Kocha latać bokiem, ale nie stroni od bulwarów. BMW M4 Convertible to przełom względem poprzednika

Nie będę ukrywać - poprzednie wcielenie BMW M4 Convertible było dla mnie pomyłką. Wobec nowej generacji miałem duże oczekiwania - i zgodnie z przewidywaniami w ogóle się nie rozczarowałem.

Poranki i wieczory stają się coraz chłodniejsze, ale ciepłe powietrze zachęca jeszcze do jazdy bez dachu. Należę do osób, które kochają wstawać rano. Pobudka o 5 nie jest dla mnie dużym problemem, nawet w weekend. Czasami lubię zerwać się z łóżka o przerażającej dla wielu osób godzinie, aby nacieszyć się przejażdżką po pustych ulicach miasta. Spokojny „cruising” po mieście, które miejscami jeszcze nie poszło spać, a gdzieniegdzie dopiero budzi się do życia, jest cudownie odprężający. Gdy to wszystko uzupełnia przyjemny gang rzędowej szóstki, to uśmiech na twarzy pojawia się automatycznie. A w BMW M4 Convertible wcale o to nie trudno.

Zwłaszcza w obecnym wcieleniu tego samochodu, które przeszło długą drogę względem poprzednika. Jedna zmiana sprawiła, że mamy do czynienia z zupełnie innym samochodem - dojrzalszym, przyjaźniejszym i zarazem dużo wdzięczniejszym w momencie, w którym zdejmujemy mu kaganiec „z butów”.

BMW M4 Convertible to samochód o dwóch twarzach. Obie są równie ciekawe

Tocząc się przez przepite i śpiące miasto doceniam trzy rzeczy. Pierwszą jest komfort jazdy. W M4 naprawdę nie można na to narzekać - a mówimy przecież o samochodzie o sportowym charakterze. Nierówności, torowiska tramwajowe, czy uskoki, absolutnie tutaj nie doskwierają.

Drugą kwestię stanowi wydech, który nawet „otwarty” pozostaje kulturalny i przyjazny dla otoczenia, ciesząc jednocześnie kierowcę miłym warkotem. Sześć cylindrów serwuje bardzo przyjemną ścieżkę dźwiękową, zarówno na niskich obrotach, jak i na wysokich. Co prawda to co najlepsze wykrzesać można dopiero w górnym zakresie obrotomierza, ale to warto zostawić sobie na otwarte drogi.

BMW M4 Convertible TEST

Trzecią rzeczą jest pozycja za kierownicą. Gdy w M4 postawicie na standardowe fotele, to naprawdę się nie rozczarujecie. Oferują dobre trzymanie boczne, a jednocześnie zapewniają wysoki komfort podróżowania. Można się w nich miło zrelaksować, spoglądając na piętrzące się na każdym rogu wieżowce. To naprawdę odświeżająca rzecz.

Pokonując powoli kolejne ulice dochodzę jednak do pewnego wniosku - na co mi do takiej jazdy ta wersja, skoro model M440i zrobi dokładnie to samo za mniejsze pieniądze? Owszem, nie wygląda tak bojowo, nie ma pięknych poszerzeń i nie zwraca uwagi pasjonatów motoryzacji. Niemniej niczego mu nie brakuje, a w roli „bulwarówki” sprawdzi się znacznie lepiej.

Aby więc sprawdzić co potrafi BMW M4 Convertible udałem się w kierunku dróg, gdzie znak „Warszawa” i „teren zabudowany” są przekreślone

Po ich minięciu wystarczy „musnąć” przycisk M1 lub M2 z zapisanymi naszymi ustawieniami napędu.

Ja zawsze stawiam na dwie kombinacje. Pod M1 ukrywam napęd 4WD Sport i lekko poluzowane ESP z system MDM w akcji. Pod przyciskiem M2 z kolei łączę napęd wyłącznie na tylną oś (co wymusza odcięcie ESP) i pozostawiam w zapleczu lekko działającą kontrolę trakcji (na 4 z 10 stopni ustawień). Takie konfiguracje pozwalają na pokazanie dwóch skrajnie różnych twarzy tego samochodu.

W ustawieniu 4WD Sport mamy ogromne pokłady trakcji, które przeplatają się z lekką tendencją do nadsterowności przy wyjściu z ciasnych zakrętów. M4 połyka je bez zająknięcia, zapewniając fantastyczną przyczepność i pewność prowadzenia. Układ kierowniczy pozwala na dobrą zabawę bez machania rękami - wystarczają nam delikatne ruchy nadgarstków. Reakcja na gaz jest natychmiastowa, a silnik z chęcią przekazuje 530 KM na asfalt.

Gdy z tego równania wytniecie napędzaną przednią oś i ESP, to dostaniecie naprawdę zadziorną maszynę dla doświadczonych kierowców. Tutaj kocham rzecz, której brakowało w poprzedniej generacji - regulowany zakres kontroli trakcji. Pozwala to na łatwiejsze utrzymywanie kontrolowanego uślizgu kół, bez ryzyka przesunięcia granicy o kilka stopni za daleko. Na dobrej pustej krętej drodze, lub na torze wyścigowym, masowy wyrzut endorfin jest gwarantowany.

I tu przechodzimy do kluczowej kwestii, czyli do tego, jak zmieniły się właściwości jezdne względem poprzednika

Niezmiennie uważam, że M4 z generacji oznaczonej literą F było trudnym samochodem, do tego w wersji Convertible… bardzo nieudanym. Stalowy dach po złożeniu zaburzał rozkład mas i sprawiał, że dużo więcej kilogramów lądowało na tylnej osi. W efekcie przy wyższych prędkościach przednia oś miała tendencję do unoszenia się, co odbierało precyzję i pewność jazdy. Z kolei ciężki tył był dosłownie „wrzodem” na tym samochodzie, który utrudniał zabawę przy wyłączonym ESP.

Tu z kolei na dobrą sprawę nie czuć większej różnicy względem wersji coupe. Inżynierowie BMW odrobili lekcje i wyciągnęli właściwe wnioski z poprzedniej generacji. To naprawdę udany samochód, który do tego wygląda fenomenalnie. Lekka linia miękkiego dachu idealnie komponuje się z bryłą nadwozia. Po liftingu pojawiło się tu kilka ciekawych smaczków, w tym tylne laserowe światła. Nie wiem, czy ich obecność cieszy właścicieli modeli CSL, ale na pewno robi wrażenie po zmroku. Przód zyskał zaś delikatnie zmienioną sygnaturę świetlną lamp.

Dla porządku: jedyną zmianą we wnętrzu jest nowa kierownica, o bardziej kanciastym wieńcu, ze spłaszczonym dołem.

Z BMW M4 Convertible mam tylko jeden problem

Nie wiem, czy jest to kwestia moich przekonań, czy też charakteru tego auta, ale… tutaj wcale nie chce się szaleć. Przyznam jednak szczerze, że nie lubię szybkiej jazdy w samochodach bez dachu. Widocznie ten kawałek metalu nad głową daje poczucie bezpieczeństwa, które jest tutaj kluczowe.

A gdy przychodzi do spokojnej jazdy, to wspomniane wcześniej BMW M440i będzie równie udanym zakupem. Jest tańsze, też ma sześć cylindrów pod maską i oferuje świetne osiągi. W codziennym zastosowaniu sprawdzi się równie dobrze, a na bulwarach i ulicach miasta, także o poranku, nie rozczaruje.

Za prezentowane M4 Convertible trzeba zapłacić 652 000 złotych. Fioletowy lakier i jasne wnętrze to perfekcyjna kombinacja, która kupuje mnie w ciemno. Ja poproszę jednak taki zestaw zapakowany w nieco inne opakowanie - czyli w nadwozie Touring.

Zalety
  • wygląd
  • fantastyczna charakterystyka silnika
  • doskonałe prowadzenie
Wady
  • trudny do zdefiniowania charakter
  • ma mocnych konkurentów we własnej rodzinie - zwłaszcza wersję coupe