Jeździliśmy nową Skodą Kodiaq 2.0 TSI DSG 4x4

Można odnieść wrażenie, że Skoda ostatnimi czasy skutecznie podgryza swoje siostrzane marki z grupy Volkswagena. Octavia, Fabia a zwłaszcza nowy Superb są niezwykle popularnymi i bardzo udanymi modelami, wyznaczającymi kierunek rozwoju marki. Teraz przyszła kolej na długo wyczekiwany element tej układanki, czyli na dużego SUV-a.

Oczekiwania wobec Kodiaqa były bardzo wysokie. Skoda od wielu miesięcy niejako kusiła publikując regularnie kolejne zdjęcia zamaskowanych egzemplarzy. Debiutujący rok wcześniej Superb zdecydowanie podniósł poprzeczkę, wnosząc do oferty Skody nieco świeżości, zarówno w stylistyce jak i w wyposażeniu. Nic więc dziwnego, że Kodiaq, pełniący rolę flagowego SUV-a musiał niejako powielić ten schemat, wielokrotnie rozwijając go na różnych płaszczyznach.

Skoda Kodiaq 2.0 TSI 4x4 | fot. Maciej Kuchno

Clever

Wielkość. Kodiaq to aktualnie największy europejski SUV z koncernu VAG, bazujący na płycie MQB. Z długością wynoszącą 4,7 metra, szerokością blisko 1,9 metra oraz wysokością 1,69 metra zdecydowanie przerasta najbliższych konkurentów, czyli Tiguana oraz Atece. Z kim więc konkuruje? Najłatwiej zestawić go będzie z Hyundaiem Santa Fe, Kią Sorento lub Nissanem X-Trailem. Choć nowa Skoda jest zaledwie o 40 mm dłuższa od Octavii i aż 160 mm krótsza od Superba, to jednak we wnętrzu oferuje przestrzeń, której próżno szukać u konkurencji. Wszystko za sprawą rozstawu osi, większego o blisko 10 centymetrów od wspomnianych konkurentów.

Skoda Kodiaq 2.0 TSI 4x4 | fot. Maciej Kuchno

Z zewnątrz Kodiaq wykorzystuje elementy, które zadebiutowały w nowym Superbie. Widać to zwłaszcza w kształcie lamp oraz delikatnych przetłoczeniach na linii bocznej. Osoby poszukujące fantazyjnej stylistyki zdecydowanie nic dla siebie tutaj nie znajdą, aczkolwiek bryła nowego SUV-a Skody cieszy oko schludnością i solidnością. Swego rodzaju ukłonem w kierunku pierwszego „uterenowionego” modelu marki, czyli Yeti, są podwójne przednie lampy. Za obsługę świateł mijania odpowiada mniejsza lampa umiejscowiona pod górnym paskiem z ledami obsługującymi kierunkowskazy, światła dzienne oraz drogowe. Warto też dodać, iż to właśnie Kodiaq jest pierwszym (nareszcie!) modelem Skody, w którym znajdziemy światła full-led.

Wnętrze stworzono w nieco odświeżonej konwencji, odpowiadającej charakterowi samochodu. Kokpit podporządkowano praktyczności i ergonomii. Efektem jest niezwykle proste i komfortowe rozłożenie wszystkich elementów a także mnogość schowków - przed fotelem pasażera z przodu ukryto między innymi dwie skrytki, wygospodarowano sporo miejsca na przedmioty podręczne w tunelu środkowym, zaś kieszenie w drzwiach spokojnie pomieszczą nawet większe butelki. Czesi nareszcie zdecydowali się na podniesienie ekranu systemu inforozrywki do góry, umieszczając go między otworami wentylacyjnymi. Ułatwia to obsługę w czasie jazdy, a także pozwala na krótsze oderwanie wzroku od jezdni w przypadku sprawdzania komunikatów nawigacji.

Pozytywnie zaskakują także wykorzystane materiały. Plasitki, którymi wykończono deskę rozdzielczą oraz boczki są miękkie i przyjemne w dotyku, a ich spasowanie nie budzi zastrzeżeń. Nieco gorzej jest z tyłu, gdzie górne partie drzwi pokryto twardym tworzywem imitującym to wykorzystane z przodu - to duża wada.

Skoda Kodiaq 2.0 TSI 4x4 | fot. Maciej Kuchno

Tylna część przedziału pasażerskiego to całkowicie nowa bajka. Dzięki przesuwanej kanapie z możliwością regulacji kąta pochylenia oparcia, ilość miejsca na nogi może być dowolnie regulowana. Oczywiście odbywa się to kosztem przestrzeni bagażowej, a także komfortu podróżujących w trzecim rzędzie. To pierwszy model Skody, który umożliwia podróż w siedem osób. Trzeba jednak przyznać, iż miejsca te powinno traktować się awaryjnie, korzystając z nich na zdecydowanie krótszych dystansach. O ile przesuwając wspomnianą wcześniej kanapę drugiego rzędu wygospodarujemy akceptowalną ilość miejsca na nogi, o tyle największy dyskomfort powodować będzie specyficzna pozycja, wymagająca wyraźne podniesienie nóg w górę.

Skoda Kodiaq 2.0 TSI 4x4 | fot. Maciej Kuchno

Skoda wprowadziła także kilka ciekawych elementów ułatwiających podróż. O ile uchwyty na tablety znamy już z Superba, o tyle wysuwane z tylnych zagłówków „poduszki” ułatwiające spanie w podróży są całkowitą nowością. Ten prosty patent powinien pozwolić na w miarę wygodne drzemki podczas dłuższych wycieczek.

Od lat kartą przetargową Skody są bagażniki. W tym przypadku nie mogło być inaczej, a pole do popisu było ogromne. W przypadku wersji 5-osobowej, bez ukrytych w podłodze dodatkowych foteli otrzymujemy aż 720 litrów przestrzeni bagażowej. W przypadku wersji 7-osobowej liczba ta spada do wciąż akceptowalnych 630 litrów. Co ciekawe nawet przy wykorzystaniu maksymalnej liczby miejsc wciąż otrzymujemy około 270 litrów na nasze bagaże. Największe wrażenie robi jednak maksymalna pojemność kufra, która po złożeniu drugiego rzędu wynosi aż 2005 litrów. Dodajmy do tego uciąg przyczepy na poziomie 2000 kg – czyni to z Kodiaqa naprawdę wielozadaniowe auto.

Skoda Kodiaq 2.0 TSI 4x4 | fot. Maciej Kuchno

A skoro o przyczepie mowa, to Skoda zaadoptowała układ Trailer Assist, znany dotychczas z aktualnego Passata. Jak to działa? Układ ten pozwala na skorygowanie toru jazdy z przyczepą na przykład podczas parkowania. Odbywa się to za pomocą dżojstika odpowiadającego za regulację lusterek.

Skoda Kodiaq 2.0 TSI 4x4 | fot. Maciej Kuchno

Kilka słów należy się także nowemu systemowi inforozrywki. Odświeżony „Columbus” korzysta z wielu rozwiązań, które znajdziemy między innymi w zaprezentowanym niedawno Golfie po liftingu. Po pierwsze – zrezygnowano tutaj z fizycznych przycisków, zastępując je dotykowymi. Jest to dość kontrowersyjna decyzja – na szczęście zachowano ich spore wymiary, co ułatwia obsługę. Poprawiono znacząco rozdzielczość ekranu a także zastosowano mocniejszy procesor. W efekcie informacje przekazywane są w bardzo schludny i przyjemny dla oka sposób. Oczywiście topowe „Columbus” oferuje wszystkie najważniejsze funkcje – podgląd ruchu, transmisję DAB, SmartLink (z CarPlay i Android Auto) a także masę innych. Kodiaqa doposażono także w system kamer 360 stopni. Ułatwiają one manewrowanie oraz poruszanie się w lekkim terenie. Po raz pierwszy, nieco wzorem BMW, pojawiła się opcja wyświetlania wirtualnego pojazdu.

Skoda Kodiaq 2.0 TSI 4x4 | fot. Maciej Kuchno

Siłacz

Podczas pierwszych testów otrzymaliśmy do dyspozycji najbogatszą wersję Style z silnikiem 2.0 TSI o mocy 180 KM, skrzynią DSG i napędem na cztery koła. Zestaw ten zdaje się być idealnie dopasowany do Kodiaqa. Jednocześnie można odnieść wrażenie, iż te 180 koni to absolutne minimum dla takiego auta.

Skoda Kodiaq 2.0 TSI 4x4 | fot. Maciej Kuchno

Dlaczego? Otóż Kodiaq, choć nie należy do najcięższych aut na rynku, to jednak za sprawą swoich wymiarów a także możliwości załadunkowych może wymagać nieco więcej mocy. Na majorkańskich serpentynach i stromych podjazdach czuć było, że oferowana przez silnik 2.0 TSI moc jest optymalna, a słabsze silniki nie radziłby sobie tak sprawnie. Jeśli rozważacie ten samochód i wiecie, że będziecie intensywnie korzystać z jego bagażnika lub możliwości uciągu większej przyczepy, to od razu kierujcie się w stronę mocniejszych diesli lub benzyn. Swoje trzy grosze dorzuciła do tego także 7-stopniowa przekładnia DSG, standardowo sprawnie radząc sobie z wybieraniem kolejnym przełożeń. Zarzucić jej można jedynie wieczną chęć do minimalnie zbyt wczesnego wrzucania kolejnego, wyższego biegu. Jest to efekt optymalizacji pod kątem uzyskania niższego spalania – na szczęście z tym felerem poradzimy sobie trybem sportowym lub manualnym.

Kodiaq prowadzi się niezwykle neutralnie. Trudno wymagać od niego sportowych wrażeń lub niezapomnianego czucia. Tutaj wszystko jest jak należy – układ kierowniczy serwuje kierowcy odpowiednią ilość informacji płynących z przedniej osi, co ułatwia kontrolę nad autem. Co ciekawe nawet w szybko pokonywanych zakrętach samochód pozostaje stabilny, nie przechyla się przesadnio i nie wykazuje tendencji do podsterowności. W krytycznych sytuacjach interweniuje układ 4x4 oraz ESP, wyciągając nawet z największych opresji.

skoda-kodiaq-tsi-14

Testowy egzemplarz wyposażono w aktywne zawieszenie DCC. Posiada ono aż 5 trybów pracy – Comfort, Normal, Sport, Individual oraz Snow/Offroad. Każdy z nich jest wyraźnie zróżnicowany, co pozwala na dopasowanie samochodu do swoich potrzeb. Przyjemnym zaskoczeniem okazał się tryb komfortowy – Kodiaq niezwykle miękko wybiera wówczas wszystkie nierówności, jednocześnie nie zachowując się jak ponton na wzburzonym morzu. W Sporcie z kolei zawieszenie wyraźnie się usztywnia, co przydaje się na krętych drogach. Podczas jazd testowych nie mieliśmy niestety okazji sprawdzić zachowania napędu na luźniejszych nawierzchniach, z dala od asfaltu.

Po prostu dobry?

To zrozumiałe, że Skody można nie lubić. Nie każdemu przypadnie do gustu ich charakterystyczna, dość mało wyrazista stylistyka lub kliniczne wnętrza. Kodiaq jednak nieco wyróżnia się na tle swoich starszych braci. To niezwykle dojrzały model, kierowany do konkretnej grupy odbiorców o sprecyzowanych wymaganiach. Dzięki sporym wymiarom ma także szanse nieco podgryźć rynek vanów, oferujących aktualnie praktycznie to samo, lecz nie dających zwiększonego prześwitu i napędu na cztery koła.

Czy Kodiaq będzie wielkim sukcesem? Bez wątpienia. Rozsądnie skalkulowana cena idąca w parze z dobrym wyposażeniem może okazać się kluczem do sukcesu. Przypomnijmy – cennik nowego SUV-a Skody startuje z poziomu 89 900 zł za wersję 1.4 TSI o mocy 125 KM. Topowe wersje będzie można zaś dostać ( z kompletnym wyposażeniem) za około 180 tysięcy złotych.