Obejrzałem za Was film o Lamborghini, abyście nie musieli tego robić. Szkoda czasu
Film o pięknym tytule Lamborghini - człowiek, który stworzył legendę zapowiadał się ciekawie. Zmartwię Was jednak i powiem wprost - szkoda czasu na tę produkcję. Naprawdę.
Lamborghini - człowiek, który stworzył legendę. Tytuł tego filmu brzmi obiecująco, a całkiem niezła obsada oraz reżyser z Oscarem na koncie to coś, co może zapowiadać naprawdę dobrą produkcję. Nie popełnijcie tego błędu co ja i nie marnujcie ponad 1,5 godziny swojego życia. Lepiej pójdźcie wcześniej spać, wyjdźcie na spacer z psem lub po prostu zajmijcie się czymś innym.
Ten film nie wyszedł w kinowej dystrybucji, ale trafił już na platformę VOD w UPC. Skuszony motoryzacyjnym klimatem wydałem niemal 20 złotych, których niestety nikt mi nie zwróci.
Ten film to gniot jakich mało. Recenzja filmu "Lamborghini - człowiek, który stworzył legendę"
Nie jestem profesjonalnym krytykiem kina, ale znam się na motoryzacji. A tutaj, mam wrażenie, nie wyszło... wszystko.
Zacznijmy od samego początku, gdzie "młody" Enzo Ferrari prezentuje swój model 166 i chwali go jako nowość. Pięknie, nieprawdaż? Szkoda tylko, że w czasie wyścigu samochód ten rywalizuje z autami z lat 50., które wtedy nie śniły się nawet konstruktorom.
Już na początku sprzedano więc pasjonatom motoryzacji potężny strzał w policzek. Ale dobrze, nie poddawajmy się - wszak w Hollywood zgodność historyczna nie zawsze ma miejsce. Spróbujmy więc skupić się na fabule.
Tylko jakiej fabule? Sceny są chaotyczne, historia rozwija się w bliżej niezrozumiały sposób, a dialogi są płaskie jak w mojej licealnej produkcji, którą tworzyliśmy klasowo na potrzeby jakiejś szkolnej imprezy.
Do tego wszystkie fakty przedstawiono na opak. Ferruccio Lamborghini nagle jest wielkim wizjonerem, który tworzy pomysł Miury. Czy tak było? Oczywiście, że nie. W rzeczywistości był on pierwszym przeciwnikiem tego modelu, a przekonała go dopiero wizja solidnych zarobków, które firmie były konieczne do przetrwania.
Poza tym przez większą część filmu słuchamy opowieści o traktorach. I choć jest to punkt wyjścia dla całej marki, to jednak nie one stały się legendą. Tymczasem można odnieść wrażenie, że sportowe auta ze stajni Lamborghini pełniły tutaj drugoplanową rolę i dodano je tylko dlatego, że po prostu musiały pojawić się w historii.
A skoro o traktorach mowa, to z filmu wynika, że marka powstała przez spór z Enzo Ferrarim o sprzęgło. Oczywiście całkowicie przeinaczono tę historię, gdyż Lamborghini w swoim Ferrari 250 GT zastosował zmodyfikowane sprzęgło, które było wygodniejsze w operowaniu. Swoją koncepcję przedstawił Enzo Ferrariemu, ale ten odrzucił propozycję Ferruccio, unosząc się typową dla siebie dumą.
Zobacz zwiastun filmu - Lamborghini: Człowiek, Który Stworzył Legendę
W filmie uznano z kolei, że dla Ferrariego sprzęgło zaproponowane przez klienta z Sant'Agata Bolognese pochodziło z traktora. Tak, z traktora.
Mamy więc drętwe dialogi, przeciętną grę aktorską, błędy w dopasowaniu aut i przekręconą historię. Co jeszcze tutaj zobaczymy?
Wisienką na torcie jest scena "snu", w której Lamborghini ściga się z Ferrarim. Główny bohater siedzi w Countachu, zaś Enzo Ferrari wylądował za kierownicą... modelu Mondial.
Ze wszystkich możliwych aut wybrano najgorsze i najmniej pasujące do historii. Do tego panowie rywalizują ze sobą nocą, na ulicach pustego miasta. O co tutaj chodziło? Tego pewnie nie wie nawet reżyser i scenarzysta.
Ale dlaczego?
Jeśli jesteście gotowi na wieczór pełen nerwów, to zapraszam na platformę VOD UPC
Tam znajdziecie ten film. Możecie ocenić go sami, ale pamiętajcie - ostrzegałem Was. Robicie to na własną odpowiedzialność.