Mamy rok 2019, a kręcenie liczników wciąż jest ogromnym problemem
Tesla lata w kosmosie, robimy wyginające się ekrany, lodówka ma dostęp do internetu, a w Polsce kręcenie liczników wciąż jest normą. Co poszło nie tak?
Mówi się, że około 80 procent sprowadzonych do Polski aut ma kręcony licznik. Cały czas przy niektórych przejściach granicznych można znaleźć punkty, które jakby nigdy nic oferują korekty liczników. Oszuści śmieją się w twarz przepisom i niezmiennie naciągają klientów poszukujących swojego wymarzonego auta. I choć od 25 maja kręcenie liczników teoretycznie może być ukarane więzieniem, to jednak do tej pory nie słyszeliśmy o takich przypadkach. Co więcej, strony specjalizujące się w wyszukiwaniu oszustów ciągle wrzucają multum ogłoszeń z ogromnymi przekrętami, sięgającymi nawet 200 000 czy 300 000 kilometrów.
A nowe przepisy tego nie zmienią
Od listopada policja będzie zobowiązana do weryfikacji przebiegu w samochodzie podczas przeprowadzanej kontroli. Ma to być kolejny hak na tych, którzy manipulują wskazaniami przebiegu. Ale spokojnie, oszuści niezmiennie mogą spać spokojnie. Skoro CEPiK nic nie daje, a weryfikację w stacjach kontroli pojazdów cały czas można obejść szerokim uśmiechem i zawiniętą w dokumenty dodatkową "stówką", to nie będziemy mogli spokojnie kupować używanego auta. Co więcej, nieuczciwi handlarze coraz częściej sami posiadają odpowiednie oprogramowanie, dzięki czemu już po zakupie samochodu za granicą mogą "poprawić wskazania przebiegu".
Dlaczego kręcą? Bo tego chce klient!
Niestety, głupota wielu osób jest tym, co napędza ten wielki proceder. Kręcenie liczników to efekt oczekiwań klientów w Polsce, którzy najchętniej kupiliby wychuchanego diesla z bogatym wyposażeniem za śmieszne pieniądze. Przy okazji dobrze by było, aby wymarzony samochód miał "prestiżowe" logo i wzbudzał zazdrość u sąsiadów.
Tak długo, jak limitem "rozsądnego przebiegu" dla wielu osób będzie magiczne 180 000 kilometrów, będziemy świadkami kręcenia i kombinowania. Nie ma nic złego w autach z dużym przebiegiem, oczywiście jeśli są odpowiednio eksploatowane. Zresztą i tak zapewne ponad połowa społeczeństwa jeździ "przekręconymi" autami nie zdając sobie z tego sprawy. Tymczasem wiele silników doskonale znosi duże przebiegi. Wiele aut sprowadzanych z Niemiec ma sprawdzoną historię serwisową, a kultura mechaniczna jest tam stosunkowo wysoka. Zresztą diesle wykorzystywane są w znakomitej większości do długich podróży, a nie typowo miejskiego jeżdżenia wokół komina.
Zacznijmy od samych siebie
Co poza zmianą podejścia kupujących używane auta może jeszcze wpłynąć na poprawę sytuacji? Przede wszystkim kontrole w SKP powinny być wreszcie odpowiednio uregulowane. Korupcja w tej kwestii wciąż trzyma się dobrze, zarówno w kwestii stanu technicznego aut, jak i przebiegu właśnie. Inaczej cały czas będziemy walczyć okazjami od Niemca, 180 000 kilometrów przebiegu, serwisowany w ASO, JEDYNY TAKI ZOBACZ.