Głupia sprawa. Lamborghini musi wznowić produkcję Aventadora

Lamborghini musi podjąć bardzo trudną decyzję. W wyniku pożaru transportowca Felicity Ace spłonęły tysiące aut. Wśród nich było kilka Aventadorów - i jest to bardzo duży problem dla marki.

Czasami najmniej oczekiwane sytuacje potrafią stawiać producentów samochodów w bardzo trudnej pozycji. Pożar transportowca Felicity Ace, na którym znajdowało się około 4 000 pojazdów, dotknie wielu klientów Volkswagena, Audi czy Porsche. Wśród poszkodowanych marek jest też Lamborghini - i tutaj sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana.

Wśród spalonych samochodów jest kilka sztuk Lamborghini Aventador

I tu pojawia się problem - otóż ten model nie jest już produkowany. Do tego klienci, którzy czekają na swoje auta, zamówili je ponad rok temu. Tym samym ich irytacja sięga zenitu.

Lamborghini Aventador Felicity Ace

Wszystko wskazuje też na to, że spalone egzemplarze mogą należeć do końcowej serii Ultimae, która zakończyła historię tego topowego modelu marki. Wariant ten może być w przyszłości poszukiwanym przez kolekcjonerów autem, dlatego też wiele osób bardzo liczyło na dostawę swojego samochodu. W końcu to nie tylko zabawka na drogi publiczne i tory, ale też i inwestycja, która kiedyś może się zwrócić na nawiązką.

To kolejna taka sytuacja dla grupy Volkswagena

W 2019 roku mieliśmy do czynienia z identyczną sytuacją. Wówczas w płomieniach stanął transportowiec Grande America. Na jego pokładzie również były tysiące aut tej grupy, a wśród nich znajdowały się Porsche 911 GT2 RS. Auta te pochodziły z samej końcówki produkcji. Wówczas Porsche zdecydowało się na "odbudowanie" zniszczonych egzemplarzy dla klientów z Brazylii. W tym przypadku zapewne będziemy mieć do czynienia z podobną sytuacją.

Pożar Felicity Ace to ogromne wyzwanie dla koncernu i problem dla klientów

W dobie kryzysu związanego z brakiem półprzewodników tego typu sytuacja dotknie nie tylko klientów, ale i producenta. Teoretycznie wyprodukowanie "nowych" aut nie powinno być problemem, aczkolwiek przy notorycznym braku kluczowych komponentów staje się to nie lada wyzwaniem. O koszty nie trzeba się martwić - tego typu transporty są odpowiednio ubezpieczone, tak więc Volkswagen może spać spokojnie.

Lamborghini Aventador Felicity Ace

Statek Felicity Ace wciąż stoi na oceanie. Niebawem dojdzie do oceny szkód, po czym ubezpieczyciel, armator oraz grupa Volkswagena podejmą kolejne kroki tyczące się spalonych samochodów. Istnieje bowiem szansa, że część pojazdów nie uległa uszkodzeniu - będą one wymagały jednak dokładnej weryfikacji.