Chętnie widziałbym ją w swoim garażu! KIA Proceed GT - TEST
Lista samochodów, które mogłyby stanąć w moim garażu nie jest zbyt obszerna, ale Kia Proceed GT jest jednym z tych rozsądnych aut, które bez wątpienia wybrałbym. To bardzo uniwersalne auto z charakterem, którego tak bardzo brakuje w wielu nowych samochodach.
Atrakcyjnie wyglądająca KIA Proceed GT nie jest nowością. Koreańska marka wprowadziła to nadwozie delikatnie później niż pozostałe odmiany. Praktyczny shooting brake stał się najbardziej charakterną wersją w gamie tego modelu. Jak wypada po ostatni liftingu?
KIA Proceed GT - TEST. Kosmetyczne poprawki w zupełności wystarczyły
Koreański shooting brake jest z nami od końca 2018 roku. W międzyczasie przeszedł on delikatny lifting tak jak i cała rodzina Ceeda. Zmiany są naprawdę niewielkie, bo i wielkie być nie musiały. Czas jest zdecydowanie łaskawy dla Kii.
Lifting wprowadził delikatnie przeprojektowane przednie lampy, które dostały inny wzór świateł do jazdy dziennej. Pojawiły się też nieco ciekawej zaprojektowane zderzaki z przodu oraz z tyłu i zmieniono kształt końcówek układu wydechowego. Subtelne odświeżenie, które tchnęło w cały projekt trochę więcej życia i świeżości.
Nowe multimedia to największa zmiana w kabinie
Sam projekt pozostał w zasadzie bez zmian. Nowe są tu tylko dwa ekrany. Pierwszy z nich znalazł się na szczycie deski rozdzielczej i ma on przekątną 10.25 cala. Drugi z nich zastąpił nam analogowe zegary i może pochwalić się wielkością na poziomie 12.3 cala. Zapewnia też bardzo dobrą czytelność bez względu na to jaki motyw wybierzemy. To jedno z tych cyfrowych rozwiązań, które nie przeszkadza i nie irytuje swoją pstrokatą grafiką i skomplikowaniem. Jest tak jak powinno być.
Zajmując miejsce wewnątrz docenimy na pewno jakość materiałów oraz ergonomię całego kokpitu. Pomimo dorzucenia sporego ekranu multimediów pozostawiono wiele fizycznych przycisków. To oczywiście odbija się pozytywnie na czytelności i łatwości obsługi.
Sam system multimedialny to klasyka gatunku w wykonaniu Koreańczyków. Idealnie nie jest, bo niektóre opcje są dosyć mocno ukryte, ale grafiki są przyjemne i czytelne, a całość działa sprawnie. Do tego można dorzucić przyjemną jakość tworzyw jak na tą klasę i wzorowy montaż – nic tutaj nie wydaje z siebie nieprzyjemnych dźwięków nawet podczas celowego szarpania.
Przestrzeni nie brakuje
Wydawać by się mogło, że wnętrze Proceeda nie zaskoczy nas przesadną ilością miejsca ze względu na charakterystykę tego typu nadwozia. W praktyce okazuje się, że przestrzeni jest naprawdę sporo. Zwłaszcza z tyłu na nogi jest go zaskakująco dużo.
Nad głową jest już nieco gorzej, ale i tak nie ma dramatu, o ile macie nie więcej niż 190 cm. Z przodu ponarzekać można tylko na nieco zbyt wysokie umieszczenie fotela kierowcy przez co czujemy się nieco klaustrofobicznie.
Bagażnik ma tutaj teoretycznie ma 594 litry pojemności, jednak po otwarciu klapy można się lekko zdziwić. Kia podaje wartość wraz z schowkami pod podłogą, które są praktyczne i przydatne, ale nie powinny być liczone do ogólnej pojemności kufra. Mimo wszystko jednak bagażnik jest foremny i ustawny, więc z zapakowaniem bagaży na długi rodzinny wyjazd nie powinno być większego problemu.
KIA Proceed GT zaskakuje charakterem
Wygląd, ergonomia i praktyczność w przypadku samochodu kompaktowego to ważne aspekty. W przypadku Proceeda GT mówimy tu o czymś więcej. Pod tym kątem Kia nie zawodzi ani trochę, a wręcz zaskakuje.
Wsiadając do niej po raz pierwszy nie spodziewałem się otrzymać tak charakternego i przyjemnego samochodu. Bezpośredniość układu kierowniczego zaskakuje już od pierwszych przejechanych metrów, a z każdym kolejnym sprawia, że na twarzy pojawia się coraz szerszy uśmiech.
Kia prowadzi się naprawdę bardzo dobrze, jest precyzyjna, posłuszna i kiedy trzeba potrafi lekko nadrzucić tyłem, by ustawić się w zakręcie i zniwelować lekką podsterowność.
Zawieszenie zestrojono raczej w stronę sportu niż komfortu, ale po to właśnie powstała wersja GT. Na dziurach potrafi być momentami nieco trochę zbyt sztywno, ale dzięki temu podczas szybszej jazdy dostajemy wysoką stabilność i pewność.
Nadwozie praktycznie w ogóle nie kładzie się w zakrętach na boki, a samo zawieszenie nawet na bardzo głębokich dołach nie dobija. Momentami mogłoby pracować ono nieco ciszej, bo zdarza się przenosić do kabiny niepożądane stuki.
KIA Proceed GT. 204 KM są "w sam raz"
Topowa odmian GT łączona jest wyłącznie z turbodoładowaną jednostką 1.6 T-GDI o mocy 204 KM i momencie obrotowym na poziomie 265 Nm. Teoretycznie sprint do pierwszej „setki” ma trwać 7.5 sekundy, a prędkość maksymalna to 225 km/h. Cała moc przekazywana jest wyłącznie na przednią oś za pośrednictwem 7-biegowej, dwusprzęgłowej automatycznej skrzyni DCT.
Cały ten zestaw sprawia wrażenie delikatnie ospałego. Deklarowanego czasu przyspieszenia nie czuć, skrzynia przy spokojnej jeździe wydaje się być troszkę leniwa. Jedyne co tak naprawdę daje o sobie znać to lekko brzęczący wydech w tle.
Wystarczy jednak wejść na wyższe partie obrotów, by samochód nabrał wigoru i zaczął jechać do przodu znacznie chętniej, a automat zyskał trochę życia. Mimo wszystko jednak zaznaczyć trzeba, że skrzynia nie gubi się podczas zwykłej, codziennej eksploatacji, a na wciśnięcie gazu reaguje ona z minimalnym opóźnieniem.
W pogotowiu mamy jeszcze tryb Sport, jednak przez tydzień testu użyłem go może dwa razy i to głównie z czystej ciekawości. Skrzynia trzyma wtedy wyższe obroty i znacznie chętniej redukuje biegi, staje się też bardziej żywa i dynamiczna, ale trzeba przyzwyczaić się do sztucznego dźwięku silnika puszczanego z głośników, który miesza się z buczącym wydechem (tak, ma on klapki) i wyjącym silnikiem.
W normalnym trybie jazdy jest znacznie mniej dźwięków choć i tak nie jest zupełnie cicho i nie chodzi tu o kiepskie wyciszenie kabiny, bo to jest naprawdę niezłe. Mowa tu głownie o wydechu, który jest słyszalny cały czas.
Mi osobiście jego dźwięki nie przeszkadzały, wszak po to kupujemy wersję GT, żeby mieć trochę tego charakteru i dźwięku, ale osoby jeżdżące z tyłu narzekały na jego głośność i brak możliwości całkowitego zrezygnowania z jego brzmienia.
Ekonomia nie jest mocną stroną tej jednostki
Nie ma co ukrywać, ale Proceed GT nie należy do najbardziej ekonomicznych samochodów na rynku. O ile jeździmy w trasie spokojnie i ze stałą prędkością to wyniki zużycia paliwa utrzymują się na normalnym poziomie. W mieście i przy dynamicznym połykaniu kolejnych kilometrów robi się już mało ciekawie.
W terenie zabudowanym Kia potrzebowała od około 8 litrów do aż 12-13 podczas dużych korków i próbach nadrobienia straconego czasu. Na autostradzie przy prędkości 140 km/h komputer pokładowy pokazywał wyniki w okolicach 8,5 litra. Zredukowanie prędkości do 120 km/h pozwala zejść ze spalaniem do niecałych 8 litrów. Pod tym względem konkurencyjne jednostki napędowe potrafią wykazać się znacznie mniejszym apetytem na bezołowiową.
Charakter w cenie
Zerkając w cennik poliftowego Proceeda znajdziemy w nim kwotę 127 900 zł. W tej cenie dostaniemy wersję GT-Line wraz z półtoralitrowym, turbodoładowanym motorem o mocy 160 KM, z manualna przekładnią.
Wyposażenie już w „podstawie” jest naprawdę bogate. Można tu dołożyć dwa pakiety za łączną kwotę 11 000 zł, by mieć auto wyposażone niemal we wszystko co się da. Można jeszcze dopłacić do automatu. Ten wymaga dorzucenia kolejnych 8 000 zł.
Topowa wersja GT wraz z 204-konnym silnikiem wyceniona została na 148 900 zł. Testowany egzemplarz wraz z wspominanymi wcześniej pakietami, szklanym dachem i asystentem jazdy po autostradzie, kosztuje 167 400 zł.
Biorąc pod uwagę obecne trendy w motoryzacji, uważam, że Kia w żadnym wypadku nie przesadziła z ceną Proceeda. Za tą kwotę dostajemy kompletny i bardzo uniwersalny samochód o ponadprzeciętnych właściwościach jezdnych.
To nie jest kolejny nijaki samochód, o którym zapominamy zaraz po zaparkowaniu. To jeden z tych nielicznych i bardziej dostępnych wozów, który chce się prowadzić. Gdyby tylko palił trochę mniej…