Jeep Compass 2.0 Multijet 4x4 Limited | TEST
Najnowsze dziecko amerykańsko-włoskiego sojuszu nie ma zbyt wiele terenowego charakteru, ale za to bardzo przyjemnie jeździ na asfalcie.
Pamiętacie starego Compassa? Zadebiutował dekadę temu i nie odniósł specjalnego sukcesu. Ciężko się dziwić. Dziwna sylwetka, jakby połączenie minivana z SUV-em, upstrzone nieładnymi zaokrągleniami, a do tego - nieatrakcyjne wnętrze, wykonane z typowo "amerykańskich", kiepskich plastików.
Teraz Jeep wraca do tej nazwy. Niezłej, trzeba przyznać - słowo Compass kojarzy się z przygodą i odkrywaniem nieznanego, czyli z tym, z czym ta marka bardzo chciałaby być łączona. I chyba jest.
Compass na nowo
Nowy Compass jest uzupełnieniem gamy między niedużym, kanciastym Renegadem, a sporym Cherokee.
Jest też stylistycznym miksem tych aut - i jeszcze największego Grand Cherokee - na szczęście wyciągając z nich to, co najlepsze, a efekt jest przystępny dla każdego. Karoseria jest więc kanciasta (jak Renegade) tam, gdzie potrzeba, ale ma też wystarczająco wiele zaobleń (w stylu Cherokee). Tylne lampy - rodem z Grand Cherokee.
Jak na Jeepa przystało, jest tu sporo stylistycznych smaczków. Felgi mają niespotykany wzór. Linia okien jest wysoko poprowadzona i podcięta za tylnymi drzwiami. Ogólnie Compass ma niewiele powierzchni szklanych, co dodaje mu masywności. Druga strona medalu jest taka, że mała tylna szyba w połączeniu z szerokimi słupkami C wręcz utrudnia manewry. Wisienką na torcie jest czarny dach, dobrze komponujący się z białym lakierem "mojego" Compassa. Jeep tego nie wymyślił, ale tutaj wyjątkowo dobrze to wygląda.
No i przód: typowy dla Jeepa. Tym razem udało się uniknąć wpadki z Cherokee przed liftingiem w postaci reflektorów zbyt wąskich w stosunku do reszty. Compass nie ma też okrągłych świateł rodem z Renegade. Tutaj styliści zapatrzyli się na Grand Cherokee, ale to wyszło Compassowi na dobre. Jest ładnie.
Nowy kompaktowy Jeep wygląda modnie. Tak, jakby styliści wzięli to, co najlepsze z poszczególnych aut marki i podlali to sosem z aktualnych trendów w projektowaniu SUV-ów. Pasuje i do miasta i na podmiejskie, polne drogi. O to chodziło!
Wnętrze - na szczęście po europejsku
Kokpit był pięta achillesową dawnego Compassa, jak i starszych Jeepów w ogóle. Z odsieczą przybyli jednak Włosi, którzy po zakupie legendarnej, amerykańskiej marki dodali tu trochę europejskiego stylu i - co ważniejsze - jakości akceptowalnej dla mieszkańców Starego Kontynentu. Po otwarciu drzwi nowego Jeepa widać prostą, ale miłą dla oka deskę rozdzielczą, ze sporą ilością zaokrągleń. Jej twórcy osiągnęli dobry kompromis między stylistycznym minimalizmem, a funkcjonalnością. W końcu przeniesienie większości funkcji na gigantyczny ekran dotykowy może i wygląda efektownie i nowocześnie, ale ma niewiele wspólnego z funkcjonalnością. Tutaj ekran - owszem, jest - obsługuje system multimedialny. Może nie wygląda najnowocześniej i jego stylistyka nie każdemu się spodoba, ale jest w miarę łatwy w obsłudze. Nie na piątkę, ale na czwórkę - gdyby tak cofnąć się do czasów szkolnych.
Na szczęście pozostawiono tradycyjne, "niemodne" pokrętła i guziki od obsługi klimatyzacji. Domyślam się, że niektórzy koledzy po fachu mogliby określić ten panel jako "przeładowany przyciskami". Ja uważam, że nauczenie się, co gdzie jest umieszczone zajmuje maksymalnie kilka minut i przychodzi potem intuicyjnie. Podobnie jest z kierownicą, która na pierwszy rzut oka wygląda na tajemniczą krainę dziwnych przełączników. Tutaj jednak również wszystko jest logiczne... z jednym wyjątkiem. Kto nigdy nie jeździł ostatnimi produktami grupy FCA, ten na początku będzie szukał przycisków do obsługi radia wsród pozostałych z przodu kierownicy, tymczasem ukryto je z tyłu - idealnie pod palcami. Chwila przyzwyczajenia i później można się zastanawiać, dlaczego inni też tak nie robią.
Co do radia i systemu audio w ogóle - w tej wersji zamontowano opcjonalny zestaw sygnowany przez firmę Beats. Kto miał do czynienia ze słuchawkami tej firmy, wie, jaka jest ich bolączka. Mowa o zbytnim podkreślaniu niskich tonów. Nie inaczej jest w tym przypadku. Nie chcę robić z siebie wielkiego audiofila, ale wydaje mi się, że ustawienie zestawu mocno basowo to pójście na łatwiznę. U niewprawnego słuchacza dudniący bas robi efekt "wow", ale każdy, kto posłuchał już kilku markowych zestawów audio z samochodów wie, że nie tędy droga. Pół biedy, gdyby bas atakował tylko przy hip hopie czy electro. Gorzej, gdy dudnią także "Skaldowie" albo Carlos Santana.
Jakość materiałów - bez zarzutu, ale jeśli ktoś oczekuje tu wrażeń rodem z klasy premium, będzie rozczarowany. Jest po prostu w porządku, nic nie trzeszczy, ale i nie robi wrażenia samochodu wyższej klasy. Nie ma tu także tylu akcentów stylistycznych - nazwijmy to, "jeepowych", co w Renegade, ale kilka się ostało. Wystarczy zwrócić uwagę na charakterystyczny obrotomierz, gdzie czerwone pole jest tak naprawdę... pomarańczowe.
Compass nie jest zbyt dużym autem. Jego długość to 4420 mm, szerokość - 1850 mm, a rozstaw osi wynosi 2640 mm. To średnia klasowa. Nie czuć tego jednak w środku, bo tam Jeep przekonuje do siebie dużą przestrzenią.
Wiadomo, że nie ma cudów i w samochodzie o tych wymiarach nie usiądzie za sobą bez problemu dwóch dwumetrowców, ale na potrzeby przeciętnej rodziny Compass będzie wystarczający. Może z wyjątkiem bagażnika - w końcu za przestronne wnętrze trzeba jakoś przy tych wymiarach zapłacić. Maksymalna pojemność kufra bez składania siedzeń to tylko 438 litrów i to w sytuacji, w której zrezygnujemy z koła zapasowego. Jeśli wolimy mieć "piąte koło u wozu" (a to w końcu Jeep, nigdy nie wiadomo, na jakie bezdroża trafimy!), pojemność bagażnika zmniejszy się do 368 litrów. To już wynik niektórych aut klasy B.
Duet nieidealny
Pod maską testowanego samochodu pracuje dobrze znany dwulitrowy diesel o mocy 140 KM. Segment kompaktowych SUV-ów to już taki wycinek rynku, gdzie jednostki wysokoprężne zwykle zaczynają mieć sens i bywają lepszym wyborem, niż ich benzynowi "bracia". W Jeepie tak właśnie jest. Włoski diesel 2.0 Multijet to silnik cichy i kulturalny, a jego osiągi są wystarczające do auta tego typu. W końcu nikt nie kupuje Compassa do wyścigów.
To nie jest najmocniejsza wersja w gamie, więc jeśli komuś mimo wszystko będzie brakowało mocy, może wybrać jeszcze taką o mocy 170 KM. Może się przydać, gdy ktoś wiele podróżuje po drogach jednojezdniowych i musi wyprzedzać. Ewentualnie gdy wiele jeździ po autostradach (i to, oczywiście, niemieckich), bo wigor 140-konnego diesla kończy się przy 140 km/h. Powyżej tej prędkości we wnętrzu robi się też głośniej. Ale na autostrady znam wiele lepszych aut od jakiegokolwiek Jeepa.
W "moim" egzemplarzu do spółki z silnikiem pracuje 9-biegowy automat firmy ZF. To imponująca liczba przełożeń, ale nieco mniej imponuje mi sprawność tej skrzyni. Bywa ospała. Oczywiście, ktoś mógłby teraz spróbować pokonać mnie moją własną bronią i zacytować zdanie sprzed kilku linijek: że Compass nie służy do ścigania się. Ale uważam, że mimo wszystko nie zaszkodziłoby, gdyby ten automat działał bardziej żywiołowo. Zwłaszcza przy redukcjach.
Spalanie Jeepa nie zachwyca, ale i nie przeraża. Nabywca takiego SUV-a musi być przygotowany na 9 litrów w mieście i około 7.5-8 w trasie.
Zużycie paliwa: | Jeep Compass 2.0 Multijet 140 KM 9 A/T |
---|---|
przy 100 km/h: | 6.3 l |
przy 120 km/h: | 8.0 l |
przy 140 km/h: | 8.7 l |
w mieście: | 9 l |
W teren? Nie tym razem.
Gdy odebrałem tego Jeepa pomyślałem, że fajnie byłoby skoczyć nim gdzieś w lekki teren. Moje myśli spotęgował widoczny przełącznik trybów napędu 4x4. Oprócz znanego i lubianego "Auto" można ustawić go także w pozycjach "Snow", "Sand" i "Mud", czyli na śnieg, piach i błoto. Ale zanim wjechałem na ulubione offroadowe trasy, zatrzymałem się jeszcze pod sklepem, by kupić sobie coś do picia. Wtedy dokładnie obszedłem i obejrzałem samochód. Czar prysł.
Prześwit w Compassie wynosi 19 cm, jednak ze względu na kształt przedniego zderzaka, między jego końcem a ziemią pozostaje o wiele, wiele mniej miejsca. To już poziom przeciętnego kompakta. A więc ten Jeep w teren nie pojedzie.
Dla większości nabywców to pewnie nie będzie problem, ale jeżeli ktoś jednak nad tym ubolewa, powinien poczekać na wersję Trailhawk, która będzie dostępna w Polsce w 2018 roku i zaoferuje 21,6 cm prześwitu. Tam zderzak będzie odpowiednio podcięty, więc problem zniknie. A że ta odmiana jest już od dawna w sprzedaży w Europie Zachodniej, jest już też kilka recenzji na temat jej zdolności w terenie - wszystkie bardzo entuzjastyczne. A więc Compass ma potencjał.
Jak przystało na Jeepa, wyboje, koleiny i wyrwy w asfalcie i poza nim nie stanowią żadnego problemu. Resorowanie jest świetne. Auto jest widocznie nastawione na komfort, ale nie odbija się to na nerwowym zachowaniu na zakrętach, czy bujaniu. Na wirażach Compass zachowuje się jak podniesiony kompakt - czyli stabilnie i poprawnie. Miłym zaskoczeniem jest również precyzyjny układ kierowniczy, który daje wystarczająco dużo informacji na temat tego, co dzieje się z przednimi kołami.
Ceny
Przednionapędowy Compass Sport z ręczną skrzynią i z silnikiem benzynowym 1.4T 140 KM wymaga wydania co najmniej 99 800 zł. Koszt takiej odmiany, jak testowana - czyli Limited, z opisywanym dieslem, 4x4 i 9-biegowym automatem to co najmniej 149 100 zł. Do tego słonej dopłaty (co najmniej 6900 zł + kilka ewentualnych dopłat dodatkowych) wymaga dwukolorowa konfiguracja kolorystyczna. 8500 zł zapłaci każdy, kto chce mieć w swoim Jeepie pakiet składający się z nawigacji, rozbudowanego systemu multimedialnego i zestawu audio Beats. Pakiet asystentów parkingowych (kamera cofania, asystent ruchu poprzecznego i martwego pola, czujniki przód/tył) to 4500 zł, Po dodaniu tych opcji cena wynosi 172 500 zł. Tyle mniej więcej kosztował opisywany egzemplarz. Dużo? Owszem. Ale konkurentów też nie kupi się za pół darmo. Wszędzie zestaw "diesel, automat, 4x4, dobre wyposażenie" musi kosztować swoje.
Podsumowanie
Compass to świetny SUV na co dzień. Wygodny, miły dla oka i przyjemnie jeżdżący. Moim zdaniem brakuje mu jednak nieco "offroadowego" pazura pasującego do znaczka na masce. Dlatego ja poczekałbym na wersję Trailhawk. Jeżeli do tego, co obecnie oferuje ten Jeep dodamy jeszcze dobre zdolności terenowe, powstanie niezwykle interesująca propozycja.
Dane techniczne
NAZWA | Jeep Compass 2.0 Multijet 4x4 Limited |
---|---|
SILNIK | diesel, R4, 16 zaw. |
TYP ZASILANIA PALIWEM | common-rail |
POJEMNOŚĆ | 1956 |
MOC MAKSYMALNA | 140 KM przy 4000 obr/min |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 350 Nm przy 1750 obr/min |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, 9 biegów |
NAPĘD | na cztery koła |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny McPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | wielowahaczowe |
HAMULCE | tarczowe, wentylowane / tarczowe |
OPONY | 225/55 R18 V |
BAGAŻNIK | 438/1693 |
ZBIORNIK PALIWA | 51 |
TYP NADWOZIA | SUV |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 5/5 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 4394/1819/1605 |
ROZSTAW OSI | 2636 |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 1444/641 |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | b.d |
ZUŻYCIE PALIWA | 9/7.5/8 |
EMISJA CO2 | 148 |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 10.5 |
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 190 |
GWARANCJA MECHANICZNA | 2 lata |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 7 lat/2 lata |
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE | wg wskazań komputera |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | 99 800 |
CENA WERSJI TESTOWEJ | 149 100 |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 172 500 |