Co się stało z kolorami, czyli nowa motoryzacja w odcieniach szarości [FELIETON]

Jesteśmy nudziarzami. Staliśmy się ludźmi, którzy w ogóle nie przywiązują wagi do kolorów, co idealnie pokazuje nowa motoryzacja. Niczym w filmach science-fiction wybieramy trzy odcienie szarości i zupełnie nam to nie przeszkadza.

Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ulice były jakby bardziej kolorowe. I nie chodzi mi tutaj o pstrokate malowanie budynków, a barwy aut. Kiedyś nawet zwykły kompaktowy samochód można było zamówić z jakimś ciekawym lakierem . Odcienie błękitu i zieleni, różne wariacje na temat czerwieni i wiśni czy jakieś bardziej odlotowe kolory (często "pastelowe") były standardem. A teraz? Pokażcie mi palcem markę i model, która w swojej palecie typowego masowego produktu oferuje ciekawe malowanie i nietypowe obszycia wnętrza. Takich producentów jest teraz garstka. Motoryzacja skręciła w stronę powszechnych szarości, czerni i - od czasu do czasu - eleganckiego "beżyku", bo taki jeszcze się jakoś sprzedaje.

Gdzie ten plusz, gdzie te tkaniny?

Najbardziej ubolewam nad wnętrzami nowych aut. Świetnie, mamy milion ekranów, wyrafinowane plastiki i dekory z super-ekologicznego-tworzywa, stworzonego z drzew bambusowych, śmieci Twojego sąsiada i mułu rzecznego. Zapomnijcie jednak o kolorach. Tapicerka inna niż czarna, szara czy beżowa? Bez szans. Atrakcyjne tkaniny? Rzadkość. Plusz, który kiedyś był popularny? Zniknął i raczej nie wróci. Motoryzacja.

Niebieska tapicerka z pluszu w Lancii Lybrze. Mniam!

Księgowi tną wszystko jak leci, a my kupujemy to bez zająknięcia. Przykłady? Jakiś czas temu postanowiłem zajrzeć do konfiguratora nowego Golfa. Poprzednia generacja tego modelu sprzedawana była w kilku ciekawych odcieniach, w tym efektowym wiśniowym kolorze. Otwieram więc stronę Volkswagena i... pusto. Poza ciekawym lakierem "Lime Yellow" mam do wyboru biel, szarość i ciemny granat. To wszystko.

Audi? Tutaj jest jeszcze gorzej, bo bez wejścia w gamę Individual możemy przebierać w kilku odcieniach koloru srebrnego. Świetnie, o tym wszyscy marzą. BMW? Podobnie, choć niektóre modele mają kilka ciekawszych barw. Na szczęście.

Nie zmienia to jednak faktu, że nawet te ciekawsze lakiery są najczęściej z jednej gamy barw

Mamy więc dużo ciemnoniebieskich lakierów i jeden jasny, mocno rzucający się w oczy. Coś z "drugiej strony palety" w zasadzie nie istnieje.

Wróćmy jednak do kabin. Jeszcze w latach 90. niebieska czy czerwona tapicerka była absolutnym standardem i czymś powszechnym. Przykładowo Lancia Kappa oferowana była z zielonym, niebieskim, wiśniowym, beżowym i szarym wnętrzem. A istnieje spora szansa, że coś jeszcze przegapiłem. Mercedes także nie bał się odważnych kolorów. Czerwona, zielona czy niebieska deska w modelu W140 (Klasa S) to rzecz spotykana i coraz częściej pożądana przez kolekcjonerów.

Tak, to jest zielona tapicerka w Kappie

Przenosimy się teraz do roku 2020. Czerwoną skórę dorwiecie, choć wymaga często dopłaty i ma iście strażacki kolor. Ale o zieleni czy właśnie o niebieskim kolorze można zapomnieć. Są one zarezerwowane dla najdroższych samochodów i często wymagają dopłaty rzędu 30-50 tysięcy złotych.

Motoryzacja się zmienia. My także.

Wszystko wskazuje na to, że we wszystkich obudził się jakiś wewnętrzny księgowy, który non-stop siedzi i kalkuluje. Z tych obliczeń wynika, że czarne, srebrne lub po prostu nijakie auto można sprzedać znacznie łatwiej i szybciej, oczywiście za wyższą kwotę.

Niebieska deska rozdzielcza i plusz/gruby welur w tym samym odcieniu w Mercedesie W140. A teraz do wyboru mamy wyłącznie skórę, która wcale nie jest idealnym rozwiązaniem

Druga kwestia to sposób kupowania samochodu. Wiele osób decyduje się na auta dostępne od ręki. Dealerzy doskonale wiedzą, że odważne konfiguracje potrafią stać miesiącami w kącie placu, ponieważ budzą one zainteresowanie jednej osoby na pełną fazę księżyca. Według najróżniejszych badań (przeprowadzanych głównie w USA), na odważniejsze kolory (o ile są dostępne) decydują się Ci, którzy auto zamawiają pod siebie u dealera. A to często wiąże się z długim oczekiwaniem na odbiór.

Tak wyglądał przegląd popularności poszczególnych odcieni z podziałem na segmenty. Źródło: PPG, 2017, Ameryka Północna

Problematyczne są także trendy. Jeszcze kilka lat temu białe auta sprzedawały się jak świeże bułeczki, co pozwoliło producentom ustalać wysokie kwoty za potencjalnie najtańszy lakier. Wystarczyło dorzucić troszkę metalicznych drobinek i cyk, gotowe, można inkasować 5 000 zł. Później podobna sytuacja dotknęła brązy, które zyskały na popularności. Niektóre marki oferowały także brązowe wnętrza (np. Opel w Insignii). Teraz podobno takie warianty są trudne do sprzedania, bo kojarzą się z latami osiemdziesiątymi.

Motoryzacja ciągle się zmienia. Widać, że niektórzy producenci coraz chętniej sięgają po odważne kolory, zwłaszcza w autach elektrycznych. Może więc jest choć mały cień szansy na zmianę w kwestii popularnych odcieni. Trzeba też trzymać kciuki za to, że zmieni się podejście do nudnych wnętrz i doboru materiałów (zwłaszcza pod kątem tapicerek).