Te rzeczy irytują nas przy ładowaniu aut elektrycznych. Czy to czas na zmiany?

Ładowanie aut elektrycznych jest banalnie proste z technicznego punktu widzenia. W praktyce jednak spotykamy się tutaj z różnymi przeszkodami, które niektórych mogą zniechęcać do przesiadki do samochodu na prąd. Powiem więcej - wiele obecnie stosowanych rozwiązań budzi we mnie wiele wątpliwości.

Wyciągamy kabel, podpinamy do gniazda i ładujemy akumulator w samochodzie. Proste, nieprawdaż? Wydawać by się mogło, że ładowanie aut elektrycznych to rzecz banalna i czysta przyjemność. Teoretycznie tak. W praktyce jednak za każdym razem spotykam się z przeszkodami, które mnie osobiście bardzo irytują i sprawiają, że rozumiem niechęć niektórych do przesiadki do samochodu na prąd.

O jakich przeszkodach mowa? Cóż, brak dostępności ładowarek powoli staje się przeszłością, choć Polska ma w tej kwestii jeszcze dużo do nadrobienia. Mnie osobiście irytuje zupełnie inna kwestia, która sprawia, że korzystanie z różnych punktów w Europie wymaga odrobiny gimnastyki.

Ładowanie aut elektrycznych

Ładowanie aut elektrycznych jest niepotrzebnie utrudniane przez same firmy, które są operatorami sieci ładowania

Nie lubię posiadać nadmiaru kont w różnych firmach i aplikacjach. Wystarczy, że obecnie dostęp do ciekawych treści video wymaga subskrypcji Netflixa, Amazon Prime, HBO MAX i ewentualnie Apple TV. Jest tego zbyt dużo - a każdy dostęp to oczywiście miesięczny koszt, który po wrzuceniu do jednego worka staje się naprawdę duży i dotkliwy dla portfela.

Dokładnie tym samym tropem idzie większość operatorów sieci ładowania samochodów elektrycznych. Ładowarek w Europie nie brakuje - jest ich coraz więcej, a moc niektórych stacji sprawia, że naprawdę spędzamy na nich zaledwie kilkanaście minut. To w sam raz, aby udać się do łazienki, kupić kawę i zrobić małą gimnastykę.

Wszystko zależy jednak od tego gdzie traficie. Mnogość sieci to mnogość aplikacji/kart dostępu do ładowarek. Oczywiście wymaga to podania danych karty w każdej z nich. Co więcej, aby uzyskać atrakcyjne ceny z reguły trzeba skorzystać z pakietu subskrypcji, który jest stałą miesięczną opłatą obniżającą koszty ładowania.

Ładowanie aut elektrycznych

Ładowanie aut elektrycznych - czy nie da się tego rozwiązać w prostszy sposób?

Jeśli posiadacie auto elektryczne i dużo podróżujecie nim w trasie, to zwykle decydujecie się na tego typu rozwiązania. Poza tym coraz większa liczba marek tworzy własne programy, które dają dostęp do preferencyjnych cen i pozwalają na aktywowanie tysięcy ładowarek jedną kartą.

I to jest coś, co cieszy. Niestety, jeszcze nie każda marka poszła w tym kierunku. Tym samym alternatywą stają się opcje roamingowe, gdzie jedna karta firmy A aktywuje ładowarki firm B-Z. Wiąże się to jednak z wyższą opłatą i tym samym wyraźnie zwiększonym kosztem podróżowania.

Ładowanie aut elektrycznych

Dlaczego więc nie spotykamy prostego rozwiązania, jakim jest terminal na ładowarce? Wszak taki system mógłby działać w identyczny sposób, jak na stacjach paliw z systemem automatycznej płatności. Po włożeniu karty dochodzi do zablokowania środków (zwykle jest to określona kwota, np. 300 złotych), a później różnica zwracana jest na konto po rozliczeniu ładowania. Proste? Owszem. Wygodne? Dla osób, które nie użytkują aut elektrycznych regularnie, lub od czasu do czasu jeżdżą nimi w trasę - jak najbardziej.

Tego typu rozwiązania wymusi na firmach Unia Europejska

Nie zmienia to jednak faktu, że stawki przy płatnościach kartą wciąż mogą być zdecydowanie wyższe, niż w przypadku posiadania konta/subskrypcji w danej firmie.

Ładowanie aut elektrycznych

Szczerze mówiąc liczę na to, że i ta kwestia trafi pod lupę regulatorów. Na stacjach paliw można liczyć na niewielkie rabaty przy korzystaniu z karty lojalnościowej, ale nie zmienia to faktu, że cena za litr paliwa jest stała dla w zasadzie każdego klienta.