Kradzieże katalizatorów to plaga, która nie zniknie, bo chory jest system
Kradzieże katalizatorów to gigantyczna plaga od ładnych kilku miesięcy. Zresztą. Kilka dni temu mój własny zmienił właściciela. Drugi raz w tym roku.
Serio - poprzednio straciłem katalizator w lutym. Tym razem wystarczyło zostawić samochód na 24h na jednym z warszawskich parkingów i mój samochód stracił katalizator wraz z dwiema sondami lambda. Kradzieże katalizatorów stały się już tak gigantycznym problemem, że dziwi mnie cisza wokół tego tematu.
Niemal nie ma już bezpiecznych miejsc. U znajomego złodziei spłoszyła sąsiadka. Na podziemnym, zamkniętym parkingu w bloku. Nawet postawienie samochodu na własnej posesji raczej nie da 100% bezpieczeństwa. Przeskoczyć przez płot nie jest trudno, a samo wycięcie może zająć minutę. I to po cichu, ze względu na powszechną dostępność narzędzi. Złodzieje odpuścili sobie głośne akumulatorowe "kątówki" na rzecz ręcznych maszynek do cięcia rur.
tak było poprzednim razem
Kradzieże katalizatorów to problem systemowy
W żaden sposób nie mam zamiaru tu usprawiedliwiać złodziei, bo tego nic nie usprawiedliwia. Sam jestem ponad 1000 złotych w plecy, dodatkowo oczywiście czas i problemy z przewiezieniem samochodu, szukanie dostępnych części. Wolałbym nic przy tym nie robić. A tymczasem po pięciu minutach w internecie wiem już, czym powinienem się zajmować.
Skup katalizatorów nie ma żadnej prawnej podstawy (a co za tym idzie, chęci) do sprawdzania pochodzenia towaru. Na swoich stronach zachęcają do przynoszenia, oferują dobre ceny, wyposażają potencjalnych klientów w katalogi oraz cenniki.
Ba! Na niektórych stronach publikowane są aktualizowane rankingi najdroższych katalizatorów (jeśli chodzi o ceny skupu). I stąd wiem, że moje Volvo S90, niezbyt popularne i warte ok. 6 000 zł, ma miało katalizator, który wyceniany jest na niemal 4000 zł. Są też i takie, warte grubo ponad 10 tys. zł - kilkanaście minut w sieci i będziemy mieli bardzo ładną listę z cenami, numerami części, modelami samochodów.
Przecież to jawna zachęta do kradzieży.
Kradzieże katalizatorów - dlaczego są takie opłacalne?
Katalizatory, obowiązkowe w każdym samochodzie i z każdą kolejną normą emisji coraz bardziej skomplikowane, pozwalają na znaczne oczyszczenie spalin. W składzie znajdziemy pallad, rod, platynę, iryd - metale szlachetne, które po odzyskaniu można naprawdę dobrze sprzedać i zarobić. Skupy katalizatorów mają odpowiednie narzędzia do odzyskiwania. Mają również certyfikaty, które pozwalają im na przetwarzanie zużytego sprzętu.
Ale nie interesują się zupełnie, skąd te odpady pochodzą. W niektórych skupach znalazłem nawet podział cen na skup pojedynczych sztuk, jak i "hurtowe". Weźcie mi powiedzcie, kto poza autokasacjami, czy specjalistycznymi firmami od układów wydechowych, może dostarczać do skupu jednorazowo np. ponad 10 sztuk katalizatorów jednego modelu.
Jak naprawić system?
Oczywiście trudno ewidencjonować sprzedaż każdej szlifierki kątowej czy urządzenia do cięcia rur. Ani to sensowne, ani pomocne.
Ale temat trzeba bardzo mocno nagłaśniać, żeby nie pojawiał się wyłącznie w lokalnych kronikach kryminalnych. Do tego wywierać nacisk na administrację państwową, żeby uszczelnić system.
Jeśli każdy, kto chce sprzedaż na skupie katalizator, musiałby udokumentować pochodzenie - albo dowodem rejestracyjnym, albo kwitem ze stacji demontażu pojazdów (zarówno po stronie "odbierającej" jak i "oddającej" samochód), proceder byłby mocno utrudniony. Podobnie jak zakaz podawania do wiadomości publicznej ceny całego elementu. Taki skup mógłby publikować cenę metali szlachetnych, według której by płacił oddającemu. We własnym zakresie robiłby wyliczenie. Ale nie byłoby tak, że wystarczy pół godziny w sieci i wycieczka do Castoramy, żeby mieć wiedzę o tym, jak zarobić kilkanaście tysięcy w ciągu kilku minut.
Na razie jednak nie zanosi się na jakiekolwiek zmiany. A rosnące ceny i chęć "dorobienia sobie" powoduje, że kradzieże katalizatorów będą raczej częstsze.