Jeep Wrangler 4xe - Jak znaleźć wtyczkę w głuszy?
Jeep Wrangler 4xe przesuwa granicę "hybrydyzacji" - gdzieś poza poziom cywilizacyjny. Po co komu terenówka plug-in? A może to właśnie ma sens?
Oczywiście można się było spodziewać, że każdy kolejny samochód, prezentowany na rynku, otrzyma swoją, choćby lekko zelektryfikowaną, wersję. No to się doigraliśmy. Jeep Wrangler 4xe jest przy okazji najmocniejszym modelem w gamie. Tylko jak go naładować tam, gdzie Jeepy przebywają najczęściej?
No cóż, złośliwi stwierdzą, że normalnie - w końcu 90% i tak nie zjedzie z asfaltu dalej niż na leśną drogę. A taka naładowana hybryda w wydaniu Jeepa sporo może. W końcu kierowca dostaje do dyspozycji 380 KM oraz 637 Nm - tu nie ma wymówki, że zabrakło mocy. To, co spalinowe, pochodzi z dwulitrowej "turbo benzyny". Z kolei "elektryk" zasilany jest z baterii o pojemności 17 kWh, umieszczonej pod kanapą. Zgodnie z zapowiedziami, pozwoli ona przejechać bez użycia silnika spalinowego 40 km. Pojawią się oczywiście nowe tryby jazdy, w tym eSave, który pozwoli zachować pełnię elektrycznej mocy na pozbawione ładowarki "później". W mieście przyda się pewnie jazda "na jeden pedał", czyli system rekuperacji, pozwalający na odzysk energii podczas zwalniania.
Z zewnątrz hybrydę poznamy po dedykowanych naklejkach oraz niebieskich wstawkach na nadwoziu. Jeep Wrangler 4xe oferowany będzie od przyszłego roku w trzech odmianach: 4xe, Sahara 4xe oraz Rubicon 4xe.
Te dwie pierwsze będą miały stały napęd 4x4, osie Dana, skrzynię z reduktorem oraz w opcji mechanizm różnicowy o ograniczonym uślizgu. Jeep Wrangler Rubicon 4xe dodatkowo otrzyma blokady przedniego i tylnego mostu oraz rozpinany stabilizator.
Hybryda nie oznacza, że Wrangler straci coś z możliwości. W dziale akcesoriów znajdziecie nowe, bardziej "terenowe" zderzaki, lampy "szperacze", felgi typu Beadlock, pozwalające jeździć z obniżonym ciśnieniem w oponie, a także "lift", podnoszący Wranglera o 2 cale.