Jeep Avenger 1.2 GSE - TEST. Amerykanin z Polski nie jest bez wad

Amerykański rodowód, francuska technologia, trochę włoskiego stylu i detali, a wszystko to składane w polskiej fabryce. Z połączenia tych czterech żywiołów powstaje on – Jeep Avenger.

Nie tak dawno temu, bo w okolicach czerwca, miałem okazje po raz pierwszy zapoznać się z nowym produktem tej marki. Podczas krótkiego, raptem kilkugodzinnego spotkania, ten samochód zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Teraz przyszedł czas na nieco dłuższą znajomość. Czy przy bliższym poznaniu Jeep Avenger 1.2 GSE okazał się być tak samo dobrym wozem jak przy pierwszym kontakcie?

Jeep Avenger 1.2 GSE - TEST. Europejski projekt z charakterem i indywidualnym stylem

Stylistyka nadwozia to mocny punkt tego samochodu. Avenger zgrabnie udaje znacznie większe auto. Projektanci zdawali sobie sprawę z tego, w jakich warunkach Jeep może być użytkowany. Nadwozie "oblepili" więc plastikowymi nakładkami, uzbroili go w wyższy prześwit wynoszący 20 cm, oraz schowali przednie światła nieco głębiej, tak by trudniej było je uszkodzić.

Całość wygląda zgrabnie i pomimo europejskich naleciałości czuć trochę ducha marki. Przedni grill nie pozwoli Wam pomylić Avengera z niczym innym na drodze. Z tyłu także zadbano o rozpoznawalność. Sygnatura świetlna lamp ma przypominać o tym, z jaką marką mamy do czynienia.

Jeep Avenger 1.2 GSE

Na szczególną uwagę zasługuje masa detali rozsiana po całym nadwoziu. Z przodu na obudowie radaru od systemów wspomagających jazdę w mieście można znaleźć kompas. Po plastikowych osłonach na dachu spaceruje sobie biedronka, a na tylnej szybie umieszczono grafikę gór. Niby mało znaczące rzeczy, ale pokazują przywiązanie uwagi nawet do takich szczegółów.

Prosto, przejrzyście i z kilkoma pierwszymi niedociągnięciami

Wnętrze Jeepa to naprawdę solidny projekt, choć nie udało się uniknąć kilku wpadek. Poprzeczne linie optycznie poszerzają całą kabinę dzięki czemu mamy wrażenie, że jest tu nieco przestronniej. Materiały są twarde, co jest typowe dla tej klasy samochodów. Wszystkie elementy zmontowano jednak bardzo solidnie, dzięki czemu nic tutaj nie skrzypi i nie trzeszczy.

Klasycznie już, jak w każdym nowoczesnym samochodzie, konsola została zdominowana przez spory ekran systemu multimedialnego. Ten  ma przekątną 10,25 cala. Przy pierwszym kontakcie kabina Jeepa wydawała się być całkiem poprawnie zaprojektowana, jednak teraz podczas testu znalazłem w nim kilka wpadek ergonomicznych.

Zacznijmy od multimediów. Przede wszystkim, jeśli korzystamy z Android Auto czy Apple CarPlay to mamy mocno utrudniony dostęp do sterowania ogrzewaniem foteli czy innych opcji. Trzeba przeklikać się przez kilka kafelków, by dotrzeć do menu z funkcją podgrzewania.

Jeep Avenger 1.2 GSE TEST

Multimedia potrzebują wielu poprawek

Dodatkowo opcje odnośnie asystentów jazdy zostały rozsiane po kilku różnych podmenu. Nie wiem dlaczego nie zgrupowano ich w jednym miejscu. Teoretycznie można przypisać sobie skróty do nich pod jednym przyciskiem, ale dotarcie do asystenta martwego pola zajęło mi prawie dwa dni (z początku myślałem, że ten egzemplarz nawet nie ma tej opcji).

Co więcej, w moim przypadku system miał problemy z zapisaniem ustawień. Za każdym razem po nocy sam z siebie zmieniał ustawienia czy chociażby kolory podświetlenia ambientowego, najprawdopodobniej wczytując dane zapisane wcześniej w profilu użytkownika.

A skoro jesteśmy już przy podświetleniu nastrojowym wnętrza, to jest to chyba największa i najbardziej irytująca wada wnętrza Avengera. Diodowe paski umieszczone przy skrajnych nawiewach odbijają się w szybach bocznych idealnie na wysokości lusterek. W efekcie w nocy skutecznie ograniczają widoczność. O ile w ciągu dnia da się to jeszcze znieść, tak po zmroku i w deszczu używanie lusterek bocznych staje się po prostu udręką.

Widoczność z wnętrza nie jest mocną stroną tego samochodu

Na liście wad umieściłbym także samą widoczność. Ta jest niestety kiepska i widać tu mocno konsekwencje płynące z użycia francuskiej technologii. Słupki A są grube u swojej postawy, dzięki czemu skutecznie wycinają nam sporą cześć pola widzenia. Do tego masywny słupek C nie pomaga w obserwacji tego, co dzieje się za naszym ramieniem. Jest to o tyle uciążliwe, że nie wspomożemy się nawet systemem kamer 360 - jest tylko kamera cofania bardzo słabej jakości.

Podczas pierwszych jazd narzekałem nieco na ilość miejsca z tyłu i pod tym względem nie zmieniło się nic. Na nogi nie ma zbyt dużo przestrzeni, nad głową natomiast całkiem dobrze.

Nie próbowałbym jednak wsadzać na kanapę trzech dorosłych osób. Na szerokość może im zabraknąć miejsca. Minusem są też niezbyt szeroko otwierające się drzwi z tyłu, które w połączeniu z wysokim progiem i wąskim otworem mocno utrudniają zajmowanie miejsc.

Bagażnik w Jeepie Avengerze oferuje 380 litrów pojemności i jest to wartość, którą da się naprawdę wykorzystać. Nie są to sztuczne litry, które uciekają nam gdzieś po schowkach pod podłogą czy w innych miejscach. Da się tu spakować nawet cztery osoby na dłuższy wyjazd.

Benzynowy Jeep Avenger 1.2 GSE dzielnie radzi sobie w miejskiej dżungli

Spalinowy Jeep jest dostępny wyłącznie z trzycylindrową, turbodoładowaną jednostką 1.2 GSE o mocy 100 KM i momencie obrotowym na poziomie 205 Nm. Jest to nic innego jak znany nam z Peugeota czy Citroena PureTech, który cechuje się przyjemną dynamiką i elastycznością w mieście. Przyzwyczaić trzeba się do jego kultury pracy oraz przenoszonych do wnętrza wibracji, jednak poza tymi dwoma wadami ciężko jest mu cokolwiek zarzucić.

Być może jej dane techniczne nie powalają na kolana. Sprint do pierwszych 100 km/h trwa tutaj 10,6 sekundy, a prędkość maksymalna to 184 km/h. Jednak podczas codziennej eksploatacji sprawia on wrażenie nieco mocniejszego.

Oczywiście niedostatki mocy czuć pakując do wnętrze komplet pasażerów czy też wyjeżdżając na drogi szybkiego ruchu. Tam każdy dodatkowy kilometr powyżej 110 km/h jest dla Jeepa małym wyzwaniem. Trzeba jednak pamiętać trzeba, że Avenger to typowo miejskie auto. Dlatego można wybaczyć mu niską dynamikę na trasie czy też słabsze wyciszenie kabiny przy prędkościach autostradowych.

Pełnoprawny test pozwolił w pełni zweryfikować właściwości jezdne Jeep-a

Kilkaset kilometrów pokonanych za kierownicą Avengera w różnych warunkach i na różnego rodzaju drogach pozwoliło mi ocenić jego właściwości jezdne. Próżno szukać tutaj jakichś większych wrażeń – jest po prostu poprawnie, tak jak można by było oczekiwać od tego typu samochodu.

Tutaj także czuć bardzo mocne wpływy francuskiej myśli technicznej za sprawą korzystania z tej samej płyty podłogowej co prawie połowa samochodów z całej grupy Stellantis.

Jeep Avenger 1.2 GSE TEST

Zawieszenie jest miękkie i sprężyste. Przyjemnie wybiera wszelkiego rodzaju nierówności, jednak cierpi na tym trochę stabilność samochodu w zakręcie. W szybciej pokonywanych łukach bardzo szybko pojawia się pokaźna podsterowność, a nadwozie dosyć mocno kładzie się na boki.

Układ kierowniczy także nie przepada za dynamiczną jazdą. Znacznie bardziej woli spokojne pokonywanie miejskich uliczek. Jest średnio precyzyjny i bardzo mocno wspomagany, co oczywiście przynosi wymierne korzyści podczas manewrowania.

Manualna, 6-biegowa skrzynia biegów ,jest przyjemna w obyciu. Nie trzeba się zbytnio przykładać do operowania nią. Poszczególne przełożenia wchodzą precyzyjnie i znajdują się tam, gdzie być powinny.

Na pokładzie Avengera może znaleźć się pokaźna lista systemów asystujących kierowcę i dbających o bezpieczeństwo pasażerów.

Większość z nich działa poprawnie, jednak asystent pasa ruchu jest niestety tragiczny. Działa bardzo agresywnie i często wyrywa nam kierownicę z rąk, bo wydaje mu się, że wie lepiej, gdzie ma jechać. Oczywiście linie bardzo często odczytuje źle, ale najgorzej jest na drogach podmiejskich, które nie mają wyznaczonych pasów.

Jeep radzi sobie z ograniczeniem drogi na podstawie pasów zieleni, jednak w takim przypadku z uporem maniaka ściąga nas cały czas do osi jezdni. Tym samym zmusza niejako do jechania samym środkiem, nie zwracając uwagi nawet na nadjeżdżające z przeciwka samochody.

Trzeba cały czas walczyć z kierownicą i szarpać ją w przeciwnym kierunku. Jest to strasznie uciążliwe. Asystent pasa ruchu uruchamia się niestety ponownie za każdym razem, gdy wsiądziecie do auta i je odpalicie.

Jeep otrzymał także rozbudowany system zarządzający kontrolą trakcji Selec-Terrain, który może pracować w jednym z 6 trybów: normalnym, eco, sportowym, na śnieg, błoto i piasek. Podobno w każdym z nich elektronika działa inaczej, jednak szczerze powiedziawszy przez 99% czasu używałem tylko trybu normalnego. Cała reszta wydaje mi się być całkowicie zbędna.

Jeep Avenger 1.2 GSE. Zużycie paliwa potrafi jednak poprawić humor

W każdym teście samochodu z tą jednostką napędową (bez względu na jej moc) chwalę umiarkowany apetyt na paliwo i w przypadku Jeepa nie będzie inaczej. Zacznijmy od miasta. Tutaj podczas spokojnej jazdy po Warszawie bez korków udało mi się zejść do 5,8 litra. Średnio jednak z ponad 300 km w różnych warunkach komputer pokładowy pokazywał 6,7 litra. Na drogach szybkiego ruchu Jeep Avenger 1.2 GSE potrzebował 6,3 litra, natomiast przy 140 km/h 7,7 litra.

przy 100 km/h: 5,2 l/100 km
przy 120 km/h: 6,5 l/100 km
przy 140 km/h: 7,7 l/100 km
w mieście: 6,7 l/100 km

Rozważając Avengera rozsądniej jest sięgnąć po środkowe wersje wyposażenia

Testowany przez nas egzemplarz to topowa odmiana Summit (bazowo od 132 300 zł) z bardzo bogatym wyposażeniem. Co ciekawe w naszym Avengerze mieliśmy połączenie czerwonego lakieru Ruby wraz z czarnym dachem, które to wedle polskich cenników jest dla tej wersji niedostępne. Biorąc pod uwagę tą kombinację kolorystyczną i dołożenie pakietu Infotainment za 4 900 zł, finalnie zamykamy się w kwocie na poziomie 142 800 zł.

Według mnie taka konfiguracja tego samochodu kompletnie nie ma sensu. Siła tego samochodu są środkowe wersje wyposażenia wraz z paroma pakietami, które będą tańsze o około 10 000 zł.

Dłuższe spotkanie z Avengerem pozwoliło znaleźć w nim kilka ergonomicznych wpadek. Mimo wszystko nadal uważam, że jest to bardzo sensowny samochód będący jedną z ciekawszych opcji w klasie. Szkoda, że nie mamy tutaj szerszej palety jednostek napędowych czy chociażby możliwości dołożenia „automatu”. To znacząco zwiększyłoby to atrakcyjność Jeepa na tle konkurencji.