Lamborghini Huracan STO pokazuje piękno inżynierii. Jego wygląd budzi respekt
Do Warszawy dotarła bestia z Sant'Agata Bolognese. Jest to Lamborghini Huracan STO i bliżej mu do auta wyścigowego, aniżeli do znanego drogowego wariantu. Miałem okazję poznać ten samochód z bliska podczas kameralnego pokazu.
Wiecie co jest wyjątkowo imponujące? Otóż Lamborghini Huracan STO sprzedało się w liczbie siedmiu sztuk w kilka godzin po światowej premierze. Kilku szaleńców w ciemno wybrało najbardziej wyczynowe wydanie tego auta, dopuszczone oczywiście do ruchu. Ta fascynująca konstrukcja ma w sobie znacznie więcej z auta wyścigowego, niż mogłoby się Wam wydawać. Oto trzy najważniejsze rzeczy, które warto wiedzieć o tym aucie.
Lamborghini Huracan STO. Wraz ze mną na zdjęciu widzicie Piotra Jędracha, dyrektora generalnego marki Bentley i Lamborghini w Polsce oraz autora sukcesu tych firm w naszym kraju.
Front nazywany jest "cofango" i skrywa inżynierię z najwyższej półki
Jak pewnie wiecie w klasycznym Huracanie z przodu znajdziecie typowy zderzak i mały bagażnik. Tutaj miejsce tych elementów zajęło cofango. To zintegrowany fragment nadwozia zbudowany z włókna węglowego, pod którym ukryto nowe kanały odpowiadające za aerodynamikę oraz... schowek na kask. Po otwarciu ten zintegrowany element prezentuje się wręcz abstrakcyjnie - zwłaszcza jak zwrócimy uwagę na jego grubość i masę. Cofango nawiązuje też do dwóch kluczowych projektów Lamborghini, czyli do Miury i do Sesto Elemento.
Lamborghini Huracan STO odchudzono o 43 kilogramy względem standardowej wersji
Udało się to wykonać dzięki kilku ciekawym rozwiązaniom. Na przykład zastosowano w tym aucie znacznie cieńsze szyby, a niemal całe poszycie nadwozia jest z włókna węglowego. W standardowym Huracanie znajdziemy znacznie więcej elementów z aluminium.
Wersja Super Trofeo Omologata skrywa także wybitnie zaawansowaną aerodynamikę. Cała sieć odpowiednich kanałów, wlotów i wylotów powietrza oraz wielki spoiler z tyłu zwiększają docisk przedniej osi o 37% i tylnej aż o 53%.
Wszystko to sprawia, że Huracan STO jest jednocześnie szybszy i wolniejszy. O co chodzi? Otóż osiągi są nieco gorsze niż w Huracanie Performante. Moc pozostała na niezmienionym poziomie (640 KM), jednak delikatnie obniżono moment obrotowy, do 565 Nm. Jeśli więc spojrzymy na przyspieszenie do setki czy do 200 km/h, to zauważymy nieco gorsze wartości.
One jednak nie mają znaczenia na torze wyścigowym. Jak wiadomo wygrywa się w zakrętach, a tutaj Lamborghini Huracan STO ma być niepokonane. Co ciekawe cała moc wędruje na tylną oś, a nie na wszystkie cztery koła.
Zastosowano tutaj nowe hamulce oraz, po raz pierwszy, opony Bridgestone
Pod nazwą CCM-R kryje się zaawansowany układ hamulcowy, wykorzystujący ceramiczne tarcze i masywne zaciski hamulcowe. Integralną częścią jest także cały system odprowadzania ciepła, dzięki któremu skuteczność podczas długiej zabawy na torze nie będzie malała po wielu szybkich okrążeniach.
Ciekawostką jest także ogumienie. Lamborghini od lat związane było z marką Pirelli. Tymczasem Huracan STO jako pierwszy model dostał opony marki Bridgestone. Dlaczego? Trudno powiedzieć - być może uznano, że są one dużo lepsze w tak wymagającym samochodzie.
Możemy liczyć na to, że kilka sztuk będzie wypuszczało się na drogi
Wszystko wskazuje na to, że do siedmiu nabywców tego auta w Polsce dołączą kolejni śmiałkowie, którzy są gotowi zmierzyć się z bykiem z Sant'Agata Bolognese. Wszystko wskazuje też na to, że część z nich nie będzie bała się wypuszczania tym samochodem na drogi publiczne, choć żywiołem wersji STO bez wątpienia pozostanie tor wyścigowy.
To wbrew pozorom nie jest limitowane auto. Włosi nie narzucili górnej granicy egzemplarzy, aczkolwiek topowy Huracan będzie produkowany jedynie przez określony czas. Tym samym chętni mają jeszcze czas, aby ustawić się w kolejce po ten samochód.