Jeep Wrangler 4xe oraz Jeep Compass w pierwszym teście - TEST, OPINIA
Amerykanie prezentują właśnie dwie nowości. To odświeżony Jeep Compass oraz Wrangler 4xe. Czyli hybryda ładowana z gniazdka. Tak. Jeep Wrangler na prąd.
Zaczynam od tego kanciastego samochodu, ponieważ to Wrangler 4xe budzi wielkie kontrowersje. Jak to kultowego auta można zamontować napęd hybrydowy?! Co z dzielnością w terenie? Na szczęście nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut ok. Z drugiej strony, dobrze też nie jest, ale biorąc pod uwagę obecne realia… Zagmatwałem? Już wyjaśniam.
Napęd
Jeep Wrangler zachował w pełni mechaniczny napęd z reduktorem czy blokadami mostów. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł popularny w SUV-ach, czyli napędzania jednej osi silnikiem spalinowym a drugiej elektrycznym. W Jeepie Wranglerze są dwa mosty (w wersji Rubicon z blokadami), dwa wały napędowe oraz reduktor. Ten występuje w dwóch wersjach. Albo ma przełożenie 2.7:1 albo 4:1 (znowu - wersja Rubicon). Silniki elektryczne są dwa. Jeden przy silniku, drugi zintegrowany z ośmiobiegowym automatem ZF.
Nieco bardziej sceptyczny jestem nastawiony do silnika. Podstawowym jest mała, dwulitrowa jednostka benzynowa z doładowaniem, która generuje 272 KM oraz 400 Nm. Przypominam, że nie mamy do napędzenia małego hothatcha, a duży, ciężki samochód terenowy. Natomiast Jeep się chwali, że sumarycznie mamy do dyspozycji moc 380 KM oraz 637 Nm momentu obrotowego.
Zasięg na samym prądzie to maksymalnie 53 kilometry, a pierwsza setka, przy wykorzystaniu wszystkiego co mamy pod maską, pojawi się po 6,4 sekundy. Jak na Wranglera - bardzo szybko. I faktycznie tak jest. Na asfalcie Jeep oferuje doskonałą dynamikę. Momentu obrotowego mamy tak dużo, że w trybie 2H (napęd tylko na tylną oś) bardzo często piszczą opony.
Elektronika
Tak, mamy XXI wiek i elektronika w ogromnej ilości zawitała nawet do aut terenowych. Pomijam tryby jazdy (hybrydowy, elektryczny, oszczędzający baterię) czy tryb rekuperacji. Ciekawą opcją jest terenowy tempomat. Po załączeniu reduktora (klasyczną dźwignią!), przestawiamy skrzynię biegów w tryb manualny i wybieramy jeden z ośmiu biegów. Pozornie. W trybie terenowego tempomatu wybierając bieg, wybieramy prędkość, z jaką samochód będzie się poruszał. Czyli pierwszy bieg to 1 km/h a ósmy to 8 km/h. Poza kręceniem kierownicą kierowca nie musi nic robić.
Podobnie jak w mniejszych modelach 4xe (Renegade / Compass) zarówno bateria, jak i wszystkie elementy elektryczne nie przepuszczają wody. Wszystkie newralgiczne elementy (w tym bateria czy moduł rekuperacji) obudowano szczelnymi osłonami stalowymi. Wskutek czego, głębokość brodzenia jest identyczna jak w wariantach spalinowych i wynosi 762 milimetry.
Jeep Wrangler 4xe puszczony w teren
Sprawdziłem ten system w terenie. Tak, działa świetnie. Możesz być pierwszy raz w terenie i dzięki elektronice dojedziesz o wiele dalej, niż Ci się wydawało. ALE… ja w połowie toru testowego wyłączyłem ją. Systemy tego typu może i są skutecznie, ale odbierają całą przyjemność obcowania z samochodem. A przypominam, że mowa o Jeepie Wranglerze. Aucie kultowym o ogromnych możliwościach terenowych.
Przejazdy bez asysty komputerów były o wiele przyjemniejsze. Ogromny moment obrotowy dostępny w zasadzie zawsze pozwała sprawnie pokonywać wszystkie przeszkody. Czy to zjazdy czy podjazdy - dla Wranglera to jak wypad po pieczywo w niedzielny poranek. Warto wspomnieć, że podczas zjazdów odzyskujemy większość energii, jaką zużyliśmy na podjazd. Przy takim samym nachyleniu i długości po obydwu stronach wzniesienia, zjeżdżając Wrangler 4xe odzyska aż 65% energii zużytej do podjechania.
Przeszkadzały mi dwie rzeczy. Przy korzystaniu w terenie również z silnika spalinowego, jego dźwięk jest fatalny. Pracujący w średnim i wysokim zakresie obrotów benzyniak wyje w sposób bardzo nieprzyjemny i irytujący.
Drugi aspekt to czułość pedału gazu. Najmniejszy dołek w terenie powodował szarpanie samochodem ponieważ bezwładność stopy jest większa niż responsywność pedału przyśpieszenia.
Z drugiej strony, kuszące wydaje się przemieszczanie terenów offroadowych w absolutnej ciszy. Bez płoszenia rykiem silnika zwierząt i bez emitowania zanieczyszczeń z rury wydechowej.
Na asfalcie…
Co naturalne, świetne zdolności terenowe, wiążą się z pewnymi wyrzeczeniami podczas podróżowania na drogach utwardzonych. Owszem, dynamika jest świetna i Wrangler 4xe wręcz zaskakuje łatwością nabierania prędkości. Oczywiście wduszenie pedału gazu w podłogę powoduje skowyt silnika spalinowego i… wir w baku.
Od około 110-120 km/h w kabinie robi się też głośno. Nawet nie od terenowych opon (rozmiar fabryczny 32”) typu MT, a od dachu. Panele dachowe (możliwe do zdemontowania) mają taką konstrukcję, że mocno hałasują.
Compass
W przypadku Jeepa Compassa mamy do czynienia z liftingiem wizualnym. Nie mamy nowinek związanych z silnikami czy układami napędowymi.
Pomijam kwestie nowych zderzaków, grilla czy osłony lusterek zewnętrznych. Ważniejsze są kwestie oświetlenia a tu mamy nowe przednie reflektory Full LED. Są one standardowe dla wszystkich wersji, aczkolwiek występują w trzech wersjach.
Jednak prawdziwa rewolucja kryje się we wnętrzu. Zostało ono całkowicie przeprojektowane, zaczynając od deski rozdzielczej, przez boczki drzwi aż po tunel środkowy. Przed oczami kierowcy debiutuje duży ekran o przekątnej 10,25” o dużych możliwościach personalizacji. Na szczycie kokpitu umiejscowiono ekran systemu multimedialnego Uconnect 5 (ekrany o przekątnej 8,4” lub 10,1”). Tu również doceniam wysoką rozdzielczość i szybkość działania. Szkoda tylko, że w „moim” egzemplarzu Apple CarPlay przestał po 10 minutach działa.
W Compassie debiutuje również asystent jazdy po autostradzie (ADAS), czyli systemy jazdy autonomicznej drugiego poziomu. Nie miałem okazji sprawdzić w praktyce jak działa, także z oceną tego musimy poczekać do normalnego testu.
To co kłuje w oczy w takiej marce jak Jeep, to brak napędu na wszystkie koła w modelach spalinowych. Te są zawsze napędzane przednimi kołami. Aby cieszyć się dobrodziejstwem AWD trzeba wybrać hybrydę plugin, czyli jedną z dwóch wersji 4xe.
Podsumowanie
Ewolucja Compassa jest jak najbardziej pozytywna. DNA marki jest obecne ale jednocześnie to bardzo dobry kompaktowy SUV. W dodatku w końcu atrakcyjny wizualnie zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz.
Mieszane uczucia mam do Wranglera. Z jednej strony wersja 4xe jest lepsza od dostępnej w Europie benzynowej 2.0. Z drugiej strony gdzieś z tyłu głowy jest myśl, że w USA można kupić model 392. Pod jego maską znajdziecie silnik 6.4 HEMI o mocy 470 KM. Jest zatem o wiele mocniejszy, o wiele lepiej brzmiący i o wiele bardziej pasujący do Jeepa Wranglera. I niedostępny w Europie.