Pokonałem ponad 100 kilometrów pod prąd, ale jechałem prawidłowo. KIA lubi namieszać

Przez 100 kilometrów jechałem pod prąd, choć tak naprawdę nie złamałem żadnych przepisów. KIA Sportage stwierdziła jednak, że wie lepiej ode mnie - i to wbrew pozorom nie jest coś, z czego powinniśmy się śmiać.

Doceniam auta, w którym systemy nawigacyjne zyskują szereg aktualizacji. Na przykład szybkie wprowadzanie nowych dróg jest bardzo praktyczne, zwłaszcza gdy chcemy po prostu podejrzeć przebieg trasy. Niekiedy jednak tak prosta funkcja może narobić sporego zamieszania - i najlepszym przykładem na to jest KIA Sportage.

Przejechałem nią już 600 kilometrów i niezmiennie uważam, że Koreańczycy zrobili naprawdę udanego SUV-a, któremu w zasadzie nic nie brakuje. Dzisiaj znalazłem jednak pierwszego minusa, dość dużego. Jest nim właśnie oprogramowanie systemu nawigacji, które w teorii ma pomagać, a w praktyce potrafi wywołać spore zamieszanie.

KIA Sportage uparcie twierdziła, że jechałem pod prąd. Cóż, tutaj się z nią nie zgodzę

Problem zaczął się na wyjeździe z Gdyni, a dokładniej na nowym węźle, przy którym rozpoczyna się trasa S6. To stosunkowo nowy odcinek, który wciąż pachnie świeżością. Nie dziwię się więc, że nie wszystkie systemy nawigacyjne mają aktualne dane.

Problem w tym, że KIA już na węźle uznała, że jadę pod prąd. I tu zaczynają się schody, bo gdy auto raz uzna, że jedziecie pod prąd, to wielkiego komunikatu wyświetlanego na zegarach nie pozbędziecie się aż do wyłączenia silnika. "Odklikiwanie go" nic nie daje, gdyż po sekundzie ujrzycie go ponownie.

KIA jedziesz pod prąd

Ba, charakterystyczny sygnał dźwiękowy alertu usłyszycie też po każdej zmianie pasa. KIA pokazuje na chwilę obraz z kamer w lusterkach (to świetny patent, który zmniejsza "martwą strefę") i resetuje tym samym alert. Ten więc musi wrócić w równie agresywny sposób, wyświetlając się w prawej części zegarów.

O ile mnie on nie wzruszył, to dla niektórych może być lekko przerażający

Wystarczy, że za kierownicą usiądzie ktoś, kto dobrze nie zna drogi. Taki komunikat może wywołać stres lub dezorientację, a to w efekcie ma szansę doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji.

Szczerze mówiąc próbowałem znaleźć w menu możliwość wyłączenia tej funkcji, ale przeskakując "na szybko" przez wszystkie zakładki w ustawieniach nie znalazłem odpowiedniej opcji. W czasie jazdy nawet nie próbowałem szukać rozwiązania. Podstawowe menu ze wszystkimi systemami asystującymi nie ma bezpośredniego skrótu do takiego ostrzeżenia.

Najgorsze jest to, że nawet jak zjechałem na inną drogę (i jechałem prawidłowo), to komunikat został ze mną

KIA nie chciała ewidentnie odpuścić i trzymała się dzielnie swojej teorii o jeździe pod prąd. Jedyną metodą na zresetowanie tego komunikatu jest zatrzymanie samochodu, wyłączenie i włączenie go. Dopiero wtedy system na nowo analizuje naszą pozycję i stwierdza, że "chyba jednak jedziemy prawidłowo".

KIA jedziesz pod prąd

Idea tego rozwiązania jest słuszna, ale wprowadzanie w błąd bywa irytujące

Moim zdaniem jedno "odkliknięcie" komunikatu powinno go wyłączać i pozostawiać w formie znaku zakazu wjazdu, który i tak wyświetla się przez cały czas obok prędkościomierza (w takiej sytuacji oczywiście). Jestem ciekaw, czy KIA zaktualizuje oprogramowanie, gdyż moim zdaniem ten system wymaga poprawek. Zresztą takie samo rozwiązanie jest w bliźniaczych Hyundaiach i tam także potrafi zawieść.