Lamborghini Diablo GT1 - Ekstremum, o którym wszyscy zapomnieli
Stworzenie samochodu konkurującego z McLarenem F1 GTR i Porsche 911 GT1 było odważnym pomysłem, który szybko umarł. A Lamborghini Diablo GT1 warto znać.
Lamborghini Diablo GT1 Stradale jest niemal zapomniane. Być może dlatego, że spóźniło się na jakiekolwiek wyścigi, gdzie mogłoby "poszaleć". Przynajmniej w Europie.
Ten pomysł powstał w połowie lat 90-ych. Lamborghini jakoś przędło i nic nie zapowiadało większych problemów finansowych. Audi nie czaiło się za rogiem, za to na torach owszem, były samochody, które warto było wziąć na cel. McLaren F1 GTR, Mercedes CLK GTR czy Porsche 911 GT1 startowały m. in. w mistrzostwach FIA GT. Lamborghini również postanowiło spróbować.
Prawdziwe "Diablo"
Wzięto więc Lamborghini Diablo i zbudowano na nowo. Przeróbkami zajęła się firma SAT (Signes Advanced Technology), z siedzibą w Toulon, zajmująca się budową samochodów wyścigowych. Bazą dla nowego projektu było V12 o pojemności 6 litrów, ze zmodyfikowanymi wtryskami oraz wyczynowym wydechem. Moc sięgała 664 KM przy 7 550 obr./min, a moment obrotowy wynosił 687 Nm. Za przeniesienie mocy na tylną oś odpowiada sześciostopniowa skrzynia sekwencyjna Hewland. Wóz ważył nieco ponad tonę. Biorąc pod uwagę moc, specyfikę Lamborghini oraz masę - to musi być piekielny samochód.
SAT skonstruował na nowo podwozie, stawiając GT1 Stradale na zbudowanej od zera konstrukcji. Do tego znacznym modyfikacjom uległo nadwozie. Podnoszone lampy zostały zastąpione bardziej aerodynamicznymi odpowiednikami, pojawił się nowy spoiler przedni i zmieniona aerodynamika progów. Cały tył Diablo "wyleciał na śmietnik". Pojawił się "longtail" - wydłużona część nadwozia z włókna węglowego, która poprawiała aerodynamikę przy wysokich prędkościach na wyścigach długodystansowych. Na końcu pojawiło się solidne skrzydło zwiększające docisk.
We wnętrzu mamy niemal standardowe Diablo. Pojawiła się tylko klatka i kilka elementów zorientowanych na jazdę wyczynową - nowe pedały, drążek zmiany biegów, kierownica i przełączniki.
Samochód otrzymał homologację w 1997 roku, ale koszty projektu były tak wysokie, że w zasadzie szybko został zarzucony. SAT zbudował więc tylko dwa egzemplarze Lamborghini Diablo GT1. Jeden w wersji Stradale, bez skrzydła z tyłu. To ten żółty. Pozostał w ich rękach mniej więcej do 2016 roku.
Druga sztuka była już stricte wyczynowa. Kupił ją JLOC Racing Team i trafiła na japońskie tory wyścigowe. Tam ścigała się przez kilka lat w niesamowicie popularnej serii JGTC (coś między zawodami FIA GT, a DTM), aż do zmiany przepisów i klas w tych wyścigach w 2005 roku. Wciąż pozostaje w Kraju Kwitnącej Wiśni.