towarzyszy temu brutalne przyspieszenie. Krajobraz zmienia się za oknem w ekspresowym tempie, a wskazówka prędkościomierza jakby od niechcenia przeskakuje kolejne wartości. 100, 140, 190, 230. Liczby lecą, a zadyszki nie widać.
W wersji R mamy do dyspozycji nie tylko 550 KM, ale także napęd na cztery koła. Trakcja jest więc doskonała, choć tył ma od czasu do czasu ochotę wyrwać się w swoją własną stronę. O wszystkim jednak wiecie, bo ilość informacji konsumowanych przez cztery litery i przez kręgosłup jest tutaj ogromna.
W tym momencie zapomina się o tym, że coś brzęczy we wnętrzu, a niektóre plastiki są poniżej poziomu marki
Całkowicie ignorujecie też fakt, że Jaguar nigdy nie unowocześnił multimediów, odstających od konkurentów o lata świetlne. To nie miało tutaj znaczenia.
Jaguar F-Type jest samochodem dla kierowcy. Nawet zwykła dwulitrówka potrafi dać dużo radości z jazdy, choć mocy zdecydowanie jej brakuje. Wersja R jest z kolei dokładnym przeciwieństwem - mocy ma bardzo dużo, aż zbyt dużo.
Niezmiennie twierdzę i tutaj także zgadzamy się co do tego w redakcji, że F-Type najlepiej wypadał w wersji P450. Mamy tutaj już mocne V8 pod maską (ze sprężarką, rzecz jasna), ale w nieco słabszym wydaniu. Dodajcie do tego napęd na tylną oś (wystarcza) i przepis na świetny sportowy samochód jest gotowy.
Żałuję, że nie miałem jeszcze okazji przejechać się wariantem sprzed liftingu. Przez wiele lat pod maską tego samochodu było 3-litrowe V6 ze sprężarką, które też potrafiło miło zaskoczyć. Przede wszystkim jak na tego typu silnik brzmiało doskonale - a do tego cieszyło unikalną charakterystyką.
Czy gdybym dysponował odpowiednią kwotą, to kupiłbym sobie taki samochód?
Tak, bez wątpienia. Czuję pewien pociąg do Jaguarów, zwłaszcza tych starszych. XJ do generacji X350 był jednym z moich ideałów. F-Type jakimś cudem zyskał sporo charakteru starszych modeli, ale ukrył go w naprawdę nowoczesnym wizualnie nadwoziu.
Zresztą hasło reklamowe dla tego modelu było idealnie dopasowanie: "it's good to be bad". Nie wiem, czy jakiekolwiek inne auto mogłoby je nosić z taką dumą.