Jeździłem samochodem, który kosztuje od 68 550 złotych. Oto nowy Citroen C3
Tak, istnieją jeszcze samochody, które kosztują mniej niż 70 000 złotych - i to jeden z nich. Nowy Citroen C3, nawet w bazowej wersji, nie rozczarowuje. Wersja Max, którą testowałem, też jest bardzo miłą niespodzianką. Oto moje cztery spostrzeżenia na temat tego samochodu.
- Nowy Citroen C3 bazuje na platformie STLA Small
- Pod maską znajdzie się silnik 1.2 (standardowa wersja i MHEV z automatem)
- Poza tym dostępny jest wariant elektryczny z baterią 44 kWh i silnikiem 113 KM
- W przyszłym roku ofertę uzupełni wersja z baterią 30 kWh i ze słabszym silnikiem
Nowy Citroen C3 bez wątpienia wzbudza wiele kontrowersji. Dawno nie widziałem tak spolaryzowanych opinii, jak właśnie pod tekstami o tym modelu. Jedni zarzucają Francuzom i grupie Stellantis "degradację" tego samochodu, inni zaś twierdzą, że zmiana jest strzałem w dziesiątkę. A gdzie jest prawda?
Sprawdziłem to podczas pierwszych jazd w Polsce. W moje ręce trafiła wersja Max z kompletnym wyposażeniem, ale obejrzałem też z bliska bazowe wydanie You. Oto moje cztery spostrzeżenia na temat tego auta.
Nowy Citroen C3 jest większy, ale wygląda na mniejszego
To najlepszy przykład na to, że geometria wpływa na postrzeganie przedmiotu. Poprzednia generacja tego modelu jest krótsza, węższa i niższa od nowego wcielenia. Ma też mniejszy rozstaw osi. Mimo to za sprawą obłych linii sprawia wrażenie masywniejszego i większego auta.
Nowe C3 jest "ostro ciosane" i czerpie garściami z prototypu OLI. Ma 4015 mm długości, 1755 mm szerokości i 1577 mm wysokości, a także 2540 mm rozstawu osi. Tym samym urosło w absolutnie każdą stronę, ale... w ogóle tego nie widać.
Naprawdę! Dopóki nie spojrzałem w dane techniczne, byłem przekonany, że nowy model jest mniejszy. Specyficzna linia, która nie każdemu przypadła do gustu, faktycznie "zmniejsza" ten samochód.
Pudełkowate kształty mają jednak plusy. Po pierwsze: ilość miejsca w środku jest naprawdę zaskakująca. Z przodu wygodnie usiądą wysokie osoby, ale o dziwo z tyłu także jest pod tym kątem bardzo dobrze. Bez problemu siadam sam za sobą, mając 185 cm wzrostu.
Bagażnik w nowym Citroenie C3 oferuje 310 litrów pojemności. Ma wysoki próg załadunku, ale jest ustawny. Pod podłogą nie ma miejsca na mniejsze przedmioty.
We wnętrzu postawiono na prostotę. Jest tanio, ale nie tandetnie
I to myślę będzie największym plusem tego samochodu. W wersji You, kosztującej wyjściowo 68 550 złotych, mamy same twarde tworzywa. Wariant Max zyskał "tkaninę" na środkowej części deski rozdzielczej - ciekawą i przyjemną dla oka. Dostajemy tutaj też miękkie fotele (dość wygodne) i wyścielane cienką warstwą pianki podłokietniki.
Sam design wnętrza jest bardzo minimalistyczny. Tu zacznę od wersji You, którą Citroen bardzo się chwali. To rzadkość, że marka chce pokazywać nam, dziennikarzom, najtańszy wariant. W tym przypadku wcale mnie to nie dziwi.
W wersji za 68 550 złotych dostajemy klimatyzację i wszystkie niezbędne systemy. Nie ma za to multimediów. Ich miejsce zajmuje uchwyt na smartfona. To nasz telefon staje się centrum dowodzenia, za sprawą łączności z Bluetoothem w samochodzie. Głośniki są na miejscu, a specjalna aplikacja obsługuje szereg funkcji. To naprawdę tanie rozwiązanie, adekwatne do takiego samochodu.
Wariant MAX ma już system multimedialny z ekranem 10,25 cala. To nowy system, z prostą szatą graficzną i łatwą obsługą - za to należy się duży plus. Za kierownicą, w obydwu wersjach, nie znajdziemy zwykłych zegarów. W podszybiu ukryto wąski ekran ciekłokrystaliczny, nazywany mylnie przez Citroena "HUD", który pełni rolę prędkościomierza. Towarzyszy mu wskaźnik poziomu paliwa i komputer pokładowy. Tu niespodzianka - nawet topowa wersja nie ma obrotomierza. To rzadkość w tych czasach i spore zaskoczenie (ale czy minus? Chyba raczej nie).
Spasowanie materiałów nie rozczarowuje - nic nie skrzeczy, jęczy i nie wydaje nieprzyjemnych odgłosów, przy naciskaniu na poszczególne plastiki i podczas jazdy.
Nowy Citroen C3 jest "dobrym AGD". To jego główne zadanie
Tu nikt nie mówi o emocjach, wrażeniach i unikalnym doświadczeniu. Nowe C3 ma przemieszczać się z punktu A do punktu B w dobrym tempie, zapewniając rozsądne zużycie paliwa i oferując odpowiedni komfort.
A tutaj tego nie brakuje. Przede wszystkim ten samochód prowadzi się bardzo lekko. Czy wiemy co dzieje się z przednimi kołami? Ani trochę, ale zupełnie to nie przeszkadza. Mięciutkie (to idealnie określenie) zawieszenie dobrze radzi sobie z nierównościami i skutecznie zniechęca do mocniejszego wciskania gazu.
A mając 100 KM pod prawą nogą na dynamikę narzekać nie można. Do tego 6-biegowy manual, choć wciąż bardzo "francuski", pasuje tutaj naprawdę dobrze.
Podczas krótkich jazd nie miałem okazji prześwietlić tego samochodu na wskroś, ale podczas krótkiego odcinka na drodze ekspresowej zanotowałem, że wyciszenie kabiny jest zaskakująco dobre. Do 120 km/h hałas pozostaje akceptowalny i nie męczy. Dłuższe trasy nie powinny więc sprawiać problemów.
Zużycie paliwa to wciąż tajemnica. Po około 60 km w tym samochodzie zanotowałem wynik na poziomie 6,5 litra w trybie mieszanym, z próbami przyspieszania. Jest to więc przyzwoity wynik.
Największym atutem C3 mają być ceny
Wersja You, bazowa, ale nie goła, kosztuje 68 550 złotych. Wariant You+Plus, nieco wzbogacony, wymaga wydania 77 150 złotych. Testowany model MAX wyceniony jest na 84 300 złotych. Cały czas mówimy o cenach wersji 1.2, oferującej 100 KM, spiętej z 6-biegowym manualem.
Uważam, że to naprawdę solidna oferta. Citroen chce tym autem rywalizować nie tylko z typowymi przedstawicielami segmentu B, ale także z Dacią. Widać, że ta francuska marka stara się wypełnić "niższe półki" grupy Stellantis. Mam wrażenie, że może to zrobić z dużym powodzeniem, gdyż fani motoryzacji z kraju wina, serów i hydropneumatycznego zawieszenia są wierni swoim ulubionym markom. A cena tutaj jest mocnym atutem.
Bonusowo: wersja elektryczna też debiutuje w Polsce
Póki co jest to tylko 113-konny wariant z baterią LFP o pojemności 44 kWh. Jego ceny startują od 107 950 złotych za wersję You i kończą się na 128 900 zł za wariant Max. Ten model zapewnia 320 kilometrów zasięgu na jednym ładowaniu.
W przyszłym roku ofertę uzupełni wersja z baterią 30 kWh i ze słabszym silnikiem. Jeśli stosunek "ceny do baterii" pozostanie taki sam, to śmiem twierdzić, że najtańszy elektryk może kosztować około 74-75 tysięcy złotych, podcinając tym samym Dacię Spring. A jednak tutaj mamy do czynienia z autem o galaktykę lepszym.