Jak oszczędzać paliwo?
To dość łatwe – ruszać powoli, nie przekraczać 2000 obrotów i nauczyć się przewidywać przyszłość. Łatwizna. Co mogłoby nam w tym przeszkodzić?
Może... Wszyscy inni kierowcy, którzy takie żałosne próby zaoszczędzenia kilku groszy mają w głębokim poważaniu? Słowo daję, jadąc gdziekolwiek, czy to w Gdańsku, czy w Warszawie, mam wrażenie, że wszyscy celują w rekord, ale na drugiej stronie skali niż ja.
Zacznijmy od początku. Zależnie od nachylenia terenu startuję z 900-1500 obr./min, przejeżdżam dosłownie kilka metrów i wrzucam drugi bieg. Na nie więcej niż połowie gazu dobijam do tych 1500-2500 obr./min (zależnie od nachylenia terenu, tak, aby nie męczyć silnika, rzecz jasna) i trójka. Tak aż do piątki, którą wrzucam najczęściej przy ok. 60 km/h. Nie rozpędzam się jakoś szczególnie wolno, aby nie tamować ruchu - po prostu staram się znaleźć dobry kompromis.
Problem w tym, że po próbie takiego startu mam przed sobą już siedem samochodów, które wygrały ze mną start ze świateł. I nie pojechały dalej swoim pasem, o nie! Ich kierowcy często podkreślają to spektakularne zwycięstwo poprzez zajechanie mi drogi. Co wtedy? Spokojnie zjeżdżam na lewy pas i ich wyprzedzam, bo przez to całe celebrowanie wygranej zapchali prawy, a dzięki startowi niczym z launch control, poprzedzonemu nerwowym podjeżdżaniem pod sygnalizator na półsprzęgle (a co tam, niech serwis ma szansę raz na jakiś czas zarobić!), stanęli na następnym czerwonym. A zanim ja dotoczyłem się do skrzyżowania, było już zielone.
Problem zajeżdżania drogi występuje nie tylko w mieście. Jadąc drogą nr 7, która nie wszędzie pozwala na szybką i bezpieczną jazdę, zawsze trzymam bezpieczny dystans od samochodu przede mną - szczególnie wtedy, gdy warunki nie są najlepsze. Dodam, że na odcinkach z ograniczeniem do 90 km/h staram się utrzymywać prędkość w przedziale 90-100 km/h. Jak myślicie, co się wtedy dzieje?
Po około dziesięciu sekundach takiej bezpiecznej i oszczędnej - bo większy dystans pozwala na mniej gwałtowne reagowanie, a co za tym idzie niższe spalanie - jazdy, przede mnie wkracza rozpędzona Skoda Octavia z kratką lub jakieś inne firmowe Mondeo czy Yaris, po czym hamuje z pełną siłą. No i ja też muszę hamować, aby uniknąć kolizji. To nic, że za chwilę zaczyna się dwupasmowy odcinek S7. Lepiej wyprzedzać po jednym samochodzie, utrudniać innym jazdę i za każdym razem o włos unikać zderzenia czołowego z samochodem z naprzeciwka. Dopóki polscy kierowcy będą tak jeździć, dopóty na drogach będą ginąć ludzie. Stan dróg to jedno, a głupota kierowców - drugie.
Nie możemy więc zachowywać bezpiecznego dystansu, rozpędzać się w rozsądnym tempie, nie mówiąc już o jeździe z przepisową prędkością w mieście, bo to na kierowców często działa jak czerwona pelerynka na rozwścieczonego byka.
Jest jeszcze jeden sposób na ekonomiczną jazdę, który w idealnym świecie mógłby pomóc w zaoszczędzeniu kilku dziesiątych litra na sto kilometrów. Jeśli widzisz, że zielone na przejściu dla pieszych równoległym do drogi, po której jedziesz, zaczyna migać - noga z gazu i hamowanie silnikiem. Rozmawiając z ludźmi na temat techniki jazdy często dziwię się, jak wielu nie zdaje sobie sprawy z tego, że to jeden z łatwiejszych sposobów na ograniczenie spalania - przecież podczas toczenia się na biegu silnik napędzają koła, dzięki czemu pobiera tylko śladowe ilości paliwa. Podczas pracy na biegu jałowym silnik oczywiście ciągnie bezołowiową z baku, aby się kręcić.
Niestety również wtedy znajdą się kierowcy, którym to przeszkadza! Techniki nie różnią się tu od wymienionych wcześniej. Jest szansa, aby wciąć się przed kogoś? Mało kto potrafi się jej oprzeć. A jak wjedzie przed nas to co? Hamujemy i dłużej stoimy zamiast toczyć się za darmo.
Tu również uprzedzam, że powieje oczywistością, ale kilka osób w ostatnim czasie sprawiło, że muszę o tym wspomnieć. Układ klimatyzacji w znacznym stopniu podnosi spalanie, szczególnie w mieście. Czy przy 10 stopniach na zewnątrz naprawdę musisz z niej korzystać? Nie. Jej wyłączenie może pomóc zaoszczędzić aż litr na sto kilometrów. I nikt Ci tego nie zabroni!
To tylko najbardziej oczywiste podstawy. Już niedługo zajmiemy się oszczędzaniem w wersji "sport" oraz tym najbardziej radykalnym, gdy silnik aż płacze o litość...
A co Wy robicie, aby przejechać więcej na każdym baku? Podzielcie się spostrzeżeniami poniżej!