KIA Stinger przejdzie lifting, będzie mocniejsza i... pewnie tego nie dostaniemy

KIA Stinger w tym roku przejdzie pierwszy lifting. Zmiany nie będą rewolucyjne, ale przyjemnie odświeżą ten model. Nie zabraknie też mocniejszych silników.

KIA Stinger, choć w opinii wielu osób doskonała, nie zyskała mocnej pozycji na rynku. Trudno powiedzieć, czy jest to kwestia pozycjonowania i wizerunku marki, czy też klientów. Ci wciąż lgną w stronę SUV-ów, niezależnie od tego, co oferuje. A Stinger to nic innego jak udane "czterodrzwiowe coupe", zapewniające doskonałe właściwości jezdne. Oczywiście wszystko to upakowano w efektownie wizualnie nadwozie, które teraz przejdzie delikatny lifting.

Zdjęcie: Dominik Kopyciński

KIA Stinger - zmiany nie będą rewolucyjne

Według wstępnych informacji delikatnie zmieni się przód i tył auta. Spodziewać się można zgrabnie przeprojektowanego grilla i nowych zderzaków. Tył mają też przyozdobić nowe lampy, najprawdopodobniej tworzące jeden ledowy pas świetlny.

We wnętrzu także zajdzie kilka zmian. Przede wszystkim w zestawie zegarów zagości wyświetlacz, który zastąpi analogowe wskaźniki. Można się też spodziewać nowych multimediów z ekranem 10,25-cala. W tej chwili Stinger paradoksalnie jako jeden z ostatnich modeli marki nie oferuje nowego rozwiązania.

Wszystko wskazuje też na to, że KIA Stinger będzie mocniesza, ale... nie w Europie. Wiadomo, że pod maską pojawi się nowa jednostka 2.5 T-GDI, która obecna jest już w gamie Hyundaia. Oferuje ona blisko 300 KM, co sugeruje solidne doładowanie względem 245 KM w jednostce 2.0 T-GDI.

KIA Stinger

Problem polega na tym, że nam zapewne nie będzie dane poznać tego silnika. Nie powstawał on z myślą o europejskim rynku i raczej nie trafi na Stary Kontynent. A to oznacza, że nam pisane są te same jednostki, które oferowano do tej pory. Co więcej, po wprowadzeniu zmian pod kątem WLTP, wszystkie oferują mniej mocy i gorsze osiągi.