Jak uzdrowić koncern Stellantis? Mam pomysł, ale to może być terapia szokowa
To będzie jedno z najważniejszych pytań w nowym roku: jak uzdrowić koncern Stellantis? Cóż, postanowiłem dołączyć do zabawy i opracować własny plan.
Koncern Stellantis ma przed sobą najważniejszy rok w swojej krótkiej historii. Po tym, jak fotel dyrektora wykonawczego opuścił Carlos Tavares, rozpoczęto ekspresowe wdrażanie "planu awaryjnego". Póki co władzę przejęła specjalna komisja dyrektorów, z Johnem Elkannem na czele. Ich zadanie jest proste: stworzyć porozumienie z najważniejszymi fabrykami i z pracownikami, które będzie fundamentem do dalszych działań.
Stellantis delikatnie przestawia też tory w kwestii planów projektowych. Tu jednak kluczowa będzie postać nowego dyrektora zarządzającego, który przejmie ten okręt i będzie musiał nakierować go na spokojne wody. Jak to zrobić?
Póki co nawet nie wiemy kto usiądzie w fotelu dyrektora zarządzającego. Mogę za to wcielić się w jego osobę i opracować własną koncepcję "uzdrowienia" tej grupy.
Zapraszamy do Europy. Tutaj Stellantis ma bardzo dużo problemów
Puste zakłady, gigantyczna liczba marek, niesprzedające się produkty. Co z tym zrobić?
Wbrew pozorom nie będzie to proste. Jednym z problemów tej grupy jest fakt, że platformy i silniki, z których korzysta, wcale nie są wybitne.
Zacznijmy więc od Alfy Romeo
Tu mamy cztery modele, z czego jeden jest nowością, a dwa zaraz mają zadebiutować w nowym wydaniu. Z Juniorem wiele już nie zrobimy - jest jaki jest. Trudno go nazwać bardzo złym projektem, ale na pewno jest w dużej mierze rozczarowujący.
Tu skupiłbym się na liftingu, który wprowadziłby kluczowe zmiany, takie jak chociażby nowe manetki (aby nie wyglądały jak ze starego Peugeota 406), nowe multimedia, nieco lepiej wykończona konsola centralna i przede wszystkim nowy pas przedni.
Tu jest duże pole do popisu, aby to auto zyskało atrakcyjniejszy wygląd. Moim zdaniem ofertę Juniora powinien uzupełnić też nieco słabszy wariant silnika 1.2. Przy sensownej cenie mógłby być potencjalnie interesującą alternatywą dla innych aut grupy Stellantis.
Tonale... cóż, to jest rozczarowanie. Nie nazwałbym jej złym samochodem, ale na pewno nie pomaga tutaj fakt, że zbudowano ją na starej platformie SCCS, pamiętającej współpracę Fiata i General Motors. Tonale moim zdaniem po tej generacji jest do odstrzału, ale ten segment musi być zagospodarowany.
Wniosek: wziąć platformę STLA Medium (znaną z Peugeota 3008/Opla Grandlanda), dopasować ją do wymiarów Tonale, zbudować na niej atrakcyjne i dobrze wykończone auto. Silniki? Wersja elektryczna nie jest złym pomysłem, ale ideę jednostki 1.2 wyrzuciłbym na śmietnik. Hybryda plug-in jest kluczowa i powinna być jednym z najbardziej promowanych wariantów.
A co zrobić z "bazowym" silnikiem? Nie wiem na ile jest to możliwe z punktu widzenia kosztów i nowych norm, ale wykorzystałbym jednostkę 1.6 i uzbroił ją w system MHEV. W wydaniu 150-180 KM byłaby idealnym "punktem wejścia" w gamie kompaktowego crossovera.
Nowa Giulia i Stelvio wykorzystają platformę STLA Large, która da im szereg możliwości. Tu po cichu liczę na to, że hybryda plug-in z silnikiem 2.0 i 3.0 R6 Hurricane dotrze do Europy. Takie jednostki mogłyby wzmocnić pozycję marki - co pokazała Mazda z modelem CX-60 i z jednostką 3.3 R6. Szkoda tylko, że Alfa Romeo nie dostanie tak "dużego" diesla.
Citroen, czyli same złe decyzje. Tu Stellantis poszedł w dziwnym kierunku
Z jakiegoś powodu to ta marka stała się "budżetową" w gamie grupy. Trochę nie rozumiem takiego ruchu, a do tego nie jestem w stanie wykoncypować co można byłoby z nią dalej zrobić. Z jednej strony sprzedaż we Francji wciąż jest świetna, z drugiej na innych rynkach radzi sobie przeciętnie.
Tu do akcji powinien wkroczyć... Fiat. Moim zdaniem kluczowa do przetrwania obu firm jest unifikacja produktów. Stworzyć wspólną gamę, różniącą się stylistyką wnętrza i nadwozia, ale maksymalnie bazującą na tych samych podzespołach i konstrukcjach. Do tego kluczowa byłaby walka o najniższą cenę - tak, aby te dwie marki mogły nieco wejść na terytorium Dacii.
Weźmy na przykład Fiata 500, elektrycznego. Niebawem dostanie wersję MHEV. Teraz przebudujmy nadwozie w stylu Citroena i zróbmy z tego małe C2. Czy byłby to dobry ruch? Nie zdziwiłoby mnie to. Owszem, marża jest mała, ale na "skali" też da się zbudować dobry zarobek.
C3 i Grande Panda to już wspólny projekt. Dalej na bazie C3 Aircrossa stworzyłbym "Multiplę", a na bazie nowego C5 Aircrossa jakiś większy produkt Fiata - np. o nazwie Ulysse. Tutaj jednak ważne jest to, aby były to naprawdę tańsze propozycje, dużo atrakcyjniejsze finansowo od samochodów Peugeota.
A co z Abarthem, czyli ze sportowym Fiatem? Przykro mi to mówić, ale jedyną opcją jest robienie tych "sportowych elektryków". O ile 500-ka ma sens, o tyle 600-ka zupełnie do mnie nie przemawia. Skupiłbym się więc na jednym produkcie, jako "flagowej wersji" Fiata 500.
DS - zostawić jak jest, zobaczymy co z tego wyjdzie
Nie jestem wielkim fanem tej marki w wydzielonej formie, niemniej DS N8 naprawdę mnie zaskoczył. Dajmy więc czas i zobaczmy co się z tego wyklaruje pod kątem sprzedaży.
Lancia? Fajnie, że wróciła. Nie wiem jednak po co
Tworzenie kolejnej marki z tych samych klocków, grającej w lidze DS-a i Alfy Romeo, jest bez sensu. Tu pokusiłbym się o trudne zagranie, czyli o sprzedaż. W tej marce drzemie potencjał, ale Stellantis moim zdaniem go nie wykorzysta.
Maserati to trudny temat. Wykrzesanie potencjału wymaga trudnej pracy. Stellantis może nie podołać temu zadaniu bez wsparcia
Przede wszystkim konieczne jest tutaj urealnienie cen produktów. Grecale i GranTurismo kosztują krocie w porównaniu do konkurentów. A Maserati naprawdę mogłoby kapitalizować brak spalinowego Macana na rynku. Kluczowe jest jednak dopracowanie kwestii jakościowych i stworzenie dobrych produktów finansowych dla wymagających klientów.
A co dalej? Quattroporte ma powrócić, aczkolwiek w bliżej nieznanej formie. Stworzyłbym z niego pełnoprawnego konkurenta dla Panamery. Nazwę Ghibli można trzymać w zapasie, aby w momencie, w którym elektromobilność znowu ruszy, skupić się na aucie konkurującym z Taycanem.
Jestem ciekaw na ile udałoby się znowu "ożenić" Maserati z Ferrari. Nie sądzę, aby marka z Maranello była chętna na takie działania, niemniej jej możliwości i doświadczenie byłyby na wagę złota. To właśnie Ferrari powinno prowadzić Maserati, aby w Modenie wreszcie coś zaczęło się dziać.
Opel i Peugeot - zostawić jak jest, dodać tylko nowe silniki
I tu wracam znowu do idei jednostki 1.6 MHEV. To rzecz, której okrutnie brakuje w ofercie grupy Stellantis. Jestem pewien, że ożywiłaby sprzedaż wszyskich modeli.
No, w Oplu i Peugeocie widzę jeszcze jedną szansę - na klasycznego sedana/kombi z segmentu D, także w wydaniu elektrycznym. Coś na kształt Volkswagena ID.7, tylko w bardziej uniwersalnym wydaniu pod kątem napędów. Skoro niemiecki produkt tak bardzo się przyjął (zwłaszcza jako kombi), to czemu tym markom Stellantisu miałoby się to nie udać?
To teraz przeskoczmy do USA. Tam problemem jest Chrysler, Jeep i RAM
Ta pierwsza marka jest cieniem samej siebie i oferuje jedną Pacifikę, która zresztą cały czas dobrze się sprzedaje. Co więc można tutaj zrobić? Opcja numer jeden: sprzedać markę (chętnych nie brakuje), opcja numer dwa: wziąć platformę STLA Large i postawić na niej nowego vana. Patrząc na to, że popyt na starą konstrukcję wciąż jest tak duży, sukces nowej generacji jest pewniakiem. Platforma STLA Large pozwoliłaby na połączenie pod jednym nadwoziem wersji spalinowej i elektrycznej, co byłoby zgodne ze strategią grupy.
A co dalej? Jakby nie patrzeć Chrysler jest w stanie śmierci klinicznej od wielu lat. Jeśli nowy van by nie wypalił, to nie widzę większych szans na to, aby ratować dalej tę markę.
Jeep radzi sobie całkiem nieźle
Tu mamy sensowną gamę modelową, która okazała się być strzałem w dziesiątkę. Avenger w Europie chwycił, Compass pomimo wieku wciąż znajduje nabywców. Co dalej? Potrzebny jest na pewno nowy Renegade (wykorzystałbym tutaj platformę STLA Medium). Nowy Compass ujrzy światło dzienne w tym roku i będzie spokrewniony z Peugeotem 3008/Oplem Grandlandem. Ponownie wracamy do kwestii braku silników - bez jednostki 1.6 150-180 KM sprzedaż nie ruszy.
Potem wchodzimy w segment większych aut. Tu do akcji wkracza nowy Wagoneer S, elektryk. Grand Cherokee sprzedaje się mizernie, ale to kwestia braku dobrych silników. W Europie mieliśmy piekielnie drogą hybrydę plug-in, w USA jest jeszcze jednostka 3.0 R6 Hurricane. Ta ostatnia wymaga garści szlifów, gdyż potrafi sprawiać pewne problemy.
RAM i Dodge - jeden z najtrudniejszych tematów w USA
RAM, czyli pickupy i auta użytkowe, to kura znosząca złote jajka - tylko chora kura. Awaryjność i mnogość akcji serwisowych sprawiają, że klienci odwracają się do RAM-a i wybierają konkurencyjne produkty. Nie wygląda to dobrze, ale na szczęście Stellantis podjął już odpowiednie działania. Tuż po odejściu Tavaresa z emerytury ściągnięto weterana tej marki (oraz weterana Dodge'a), Tima Kuniskisa. Czy uda mu się naprawić RAM-a? Zobaczymy.
Dodge też nie ma łatwo. W ofercie tej marki jest dziwny Hornet, czyli Alfa Romeo Tonale w przebraniu. Mamy stare Durango (które zyska następcę w 2026 roku) i nowego Chargera, który rozczarował wiele osób. Myślę, że dobre SUV-y o sportowym i muskularnym wyglądzie są szansą dla tej marki. Skoro Durango, mające ponad dekadę na karku, sprzedaje się tak dobrze, to czemu nowa generacja miałaby nie powtórzyć jego sukcesu? Wystarczy postawić na ewolucję designu, a nie na kompletną rewolucję.