Lamborghini Huracan Evo nowym autem "follow me" na lotnisku w Bolonii. To smutna praca
Pomyślcie sobie - 640 KM pod prawą nogą, długa prosta i jazda z prędkością do... 50 km/h. Lamborghini Huracan EVO w roli auta follow me to piękny, ale i frustrujący dodatek.
Bolonia to nie tylko dom najlepszego ragu i stolica Ducati ale także miejsce, w którym zadomowiły się byki. Pobliskie Sant'Agata Bolognese jest miejscem, w którym powstają auta Lamborghini. Nikogo nie powinno więc dziwić, że ta marka wspiera pobliskie lotnisko noszące imię Marconiego. Po raz kolejny Lamborghini Huracan staje się tutaj autem "follow me". I choć wygląda to pięknie, to musi to być najgorsza praca w historii.
Lamborghini Huracan EVO i pas startowy. Czego chcieć więcej?
Na przykład braku ruchu lotniczego, pełnej zgody na szaleństwa na lotnisku i sporych jaj, aby jechać tym autem na granicy przyczepności. Huracan Evo potrafi naprawdę wiele. Ma 640 KM, zaawansowany napęd na cztery koła i fantastyczny gang 10-cylindrowej "V-ki". Na lotnisku jednak nie pokaże swoich możliwości. Wręcz przeciwnie - pojedzie nie więcej niż 50 km/h, a jego zadaniem będzie doprowadzanie samolotów do odpowiednich stanowisk.
To nie jest pierwsze takie auto służące lotnisku w Bolonii. Lamborghini od lat wspiera to miejsce, oferując kolejne unikalne auta. Bez wątpienia to piękna wizytówka, zwłaszcza gdy zobaczycie taki samochód przez okno terminala lub z samolotu. Muszę Was jednak zmartwić - to bardziej wizerunkowa zabawa, niż faktycznie wykorzystywany pojazd. Poza tym w Bolonii w terminalu znajduje się ładna wystawa Lamborghini, na której zawsze stoją dwa ciekawie skonfigurowane auta.
Huracan to aboslutny bestseller
Włosi sprzedają ten samochód wręcz w hurtowych ilościach. Rok 2021 na pewno zakończy się rekordem - kilka tygodni temu ogłoszono, że możliwości produkcyjne są już wyczerpywane, a wszystkie sloty zajęte. Tym samym Lamborghini zanotuje kolejny wzrost sprzedaży, nawet pomimo trudnych i dziwnych czasów. Oczywiście motorem napędowym jest tutaj głównie model Urus, ale i Huracan pompuje wyniki. Aventador pozostaje wyborem koneserów, a dodatkowo szykuje się już na zasłużoną emeryturę.
Jeśli więc do Bolonii przylecicie samolotem i nie zobaczycie Huracana EVO "follow me", to nie macie się czym przejmować. Do muzeum marki jest zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, a nowa ekspozycja naprawdę imponuje.